czwartek, 16 stycznia 2014

Sixteen

Niemal od razu podbiegałam do chłopaka, przyciągając go do siebie. kilka łez spłynęło po moich policzkach ale wiedziałam, że to dopiero początek.
-Jesteś cały? -zapytałam po chwili ściskania.
-Trochę poobijany ale przeżyję. -posłał mi blady uśmiech i założył mi kilka pasm włosów za ucho.
-O co w tym chodzi? Dlaczego Ci to zrobili ?- zapłakałam patrząc na jego pełną sińców twarz.
-Nie mogę ci powiedzieć...- westchnął i skinął głową na kanapę byśmy usiedli.
-Nikt nie chce mi nic powiedzieć! Dlaczego?! O co tu chodzi? -wybuchłam wybierając oczy.
-Będzie dobrze... Nie martw się na zapas...
-Nie... Nie mów mi, żebym się nie martwiła, bo dobrze wiesz, że i tak będę.
Chłopak westchnął i przeczesał ręką włosy.
-Nie mówiłem wam o wszystkim...- zaczął cicho, przyciągając moją uwagę.
-Co masz na myśli?
-Ja... zadłużyłem się u Dangersów...
Spojrzałam na niego nie wiedząc za bardzo co powiedzieć, jedynie się domyślałam.
-Na...narkotyki?-Z trudem to słowo wyszło z moich ust.
-Tak...-zamknęłam oczy czując jak brakuje mi powietrza.
-N-nie mogę w to uwierzyć... jak mogłeś ?! nic mi nie powiedziałeś, ukrywałeś to całe bagno przede mną.... jaka ją byłam głupia.... -wstałam nagle i chodziłam w kółko pełna nerwów.
-To nie tak, że nie chciałem Ci powiedzieć.... po prostu nie mogłem.-chłopak zaczął się bronic, pochylając na kanapie.
-Nie... to...to jakiś żart, tak? płakałam przez noce, nie wiedząc gdzie jesteś i czy jesteś cały, martwiłam się, a dostaję w zamian kłamstwa. Parszywe kłamstwa, o które bym Cię w ogóle nie podejrzewała... -spięłam się i powiedziałam, co mi leży na sercu, po chwili odwracając się w stronę okna.
-Żałuję, na prawdę żałuję że musiałem was oszukiwać. Proszę Cię, Am... spójrz na mnie... przepraszam.- Szepnął cicho, wstając i podszedł do mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się by spojrzeć mu w oczy.
-Co teraz z tobą będzie ? -zapytałam cichym głosem.
Jake zawahał się na chwilę, ale ostatecznie mi odpowiedział.
-Muszę wyjechać. - że co ?! już otwierałam usta by coś powiedzieć ale chłopak przerwał mi.
-Wrócę... po prostu muszę odpracować dług.
Spojrzałam w jego pełne troski oczy i po prostu się w niego wtuliłam. Wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. Nie miałam żadnego wpływu na gang, bałam się go. No... może nie całego. Harry wydawał mi się w porządku.
- Co u Jess? - zapytał a ja momentalnie się skrzywiłam i odsunęłam kawałek.
- Nie odzywa się do mnie, od kiedy zobaczyła mnie z Niallem na zakończeniu... -wyruszyłam ramionami, pociągając nosem.
-Co? Jak to z Niallem? -chłopak nawet nie starał się ukryć zdziwienia.
-To... długa historia. Nie martw się. -posłałam mu blady uśmiech odwracając wzrok.
-Zrobił Ci coś? szantażuje Cię?!- pd razu zaczął sie unosić.
-Nie, nie, nie. Spokojnie, Jake...-westchnęłam przeciągle.
-Ja po prostu się martwię...
-Nie musisz.-Nagle oboje zwróciliśmy twarze ku wejściu, gdy Niall wcisnął swoją wypowiedź w naszą rozmowę.
Blondyn podszedł do nas a za nim weszło dwóch osiłków i stanęli przy moim przyjacielu.
Niall skinął na nich głową, na co chwycili Jacoba za ramiona i chcieli go wyprowadzić.
-Poczekajcie!- Krzyknęłam podbiegając do nich, ale jeden z nich odsunął mnie bez problemu jedną ręką.
-Niall... proszę....-poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy.- Daj mi się z nim pożegnać... -spojrzałam na jego twarz, która w tym momencie nie wyrażała żadnych emocji. Wpatrywał się we mnie chwilę po czym wywrócił oczami i skinął ręką na goryli na co puścili chłopaka w ciągu sekundy.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, wiedząc, że trochę może minąć do naszego następnego spotkania.
-Wróć do mnie...-Szepnęłam w jego pierś.
-Wrócę. A ty... trzymaj się, Am... po prostu się trzymaj. -Westchnął tuląc mnie do siebie.
-Zabierzcie go.- rozkaz blondyna został natychmiast wykonany a my zostaliśmy rozdzieleni.

