niedziela, 22 grudnia 2013

Eight part One

 **~~**
Rozdziały nie są dodawane regularnie, przepraszam was, jeżeli będą większe odstępy czasowe, ale po prostu nie wiem jak z czasem :)
**~~**


Odrzucając smsa w niepamięć weszłam za Jakiem do domu i nie ściągając butów poczłapałam za nim do kuchni.
-Co chcesz?- Zapytał stojąc już przy otwartej lodówce.
-Colę.- Uśmiechnęłam się i gdy ten wyciągał puszki z napojem, skierowałam się "na salony".
Fajnie, że Jake mieszkał sam, rodzice opłacali mu dom i rachunki, plus przelewali mu na konto sporą sumkę, dobrze miał, chłopak. Tyle, że z drugiej strony, to miał z nimi bardzo mały kontakt. Rozmawiali ze sobą raz na dwa tygodnie, a przy dobrych wiatrach raz na tydzień. Nie widywali się też za często, zazwyczaj to tylko na Wigilię i inne ważne święta, bo oni mieszkali w Dallas, a on tu, w Londynie.
Rozsiadłam się na kanapie i włączyłam TV czekając na przyjaciela, który jak stwierdziłam po usłyszeniu pikania mikrofali, przygotowywał popcorn. Cwaniak zawsze ma to, co chcę.
Przeskakiwałam kanały, aż w końcu natrafiłam na jeden, na którym właśnie puszczali jeden z moich ulubionych filmów.
-Znowu Titanic? No błagam... Ile można! -Oho, od razu zaczął zrzędzić.
-Nie marudź, tylko siadaj. -Wystawiłam mu język i od razu schowałam pilota za plecy, żeby mi go czasami nie zwędził.
 -Woooow.... Ale impreza...- zaczęło się komentowanie.
-SHHH!- uciszyłam go, dodatkowo uderzając pięścią w ramię chłopaka.
-RANISZ MOJE UCZUCIA!- Wydarł się jak opętany, a wszystko po to, by przerwać mój film.
-Zamknij się w końcu!
Przez kolejne dwadzieścia minut filmu, nie odezwał się ani słowem, ale za to zdążyliśmy pochłonąć półtora miski popcornu i wypić po puszce CocaColi.
-Wsadźcie sobie w dupe te reklamy...- Bąknęłam robiąc nadąsaną minę.
-NARESZCIE! -ten za to był nieziemsko uradowany faktem, że ma chwilę przerwy.
Wywróciłam oczami i wstałam z kanapy, by po chwili wrzucić zgniecione puszki do pustej miski i skierowałam się do kuchni, w celu wyrzucenia odpadów i umycia naczynia.
Po wykonaniu danych czynności, mozolnie wróciłam do chłopaka, niemal od razu wyjmując paczkę papierosów z kieszeni jeansów.
-Idę zapalić. -powiedziałam i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony przyjaciela, przeszłam przez salon i mały korytarzyk, by wyjść na taras z tyłu domu.
Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się mocno przy pierwszym wdechu, od razu chowając zapalniczkę do tylnej kieszeni spodni.
Oparłam się o płotek i oglądałam jak małe ptaszki przelatują z jednej gałązki na drugą. Fascynujące, nie powiem...
Powoli paliłam papierosa, nie zaprzątając sobie myśli niczym. Ledwo zdążyłam wyrzucić peta, gdy poczułam dłonie, na mojej talii. Wzdrygnęłam się.
-Jezus, wystraszyłeś mnie. -Zaśmiałam się, jednak chłopak nie odpowiedział, tylko poczułam jak wolnym i stanowczym ruchem wsuwa palce pod moją koszulkę.
-Jake, nie rób sobie jaj. -Z moich ust wyszedł nerwowy śmiech. Co on robi?!
Gdy poczułam ciepły oddech na szyi wystraszyłam się, na moich biodrach spoczywała już tylko jedna dłoń. W momencie, gdy chłopak zaczął całować moją szyję, moje serce stanęło, gdy moja skóra naprężyła się od styknięcia z zarostem. Przecież Jacob był ogolony.
Serce zaczęło mi mocniej walić, gdy chciałam się wyrwać, ale facet był za silny i stanowczo trzymał mnie w miejscu.
-Pomo...!- Zaczęłam krzyczeć, gdy nagle przytknął mi do twarzy jakiś materiał nasączony czymś bardzo śmierdzącym i jedyne co zdążyłam usłyszeć przed zemdleniem to mroczny śmiech oprawcy.

2 komentarze: