czwartek, 29 maja 2014

Thirty four

Nie jestem w stanie się nie ruszać. Czuję, jak gorąco rozpala mnie od środka, dyszę ciężko, gdy jego ręce przesuwają się na moje biodra, a potem palec wślizguje się pod cieniutką koronkę majtek.
O rany...
Chłopak wydaje z siebie głośny pomruk, pieszcząc ustami skórę mojego brzucha. Jęczę, starając się nie wydawać głośnych odgłosów, czując to słodkie doznanie. Matko, jeszcze nigdy czegoś takiego nie robiłam...
-Jesteś taka delikatna...- szepcze i szybko podciąga się w górę, by złączyć nasze usta.
Nie mogąc się oprzeć, wplatam palce w jego włosy i podczas tańca naszych pożądliwych języków, ciągnę za nie. Wiem, że mu się to podoba, potwierdzają to jego pomruki.
Jego dłoń wsuwa się powoli TAM. Czuję, że zaraz eksploduję. Raz mi gorąco, raz zimno, mam dreszcze.
Cholera...
-Cudownie wilgotna...- kreśli małe kółeczka palcem wokół mnie. Boże... Szepcze mi w usta w przerwie między pocałunkami.
Matko przenajświętsza.... Serce wali mi niczym młot.
Gdy palce chłopaka próbując zdjąć ze mnie cienki materiał, w mojej głowie zapala się czerwona lampka.
-Niall...- odsuwam się jak tylko mogę, od jego rządnych władzy ust.
-Shh... Nie zrobię Ci krzywdy.- Mówi, patrząc błękitnymi tęczówkami w moje oczy.
Przygryzam dolną wargę, a on mruczy gardłowo i rzuca się na moje usta, nie dając mi dojść do słowa. Przygryza ją, pieszcząc później językiem całe moje podniebienie. Nie mogę powstrzymać jęków, czując coś tak szalonego.
Dłonią zaczyna sunąć z powrotem w górę, delikatnie pociąga za materiał w dół, odsłaniając moją pierś, nie zamierza się jednak długo męczyć z moim biustonoszem, bo unosi mnie do góry i łapczywie odpina zapięcie stanika i niemal zrywa go ze mnie, ponownie rzuca mnie na materac i zanurza twarz w zagłębieniu między moimi piersiami.
O rety...
 Jego palec wskazujący przesuwa się wokół mojej piersi, zataczając małe kółeczka na sutku. Powtarza to na drugiej i, o boże...
Moje dłonie zaciskają się na prześcieradle, wewnątrz mnie wszystko aż buzuje.
Czuję chłodny podmuch, gdy chucha zimnym powietrzem w moją klatkę piersiową, nagle, jego usta zamykają się na moim sutku i zaczyna go delikatnie ssać.
Zwijam się z rozkoszy, jęcząc i ciężko dysząc.
-Och... -odchylam głowę, jęcząc, gdy przechodzi z tymi czynami do drugiego sutka.
Całuje mnie mocno, gdy jego język w moich ustach tłumi moje jęki.
Teraz już wiem, czemu Jess tak się jara tymi całymi kontaktami zbliżeniowymi...
Niall spogląda na mnie z zadowoloną miną, a ja czuję, jak moja twarz jest cała czerwona.
-Jesteś taka piękna...- mruczy i znów mnie całuje.
Mam nierówny oddech, dyszę ciężko i... chcę więcej.
Jego ręce przesuwają się na biodra, aż w końcu jego palce wślizgują się za materiał majteczek i od razu zjeżdża dłonią w dół.
-Pragnę Cię...- sapie, gdy kreśli palcami małe kółka TAM.
-Niall...- mówię przepraszająco, jednak kręci głową i składa na moich ustach miękki pocałunek.
-Nie bój się... Tylko pozwól mi sprawić Ci przyjemność... -szepcze, niemal błagając.
Boże...
Kiwam twierdząco głową na co kolejny raz całuje mnie, i powoli kontynuuje swoje ruchy.
Jestem cała rozpalona, jego męskość jest tak twarda.... Czuję go całego, przy moim ciele.
Nagle wsuwa we mnie jeden palec, a ja wydaję z siebie krzyk, jednak zostaje on stłumiony w jego pocałunku. Gdy robi to ponownie, jęczę. Masuje dłonią moją łechtaczkę a ja znów krzyczę.
Wchodzi we mnie palcem coraz mocniej i szybciej, czuję jak w dole mojego brzucha, zaczyna wszystko bulgotać.
-Spróbujemy dwa...- mówi wolno, a wręcz szepcze w moje usta.
Dwa? Ale co, dwa?
Oh.
Wydaję z siebie głośny jęk, przygryzając jego dolną wargę, gdy czuję, jak wpycha we mnie dwa palce. Czuję na dole przyjemny ból, gdy wkłada je i wysuwa, raz, za razem.
Zamykam oczy, nie mając siły utrzymać ich dłużej otwartych.
-Niall...- jęczę, czując nieznane mi dotąd uczucie. Zaczynają mi drętwieć nogi.
-Dalej, maluchu...- sapie prosto w moje usta i coraz szybciej pracuje palcami.
O rety, co się ze mną dzieje?
Gdy mocno wbija we mnie swoje palce, czuję, jak rozpadam się na miliony malutkich kawałeczków, krzycząc głośno w jego usta. Mam zdrętwiałe ciało i potargane konwulsje. Całuje mnie mocno i powoli zaprzestaje swoich ruchów.
Boże, to było nadzwyczajne...
Wyjmuje swoje narzędzie zbrodni i podnosi je sobie do ust, a ja patrzę jak je oblizuje. Wciąż dyszę ciężko, po spełnionym orgazmie.
-Mhm... pyszne.- mruczy i kładzie się obok mnie, podpierając na łokciu.
Mam zamknięte oczy, czuję, jak powoli uspokaja mi się rytm serca i moja twarz przybiera naturalnego koloru.
-Hej... -słyszę jego delikatny głos i czuję jak odgarnia mi włosy z czoła.
Otwieram oczy i uśmiecham się. Muszę się uśmiechnąć. Nie mogę przestać, a on odwzajemnia go i pochyla się, składając miękki pocałunek na moim czole.
-To było...- zaczynam, ale nie potrafię tego wszystkiego ubrać w słowa.
-Nie ma za co.- śmieje się cicho i obsypuje delikatnymi pocałunkami moją szyję. Unoszę dłonie i kładę je na jego policzkach, podciągając go na wysokość mojej twarzy.
Taki piękny...
Przejeżdżam palcami po fakturze jego gładkiej skóry, odgarniam włosy z czoła i nie mogę się powstrzymać, przed położeniem palców na jego wargach.
Są tak zajebiście miękkie...
Podczas gdy ja skanuję wzrokiem jego całą twarz, po kawałeczku, on obrał sobie tylko jeden punkt do wpatrywania- moje oczy.
Jestem zmęczona, ale pragnę patrzeć na niego cały czas.
-Jesteś moja...- szepcze i pochyla się, całując mnie delikatnie.
-A Ty mój.- uśmiecham się lekko, gdy odsuwa się i unosi zabawnie brew.
-Twój.- powtarza i kolejny raz całuje moje czoło.
Ziewam przeciągle, co zauważa i kładzie się na poduszkę, podciągając mnie za sobą, po czym przykrywa nas cienkim kocem.
Jestem tak wyczerpana, że niemal od razu zapadam w sen, leżąc na klatce piersiowej blondyna. Jego delikatne ruchy dłońmi, którymi błądzi wolno po moich plecach, są niczym kołysanka.


Gdy się budzę, jest ciemno. Nie mam bladego pojęcia jak długo spałam. Przeciągam się pod kocem i... zaraz, zaraz.
Gdzie jest Niall?
Siadam na łóżku i mrużę oczy, by dostrzec coś więcej, prócz ciemności. Wyciągam rękę i po omacku staram się znaleźć komórkę, która powinna być na szafce nocnej, tuż przy łóżku. Niall zawsze ma drugi telefon i zawsze tu leży.
Wciskam guzik i rozświetlony ekran, razi moje oczy. Cholera, jest już druga w nocy.
Wstaję z łóżka i świecąc komórką, staram się znaleźć ciuchy. Widzę jakiś materiał, więc schylam się i podnoszę go, okazuje się to koszulka blondyna. Zakładam ją na siebie i kieruję się do wyjścia.
Idąc do drzwi, moje stopy wplątują się w coś, jak się po chwili okazuje-moją koszulkę.
Wychodzę z pokoju i schodzę na dół, trzymając się poręczy, bo jest strasznie ciemno.
Dopiero z salonu dochodzi jakieś światło. Marszczę brwi i idę tam wolnym krokiem, aż w końcu staję w wejściu i opieram się o ścianę, widząc jak pochylony Niall siedzi nad stertą papierów.  
Ze skupieniem pisze coś długopisem, a następnie kreśli linijkę na innej kartce. Nie mogę się powstrzymać, od wpatrywania się w jego cudowne ciało. Siedzi plecami do mnie, ma na sobie tylko spodenki koszykarskie.
Oh, boże..
-Czemu nie śpisz?- nawet nie zwróciłam uwagi na to, kiedy spojrzał na mnie.
Kręcę szybko głową i powoli podchodzę do kanapy, na której siedzi blondyn. Związuję włosy gumką z nadgarstka i siadam obok niego.
 -Nie było Cię jak się przebudziłam...- wzruszam ramionami i podnoszę na niego wzrok.
-Muszę skończyć papierkową robotę.- wywraca oczami a następnie przelotnie całuje mnie w usta.
Moje serce wykonuje po raz tysięczny tego dnia, fikołka.
-Dużo Ci jeszcze zostało?- pytam i ziewam, zakrywając usta dłonią.
-Wracaj do łóżka.- ignoruje moje pytanie i mówi stanowczym głosem.
-Niall...- wzdycham i kładę rękę na jego umięśnionym ramieniu.
Ku mojemu zdziwieniu, chłopak zdejmuje ją z siebie i przykłada do ust, całując wnętrze mojej dłoni.
-Idź spać...- Jego głos jest miękki, ale wiem, że jest w nim nutka stanowczości.
-Nie zasnę bez Ciebie.- Przygryzam lekko dolną wargę, a on natychmiastowo łapie mnie za brodę i uwalnia ją z uścisku moich zębów, a następnie pochyla się i całuje mnie przeciągle.
-Nie rób tak. -Niemal syczy. -Idź na górę, zaraz przyjdę. -mówi, gdy odsuwamy się od siebie.
Kiwam głową i wstaję, jednak nim decyduję się odejść, wplątuję palce w miękkie włosy chłopaka i przeczesuje je chwilę.
-Pospiesz się. -szepczę i wracam do sypialni.


Rankiem, budzę się przez dzwoniący telefon. Warczę gardłowo i próbuję wstać, jednak nie mogę, bo jestem w mocnym uścisku ramion chłopaka.
Cholerny telefon!
Zdejmuję z siebie jego ramię, jednak od razu się budzi i przeciera dłonią oczy.
-Co jest?- pyta głosem przepełnionym poranną chrypką.
-Puść mnie, telefon dzwoni.- czy on jest głuchy?
Chłopak jęczy i uwalnia mnie ze swoich objęć, po czym przewraca się na brzuch i zdaje mi się, że ponownie zasypia.
Wyjmuję szybko komórkę ze spodenek i wciskam zieloną słuchawkę, widząc, że dzwoni przyjaciółka.
-Ostatni raz wybroniłam Ci dupę przed twoim ojcem. -warczy a ja mrużę oczy.
-Co? -szepczę, i spoglądam na chłopaka. Śpi...
-Gdzie Ty, kurwa jesteś?! Twój ojciec dzwonił wczoraj do mnie, bo ponoć nie odbierałaś telefonu, a ja, jak zwykle do cholery, musiałam nadstawić za Ciebie karku i wkręcić mu, że śpisz u mnie i się właśnie kąpiesz a komórki nie słyszałaś!- Ygh.
Wywracam oczami i wychodzę na palcach z pokoju, czując, że to nie będzie krótka rozmowa.
-Czy Ty mnie w ogóle słyszysz?!- kolejny raz wydziera się, aż muszę odsunąć komórkę od ucha.
Zamykam za sobą cicho drzwi i siadam na schodach.
-Tak, tak. Dzięki, Jess.- wzdycham i ziewam przeciągle.
Która to godzina?
-Gdzie Ty, u diabła jesteś, co?- pyta, a ja zagryzam wnętrze policzka, przypominając sobie wczorajszy wieczór.
-Erm... U Nialla....- mówię niepewnie i po chwili słyszę jak zaciąga się głośno powietrzem.
-SERIO?!- wręcz piszczy.
-No...- ucinam krótko.
-Aw.... moja mała dziewczyna już nie jest mała. -dziewczyna śmieje się, a ja mam ochotę jej przywalić.
-Zamknij się.- syczę, jednak po chwili zaczynam się śmiać razem z nią.
Słyszę skrzek otwieranych drzwi, więc obracam się szybko i widzę jakiegoś chłopaka, z wytatuowaną całą klatką piersiową, łącznie z szyją. Ma kolczyka w dolnej wardze i na lewej brwi...
Kto to, do cholery?
-Musimy się dzisiaj spotkać, opowiesz mi, co tam się działo.- chichocze podekscytowana, a ja nie mogę oderwać wzroku od groźnego spojrzenia nieznajomego.
Idzie w moją stronę wolnym krokiem, szurając bosymi stopami po podłodze.
-A Ty to...? -zwraca się do mnie grubym głosem.
Odsuwam komórkę od ucha i po odchrząknięciu próbuję opanować swój głos.
-Jestem... Am...- mówię na co marszczy brwi, a następnie macha na mnie lekceważąco ręką i mija mnie, schodząc po schodach.
-Jesteś tam? HALO! -słyszę krzyk przyjaciółki, który przywraca mnie na ziemię.
-Tak, tak. Przepraszam. Zadzwonię do Ciebie później, pa.- rozłączam się, nie dając jej dojść do słowa. Tata dzwonił?
Sprawdzam połączenia i... cholera!
Mam osiem nieodebranych telefonów od taty, ygh... Dobrze, że Jess wszystko wyjaśniła.
Zerkam w róg ekranu i rozszerzam oczy, widząc, że dochodzi już dwunasta w południe!
Boże święty, rzadko kiedy spałam tak długo...
Mój brzuch zaczyna domagać się jedzenia, więc decyduję się od razu zejść do kuchni i zrobić także śniadanie dla śpiącego królewicza, tam, na górze.
Docieram do pomieszczenia, po którym roznosi się zapach świeżo zaparzonej kawy, który rozkoszuje moje nozdrza.
Na stołku, przy wysepce kuchennej siedzi ten sam chłopak, który mijał mnie na górze, pijąc kawę.
Podnosi na mnie wzrok, jednak staram się nie bać jego ostrego spojrzenia i podchodzę do lodówki.
Wyciągam z niej sześć jaj i masło, kładę to na blacie i  zaczynam szukać patelni. Zaglądam najpierw do piekarnika, jednak okazuje się to pudłem, więc zaglądam do wszystkich szafek po kolei.
Słyszę cichy śmiech za plecami, jednak ignoruję go. Dupek.
W końcu znajduję w ostatniej szafce patelnię i wyjmuję ją, rzucając wredne spojrzenie wytatuowanemu gościowi.
Odpalam gaz i stawiam na nim metalową powłokę, po czym wybijam na nią wszystkie jajka, odkrawam kawałek masła i dodaję je, po czym wyjmuję z koszyczka stojącego na wierzchu, sól, pieprz i chilli.
W czasie, gdy jajecznica dochodzi, smaruję kilka kromek chleba masłem i kładę je na dużym talerzu.

Znajduję na górnej półce tacę, na której stawiam talerze z jajecznicą i chlebem, oraz upycham na niej dwa kubki z gorącą, czarną kawą, po czym odmawiam krótką modlitwę by tego wszystkiego nie wywalić i idę do sypialni.
Stawiam tacę na komodzie i podchodzę do łóżka, siadam na brzegu i kładę rękę na głowie blondyna, zaczynając bawić się jego włosami.
Gdy nie reaguje, przenoszę ją nieco w dół i zaczynam miziać go po karku, a następnie po ramionach.
Słyszę po chwili cichy pomruk i blondyn porusza się, a zaraz po tym podciąga się na łokciu i odwraca na plecy, patrząc na mnie błękitnymi oczami.
-Głodny?- pytam, a na jego twarzy formuje się szeroki uśmiech.
Matko, jak ja kocham ten uśmiech...
Wstaję i przenoszę tacę z gorącym posiłkiem na łóżko, gdy już usiadł po turecku. Wdrapuję się na drugą stronę i także zaczynam jeść.
-Nie wypuszczę Cię stąd. - chłopak odzywa się z pełną buzią.
Chichoczę i kiwam głową z dezaprobatą.
-Jesteś szalony.- mówię krótko i biorę łyka kawy.
Mm... pyszna.
Gdy kończymy jeść, zaczyna dzwonić komórka chłopaka, warczy wkurzony i sięga po nią.
-Jax. -mówi krótko. -Nie. Pojedzie Liam. -bierze łyka kawy i patrzy na mnie. -Chyba Cie pojebało.- drwi, a na jego ustach pojawia się cwany uśmieszek. -Ile? -pyta a następnie zastanawia się nad czymś, przeczesuje ręką włosy i oblizuje usta.
Cholera, nie rób tak!
-Zgoda. Zwycięzca zgarnia wszystko. -mówi i rozłącza się, rzucając telefon z powrotem na szafkę.
Odkładam pusty kubek na tacę i patrzę na niego, zbyt ciekawa o co chodzi.
-Nie patrz tak.- wzdycha i kończy swoją kawę.
-O co chodzi?- pytam i wstaję, zabierając naczynia po czym kładę je znów na komodzie.
-Jadę dzisiaj po nowy samochód.- mówi podśmiechując się pod nosem, a ja maszczę brwi i siadam na materacu.
-Tak po prostu?- unoszę brew, na co kiwa głową.
-Wrócę późno....- Patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem, a ja zaczynam łapać o co chodzi.
Nowe auto, jego rozmowa... O, nie.
-Wyścig?- pytam, po przełknięciu wielkiej guli, formującej się w moim gardle.
-To nie powinno się nazywać wyścigiem, bo ten fiut nie potrafi jeździć. -parska śmiechem, jednak ja nie mam powodów do żartów.
Może mu się coś stać, policja może go złapać...
Nie, nie, nie.
-Niall... musisz to robić? -pytam i wdrapuję się na jego kolana, siadając na nim okrakiem.
-Maluchu, nic mi nie będzie.- Super, jeszcze czyta mi w myślach.
-Boję się o Ciebie...- szepczę i wtulam twarz w zagłębienie jego szyi.
Tak pięknie pachnie...
-Wrócę cały, obiecuję. -mówi i głaszcze mnie opiekuńczo po plecach.
Obyś dotrzymał słowa. 


***************************
Zastanawiałam się z milion razy, czy dodać go dzisiaj i jednak... Dodaję :)
Od razu uprzedzę was, nie mam pojęcia kiedy będzie następny, bo mam masę roboty i brak czasu na pisanie i sprawdzenie rozdziału...
Postaram się dodać następny tak, jak zazwyczaj, czyli ok. tydzień- dwa.

Lots of love xx
Komentujcie, błagam... Nie wiem czy mam to dalej pisać, skoro nikt nie czyta. 

sobota, 24 maja 2014

KONIEC BLOGA

Dochodzi dziesięć po osiemnastej, gdy skręcam w osiedlową uliczkę, na której Niall ma swoją posiadłość. Idę wolnym krokiem, wyłapując przed ostatnie promienie słoneczne tego dnia. Gdybym miała siedzieć w domu, dostałabym chyba na głowę. Nie chce mi się nawet myśleć o tym, co by było, gdybym została w tym cholernym salonie i dalej wysłuchiwała paplania taty.
Biorę do ręki komórkę i przełączam na następną piosenkę, już po chwili w słuchawkach rozbrzmiewa kawałek "Eye of the tiger", a ja uśmiecham się do siebie.
Ktoś z boku mógłby powiedzieć, że jestem jakaś nienormalna, ale co mi tam.
Chowam komórkę z powrotem do kieszonki moich jeansowych spodenek i przechodzę na drugą stronę ulicy.
Muszę przejść jeszcze kawałek drogi, bo te cholerne osiedla ciągną się w nieskończoność, a Pan Horan mieszka na samym końcu, żeby jak on to mówi "mieć spokój od ludzi"...
Podnoszę głowę, gdy słyszę głośne warkoty silników, przebijające się przez muzykę. Wyjmuję słuchawki z uszu i wytężam wzrok, widząc, jak z końca drogi pędzą trzy motory.  Nieco zwalniam, gdy widzę, że nagle zaczynają hamować.
Są od Nialla?
Moja niewiedza przeraża mnie, i czuję, jak serce powoli zaczyna przyspieszać swoje bicie. Nie zatrzymuję się jednak, tylko postanawiam iść przed siebie, są już blisko mnie.
Jeden z chłopaków, siedzących na motorach zaczyna dynamicznie dodawać gazu, powodując moje wzdrygnięcie. Już po chwili słyszę donośny śmiech całej ich trójki.
Czemu zawsze mnie spotyka to całe gówno?!
Motory zatrzymują się dwa metry ode mnie, jednak wciąż idę twardo chodnikiem, chcąc ich ominąć.
Po chwili nie słyszę już warkotu, musieli zgasić maszyny.
-Ej! - któryś z nich krzyczy za mną.
Wyciągam szybko komórkę z kieszeni i wybieram drżącymi rękami numer do blondyna.
-Gdzie uciekasz?- śmieje się kolejny, jednak słyszę go bliżej siebie.
Zagryzam mocno dolną wargę i wciskam zieloną słuchawkę, przykładając komórkę w lewej ręce do ucha, jednak w tym samym momencie czuję mocny uścisk na ramieniu i zostaję gwałtownie odwrócona w stronę jakiegoś blond chłopaka.
-Niedosłyszysz, czy co?- unosi brwi.
-Odwal się.- syczę i wyszarpuję prawą rękę, słysząc w telefonie sygnał połączenia.
-Nie ładnie tak olewać kolegów...- chłopak cmoka i kręci głową.
-Jesteś już?- słyszę głos blondyna w słuchawce, ale w ciągu sekundy komórka zostaje wyrwana z mojej dłoni.
-Niall! - Krzyczę, mając nadzieję, że to mi pomoże, a on usłyszy.
-Chłopaki, mamy zakochaną sukę. -blond włosy chłopak śmieje się, a reszta mu w tym towarzyszy.-Mała, możesz sobie krzyczeć do woli, ale tylko wtedy, kiedy będę Cię rżnął...- pochyla się i szepcze mi do ucha te obrzydliwe słowa.
Krzywię się i odpycham go od siebie, na co posyła mi wredny uśmieszek i patrzy na ekran mojego iPhone'a.
-Niall, tak? Może chce posłuchać, jak krzyczysz moje imię, co? - Brzydzę się jego słowami.
Otwieram usta, by coś powiedzieć, ale w ostatnim momencie wszyscy odwracamy głowy słysząc dźwięk silnika kolejnego motoru.
Mężczyzna pędzi nim z zawrotną prędkością po drodze, w naszym kierunku.
Nabieram gwałtownie powietrza, gdy widzę, że to jedzie Niall, w dodatku bez kasku.
-Teraz mała, masz przejebane. -odzywa się któryś z nich, a ohydny blondyn odsuwa się ode mnie o krok.
Horan hamuje gwałtownie i zeskakuje z maszyny, pozwalając jej upaść z trzaskiem na jezdnię.
Znam jego wyraz twarzy, ma mocno zaciśniętą szczękę i pięści, aż mu knykcie pobielały.
Odsuwam się o krok w bok, gdy uderza nie spodziewającego się tego, chłopaka. Wymierza mu teraz mocny wykop z kolana w brzuch, aż ten upada na chodnik, kuląc się.
-Chcesz coś jeszcze powiedzieć? - Warczy do leżącego i wymierza mu kolejny cios nogą.
Z ust pobitego zaczyna lecieć krew, podobnie jak z nosa, a pozostała dwójka patrzy się z szeroko otwartymi oczami. Boją się Nialla.
-Który jeszcze? -Mrożącym krew w żyłach głosem, chłopak odwraca się w moją stronę i pyta.
Marszczę brwi, nie wiedząc o co mu chodzi i poprawiam pasmo włosów, które wleciało mi na twarz.
-Który się do Ciebie odzywał.- Powtarza już nieco spokojniej, jednak wiem, że robi to tylko dlatego, żebym się nie bała.
Podnoszę wzrok na dwóch facetów, stojących kilka metrów od niego i przygryzam wargę.
Nie wiem kto się odzywał... Kurwa... Chcę już stąd iść.
-Nie wiem...- mówię cicho i stąpam z nogi na nogę.
-To się, kurwa dowiedz!- nagle krzyczy i kolejny raz kopie leżącego mężczyznę.
Zatykam usta dłonią, by nie wyszedł z nich krzyk.
Boże, boże, boże...
-Który był taki mądry, co?!- wrzeszczy do nich, na co patrzą po sobie niepewnie.
-Jax, my nie wiedzieliśmy... -odzywa się chłopak w ciemnych włosach, jednak nie dokańcza swojej wypowiedzi, bo dostaje mocne uderzenie z pięści prosto w nos. Potyka się do tyłu, aż w końcu upada.
-Gówno mnie to obchodzi! -Niall aż tryska wrogością.
Po chwili dociera do mnie, że jeżeli go nie powstrzymam, to pobije ich zbyt mocno. Staram się opanować przerażenie i powoli podchodzę do niego.
-Chodź...- odzywam się cicho, gdy widzę, że chce pobić i trzeciego z nich.
-Nie teraz.- warczy, nawet się do mnie nie odwracając.
-Niall... Prosze... Odpuść. -mówię nieco głośniej i oplatam swoje palce wokół jego ramienia, delikatnie ściskając.
Widzę, jak przymyka oczy a po chwili odwraca się w moją stronę, a ja przekładam dłoń z jego ramienia, na kark.
-Nie mogę pozwolić na to, by moi podwładni tak Ciebie traktowali.- mówi mi cicho i wzdycha na końcu.
-Wiem... -szepczę i przeczesuję palcami jego włosy.
-Muszą dostać wpierdol żeby się nauczyli.- Jego głos diametralnie się zmienia, na groźniejszy.
-Ale nie przy mnie, nie chcę żebyś kogoś lał na moich oczach. -Mówię mu, na co uśmiecha się lekko i kręci głową.
-Zobaczę co da się zrobić.- Nim zdążam się zorientować, czuję jego usta na swoich. Oddaję pocałunek, nawet gdybym nie chciała, to nie mogę się powstrzymać i całuję go mocniej.
Z moich ust wydostaje się zduszony jęk, którego nie mogłam już dłużej powstrzymać. Odsuwam się minimalnie i kładę dłonie na klatce piersiowej chłopaka, który jako jedyny wzbudza we mnie takie uczucia.
-Gdybyś teraz nie skończyła, przeleciałbym Cie na tym chodniku. -warczy uwodzicielsko na co rozszerzam powieki, jednak po chwili oboje się śmiejemy.
-Idziemy.- rzuca krótko i splata swoje palce u dłoni z moimi.
Cholerne, zajebiście przyjemne uczucie.
-Troy, zabierzesz mój motor. -mówi oschle do podpierającego się o ogrodzenie chłopaka.
-Nie jedziemy nim?- nie kryję zdziwienia.
-Nie mam dla Ciebie kasku. -odzywa się, jakbym zapytała o coś nierealnego.
Boże święty...
-Przecież to tylko kawałek. -wywracam oczami, a po kilku sekundach czuję, jak ściska mocniej moją dłoń i ciągnie mnie do przodu.
-Nie będę ryzykował, Amando. - Jego głos jest opanowany, jednak wiem, że w środku walczy przed warknięciem na mnie.
Co za koleś....
-Dobra, wyluzuj..- duszę w sobie chęć przewrócenia oczami, i macham energicznie naszymi dłońmi, w przód i w tył.
-Wszystko w porządku?- pyta, odwracając w moją stronę, swoją rozbawioną twarz.
-A nie widać?- unoszę brew i zatrzymuję ruch ręką.
Chłopak kiwa głową i uśmiecha się pod nosem.

-No zostaw to! -krzyczę oburzona, gdy Zayn przełącza mi odcinek Mentalisty, który właśnie leci w TV, na jakiś swój mecz.
-Nie, teraz ja oglądam.- wzrusza ramionami i chowa za siebie pilota.
-Ale nie skończył się nawet odcinek! Przełącz to z powrotem!- walę pięścią w łóżko.
Niall jest u siebie w biurze, nie mam pojęcia co tam robi i po co mu ono, ale mam swoje podejrzenia... Siedziałam sobie spokojnie od godziny w salonie, aż przyszedł ten palant i się rządzi!
-Mam to w dupie.- parska i podgłaśnia.
-Dupek.- syczę i zakładam ręce na piersiach.
-Co?!- Podnosi swoje cztery litery i mruży oczy.
Oho, już się boję...
Odkąd "spotykam się" z Niallem, przyzwyczaiłam się już, że jak jestem u niego, każdy ma do mnie respekt, bo wie, że gdyby coś odwalił, miałby przerąbane. Jednak mulat jest cwany, gdy nie ma przy mnie "szefa".
-Wal się.- wywracam oczami i wstaję, wymijam go i idę do kuchni się napić.
Wyjmuję z lodówki karton soku pomarańczowego i szklankę z szafki wyżej.
Opieram się o blat i piję napój.
Kurczę, mają na prawdę fajną kuchnię...
Rozglądam się dokładnie po pomieszczeniu, a po dokładniejszych oględzinach idę pobuszować po domu.
Przechodzę przez hol i idę jakimś korytarzykiem, po chwili przypominam sobie, że prowadzi on do garażu. Zawracam więc i po cofnięciu się idę na górę. Mam nadzieję, że pokój blondyna będzie otwarty, to poczytam sobie jakąś książkę, albo chociaż poleżę... Dochodzi już wpół do ósmej, więc mogłabym się zdrzemnąć.
Gdy jestem pod drzwiami, odmawiam krótką modlitwę i naciskam na klamkę.
Kurwa...
Wzdycham i idę z powrotem na dół. Przechodzę kolejny raz przez hol i skręcam w lewo, docierając pod ciemno brązowe drzwi, do biura blondyna.
Zapukać, czy nie pukać? Cholera...
Dobra, nie pukam.
Naciskam klamkę i wciskam głowę w szczelinę, widzę jak chłopak stoi tyłem do mnie i rozmawia z kimś przez telefon.
Wchodzę do środka i po cichu zamykam za sobą drzwi, po czym na palcach podchodzę do jego pleców i obejmuję go rękoma.
Chłopak lekko się wzdryga na co tłumię swój śmiech w jego plecach, a on głaszcze moje dłonie, splecione na jego brzuchu.
-Dobra, to jesteśmy umówieni. Narazie. -kończy rozmawiać i rzuca komórkę na duże, dębowe biurko. -Znudzona? -pyta, odwracając się przodem do mnie i przyciąga mnie bliżej, kładąc mi na talię dłonie.
-Gdyby nie Zayn, to dalej bym zaciekle oglądała Mentalistę...- wzdycham na co unosi brew.
-Co ten dureń znowu odwala?
-Przełączył program na jakiś mecz! - oburzona wyrzucam ręce w powietrze na co śmieje się głośno.- To nie jest śmieszne! - staram się udawać oburzenie, ale mi to nie wychodzi, bo widząc jego rozweseloną twarz, nie potrafię powstrzymać uśmiechu.
-No już, nie denerwuj się. -mruczy i całuje mnie. Z początku wolno i delikatnie, jednak dla mnie to mało i przyciągam go bliżej siebie za kark i wpijam się w malinowe usta, mojego bandziora.
-Jak tak dalej będziesz robić, to wiedz, że nie dam rady się powstrzymać...- jęczy mi prosto w usta, a ja, niewiele myśląc ponownie go całuję. Przesuwa mnie o kilka kroków w bok i popycha na ścianę. Nie wiem co się dzieje, mój mózg wytwarza  niewiarygodne ilości podniecenia. Biodrami przyciska mnie do ściany, trzymając moją talię w żelaznym uścisku. Wydaję cichy jęk i rozchylam usta, dając dostęp jego językowi. Natychmiastowo to wykorzystuje i przywłaszcza sobie wnętrze moich ust. Mój język niepewnie dołącza do jego i niemal tańczą, w szalonym rytmie. Czuję na brzuchu jego stwardniałe krocze. O, mój boże...
Niall Horan, lider największego gangu w Londynie mnie pragnie. A ja... ja pragnę go tak samo mocno.
-Uwielbiam Cię...-mruczy i ściska palcami moje biodra.
Chcichoczę cicho, sama nie wiedząc dlaczego.
-Ktoś może wejść...- mówię cicho, gdy ponownie chce zatopić swój niesamowity język w moich ustach.
-Nie. - ucina i dyszy ciężko.
-Chodźmy na górę...- odzywam się po chwili kolejnej rozkoszy i niepewnie spoglądam w jego oczy.
Nie mówi nic, tylko szybko łapie mnie za rękę i ciągnie do drzwi.

Wpadamy do sypialni jak burza. Blondyn ledwo co zdążył wyjąć klucze z zamka i kopniakiem zamyka drzwi, prowadząc mnie na miękki materac. Na moich ustach formuje się mały uśmiech, za to on, ma kamienną twarz.
Gdy moje nogi zderzają się z łóżkiem, pochyla się i całuje mnie. Ma strasznie pożądliwe usta, jednak są one powolne i słodkie. Czuję, jak zaczyna podciągać mi koszulkę w górę, po czym powoli zdejmuje mi ją, gdy unoszę ręce. Rzuca materiał na podłogę i składa na moich wargach delikatny, niczym piórko pocałunek. Odsuwa się na moment i lustruje mnie wzrokiem, mam na sobie czarny stanik z ozdobną koronką, i czuję jak moje policzki nabierają krwisto czerwonego koloru.
-Kurwa, Amanda...- wzdycha.
Otula mnie ramionami i ponownie łączy nasze usta, jedną rękę przenosi w dół mojego kręgosłupa, do talii i niżej, na pośladki. Poddaję się jego sile i ulegle kładę się na materacu pod wpływem jego nacisku.
Czuję jego nabrzmiałą erekcję, matko święta...
Znów jęczę w jego usta, przeczesując palcami jego miękkie włosy. Nie chcę jednak być jedyną, rozebraną osobą w tym pokoju więc chwytam za dół jego czarnej koszulki i szybkim ruchem zdejmuję ją z niego.
Wciągam gwałtownie powietrze, widząc nad sobą umięśniony tors. Nagle zniża się i całuje każdy skrawek mojej szyi, zjeżdża niżej na dekolt i jedną ręką błądzi po mojej piersi.
Święty boże...
Schodzi bardziej w dół i kreśli językiem kółka w dół mojego brzucha, zatrzymując się na pępku. 
Przygryza lekko skórę, czuję gorący jego gorący oddech. Zaraz eksploduję...
Sięga rękoma trochę w górę i odpina guzik moich spodenek. Leniwie rozsuwa zamek, nie odrywając ust od mojego brzucha, unoszę biodra, gdy zsuwa ze mnie jeansowy materiał. Nie jestem w stanie odwrócić od niego wzroku, gdy tak nieziemsko błądzi językiem po fakturze mojej skóry.
Podnosi się na łokciach i ponownie atakuje moje usta swoimi. Boże... Jakim cudem czuję to TAM???
Nagle odsuwa się  i rozpina swoje spodnie, zdejmując je błyskawicznie, cały czas wpatrując się w moje oczy. Pochyla się nade mną i chwytając mnie za łydki, rozsuwa mi nogi, po czym wpełza na łóżko pomiędzy nie. Wisi nade mną, a ja wiercę się z pożądania.
-Nie ruszaj się.- mruczy i pochyla się, by pocałować wnętrze mojego uda. Zostawia mokre pocałunki dalej w górę, aż do cienkiego materiału moich majtek.



*********************
Fajny tutuł ? HAHA nie martwcie się, to taki tam dżołk z mojej strony :D 
TO NIE JEST KONIEC :D 
Jestem jebnięta, nie ? Kończę rozdział w takim momencie... Ygh. 
Dacie radę! 
Następny będzie za tydzień w piątek! :) 

Do zobaczenia, misiaczki xx

piątek, 9 maja 2014

Thirty Two

Budzę się niemal rozpalona, jest mi strasznie gorąco, przez co nie mogę dłużej spać. Powoli otwieram oczy i lustruję wzrokiem pomieszczenie, niby nic się nie zmieniło, ale jednak... Podnoszę się na łokciu i delikatny uśmiech pojawia się na moich ustach, widząc śpiącego blondyna, kilka centymetrów ode mnie. Burczenie w brzuchu przeszkadza mi w podziwianiu jego twarzy, wzdycham i staram się najciszej jak tylko potrafię, wydostać spod pościeli, jednak gdy siadam na łóżku, chłopak przebudza się.
Przygryzam wargę przyglądając się, jak przeciera ręką oczy i ziewa przeciągle.
-Cześć. -mówi zachrypniętym głosem i podnosi dłoń do mojego policzka.
Wzdrygam się niekontrolowanie, co zauważa i mruży oczy. Muszę się opanować...
-Głodna? -Ignoruje moje zachowanie i podnosi się z materaca.
Czasami mam wrażenie, że zna każdą moją myśl, zanim zdążam ją wypowiedzieć... Jest obecny w każdym moim dniu, w każdym śnie, oddechu, myśli, nawet w każdym uśmiechu... I niestety, w każdej kropli łez.
Kiwam głową i także wstaję z łóżka, po czym przeciągam się i sprawdzam godzinę w telefonie. Dochodzi dopiero dziewiąta, nie kryję swojego zdziwienia na tak wczesne obudzenie się.
Trochę obawiam się, co powie Jessica, gdy zobaczy nas razem, jednak odsuwam od siebie tą obawę i idę za swoją drogą ubranym blondynem.

Po wspólnym zjedzeniu posiłku, tak, razem z przyjaciółką siedzieliśmy w kuchni i chłonęliśmy kanapki z pomidorem i ogórkiem, blondynka poszła się ubrać, a ja zostałam sama z Niallem.
-Więc...- staram się jakoś zacząć rozmowę, przerywając ciszę w pomieszczeniu.
-Mam dzisiaj trochę roboty na mieście, ale wpadnę do Ciebie wieczorem. -odzywa się, dopijając kawę i wstaje z krzesła.
Co?
Marszczę brwi i całkowicie zbita z tropu odkładam naczynia do zlewu. Mówił to z taką swobodą... Jakby w ogóle wczoraj nic nie zaszło... Biorę głęboki oddech i odkręcam kurek z ciepłą wodą, po czym zaczynam myć brudne talerze.
Przecieram białą porcelanę gąbką z płynem, gdy nagle czuję dłonie chłopaka na mojej talii. Podskakuję lekko wystraszona tym nagłym gestem, jednak jego cichy szept mnie uspokaja.
-Nie bój się... - przylega torsem do moich pleców i gładzi dłońmi moje biodra.
Nie mogę nic poradzić na to, że moje ruchy zastygły, a woda wciąż się leje.
Chłopak wtula twarz w moje włosy i muska ustami odkryty skrawek mojej szyi, podczas gdy jedna z jego rąk powoli wędruje na mój brzuch, a druga regularnie gładzi i ściska skórę na moim lewym biodrze.
Mój oddech jest krótki i momentami urywa się, nie potrafię opanować szybkiego bicia mojego serca, podczas gdy On mnie TAK dotyka.
Przymykam oczy, gdy zasysa skórę przy moim obojczyku, nie dbam teraz o to, że zostanie po tym ślad.
Czuję ciepło jego ręki, wsuwającej się pod materiał koszulki, w której spałam, a chwilę później zjeżdża nią kilka centymetrów niżej i zaczyna kreślić palcami małe kółeczka, poniżej tasiemki moich majtek.
Z moich ust wydostaje się niekontrolowane westchnięcie, na co zaprzestaje swoje ruchy i obraca mnie przodem do siebie, uśmiechając się, zadowolony z siebie. Wpatruję się w jego błękitne tęczówki, szeroko otwartymi oczami.
-Może dokończymy wieczorem?- pyta i pochyla się w moją stronę, serce zaczyna mi szybciej walić, ale po chwili strzelam sobie w myślach mentalnego liścia, bo blondyn zakręcił lejącą się za mną wodę i z powrotem się wyprostował.
Marszczę brwi i chrząkam, chcąc się pozbyć guli formującej się w moim gardle.
Czemu on musi być tak cholernie pociągający?!
Przygryzam dolną wargę i podnoszę dłoń do jego ramienia, po czym przenoszę ją na kark i wplątuję palce we włosy chłopaka.
Widzę, jak przymyka oczy i rozkoszuje się moim dotykiem.
WoW, chociaż jedna rzecz, w której mam nad nim przewagę. Delikatnie masuję palcami skórę jego głowy, podczas gdy on, kładzie swoje dłonie na mojej talii i przybliża się do mnie pochylając się lekko, by dać mi lepszy dostęp do jego szyi. 
-Maluchu, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak na mnie działasz...- mruczy wtulając twarz w moje włosy.
Chichoczę cicho na co podnosi głowę a ja zaprzestaję swoich ruchów.
-Uwielbiam ten dźwięk.- mówi na co uśmiecham się speszona, a on pochyla się i składa delikatny pocałunek na moich ustach.
W moim brzuchu odbywa się właśnie trzecia wojna światowa, a w głowie wiruje od natłoku endorfiny. Przyciągam go za szyję, gdy powoli odsuwa się, przez co ponownie łączę nasze usta w pocałunku.
Czuję jego delikatne, malinowe wargi na swoich, jak zgrabnie się poruszają i pasują do moich.
-Muszę lecieć...- mruczy, minimalnie odsuwają się od mojej twarzy.
Wydaję z siebie jęk niezadowolenia, na co śmieje się i kręci głową.
Boże, jak ja uwielbiam jego śmiech...


-Dobrze tato... -wywracam oczami i biorę łyka coli.
-Nie zbywaj mnie krótkimi gadkami, Am. - mężczyzna kiwa na mnie palcem i podpiera się rękoma o biodra.
-Ale ja nie wiem o co ten cały szum. -mówię oburzona.
Ojciec, gdy tylko weszłam do domu, wyskoczył na mnie z krzykiem, że nie wróciłam na noc i na pewno włóczyłam się po jakiś osiedlach.
Nosz kurwa...
-Przyszła właścicielka firmy nie powinna się tak zachowywać!-krzyczy.
Robię wielkie oczy na jego słowa i wstaję, z cynicznym uśmiechem na ustach.
O nie, mój drogi...
-NIGDY nie powiedziałam, że chcę tą firmę. To po pierwsze, a po drugie... Mam zasrane prawo chodzić na imprezy, bo gdybyś nie zauważył, mam osiemnaście lat i WAKACJE!.
Wydzieram się i nie czekając na jego jakąkolwiek reakcję, idę do swojego pokoju.
Zamachuję się trzaskam drzwiami, po czym rzucam się na łóżko i z głową w poduszce wydaję  z siebie okrzyk nienawiści.
Nie będzie mi mówił co mam robić, a czego nie. Poza tym, mam w dupie tą firmę! Nigdy nie chciałam siedzieć za biurkiem i bawić się w papierkową robotę, to nie dla mnie.
Słyszę, jak BigBen wybija godzinę siedemnastą. Po wyjściu Nialla z mieszkania przyjaciółki, siedziałam u niej jeszcze dłuższy czas. Nie miałam jakieś zbytniej ochoty na powrót do domu, więc tak oto teraz leżę na miękkim materacu i zdycham z nudów.
 Wyciągam rękę i błądzę po omacku po łóżku, w poszukiwaniu komórki. Jessica jest zajęta sprzątaniem, więc nie mam po  co nawet do niej dzwonić bo i tak nie da rady się wyrwać, ale Niall... Mówił, że przyjdzie wieczorem, więc... Powiedzmy, że dla mnie TO jest już wieczór.
Gdy w końcu odnajduję urządzenie, podnoszę głowę i wybieram konkretny numer.
Sygnał...
Drugi...
Trzeci...
Czwarty...
-Co?! - Odzywa się groźnym warknięciem. Marszczę brwi i podnoszę się do pozycji siedzącej.
-Erm... Przyjedziesz do mnie, albo po mnie?- pytam, po chwili w której musiałam nabrać pewności siebie.
-Amanda?- chłopak zdaje się zdziwiony moim telefonem.
-No...- potakuję i wywracam oczami.
-Dobra, przyślę kogoś po Ciebie, bo nie mam jak się teraz wyrwać.- mówi i wzdycha na końcu.
O, nie.
-Nie, nie... -szybko zaprzeczam.- Poczekam na Ciebie...-dodaję cicho, zagryzając wnętrze policzka.
Słyszę kolejne, głośne westchnienie chłopaka i czekam na odpowiedź.
-Maluchu...- jęczy i mogę przysiąc, że właśnie przeczesuje włosy ręką.
-Może sama przyjdę?- pytam po chwili.
-Jesteś uparta. -dogryza mi, ale wiem, że w tej chwili się uśmiecha.
-Będę do godziny u Ciebie, ok?
-Myślę, że wrócę do tego czasu... Bądź ostrożna. -dodaje ostro.
Kolejny raz wywracam oczami i zaczynam się zbierać z pościeli.
-Nic mi nie będzie. -mówię i otwieram szafę, w celu znalezienia szarej bluzy blondyna.
-W razie czego, masz od razu do mnie dzwonić, jasne?
-Niall...- jęczę i przy okazji zdejmuję ją z wieszaka.
-JASNE?- warczy do słuchawki, aż przystaję w miejscu.
-Tak.- wzdycham.- Do zobaczenia.-odzywam się po chwili ciszy.
-Do zobaczenia.- powtarza moje słowa, ale mówi to takim głosem, że czuję jak rozpływam się w środku, a moje serce dudni z radości.