Siedziałam cicho w samochodzie blondyna, czekając aż wyjdzie z tego cholernego domu. Nie miałam bladego pojęcia, co on tam jeszcze robił, powiedział mi tylko, żebym wsiadła do auta, a on zaraz wróci. Zaraz... Jego zaraz trwało już dobre dziesięć minut.
Westchnęłam głośno, próbując się na czymś skupić, ale najzwyczajniej w świecie mi się nudziło. Nie chciałam myśleć o tym, gdzie jest Jake. Bałam się tych myśli i utrzymywałam się w pewności, że "niedługo" się zobaczymy.
Klepnęłam się dłonią w czoło, widząc kluczyki w stacyjce, że o tym wcześniej nie pomyślałam...
Przechyliłam się w stronę kierownicy i przekręciłam kluczyk, odpalając samochód, gdy już to zrobiłam, usiadłam normalnie i włączyłam radio.
Chwilę skakałam po kanałach, aż w końcu zostawiłam na The Hits Radio i oparłam się wygodnie o fotel, słuchając dźwięków "Deamons".
Zdziwienie, jakie wymalowało się na twarzy chłopaka, gdy wyszedł z budynku i zobaczył odpalony silnik było nie do opisania. Szybkim krokiem podszedł i szybko wsiadł do środka od razu piorunując mnie wzrokiem.
-Nie odpalaj auta, gdy nie ma kierowcy, Amanda. To niebezpieczne. -syknął wściekle i ruszył z podjazdu.
Boże, chłopie. Ogarnij się...Nic by mi się nie stało... Wywróciłam oczami i westchnęłam.
-Nie wywracaj na mnie oczami.- Warknął gardłowo nawet na mnie nie patrząc.
Jak on to, do cholery zauważył?!
-Gdzie jedziemy?- zapytałam, widząc, że zmierzamy w nieznanym mi kierunku.
-Doszedłem do wniosku, że przyda Ci się dobre rozpoczęcie wakacji.- uśmiech formował się w kąciku jego ust, ale skutecznie go zwalczył. -Zobaczysz.
-Powiedz mi.- fuknęłam krzyżując ręce na piersi i wyprostowałam się.
-Chciałabyś.- zaśmiał się krótko i znów przybrał poważną minę.
-A żebyś wiedział, że bym chciała.- Wyrzuciłam ręce w powietrze, pełna frustracji.
Chłopak spojrzał na mnie z uniesioną brwią i zaśmiał się głośno.
Pięknie, śmieje się ze mnie.
-Nie wkurzaj mnie.- mruknęłam i odwróciłam się od niego, wpatrując w obraz za szybą.

Jechaliśmy kilkanaście minut, aż w końcu dotarliśmy do... centrum miasta. Co?
Rozejrzałam się niespokojnie,  nie wiedząc o co tu chodzi. Blondyn zaparkował przy jednym ze spożywczaków i wysiadł, podchodząc z mojej strony, by otworzyć mi drzwi. Gentelman. WoW...
-Po co tu jesteśmy?- zapytałam. Brawo dla mnie, idiotko.
-Byłaś kiedyś na London Eye?
Co?
-Ym. Nie...- zdziwiłam się trochę.
-No to masz okazję być.- Uśmiechnął się tym swoim pięknym uśmiechem i skinął głową w stronę ogromnej  kolejki.
Ledwo ruszyliśmy z miejsca, poczułam jak ujmuje moją dłoń w swoją. Spojrzałam najpierw na nie, a później na niego, ale był obojętny. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, nic.
Za to ja, poczułam przyjemne ciepło w brzuchu i mimowolnie uniosłam kącik ust, lekko ściskając jego rękę.

1 komentarz: