piątek, 31 stycznia 2014

Eighteen

 **~~**
Zmieniłam czas akcji :) 
Ejoy 
**~~**

Nie dziwię się ludziom, którzy twierdzą, że prawdziwa miłość nie istnieje. Mówią tak, bo nie chcą zaznać bólu który się z nią wiąże. W pewnej piosence, ojciec mówi synowi, by się nie zakochiwał. Mówi mu, jak bolesne jest życie i jak bardzo potrafi zranić. Jego słowa są bardzo mądre, bo chce uchronić syna przed całym złem tego świata, przed najgorszym, przed czymś, co doprowadza ludzi do szaleństwa, do rozpaczy i...śmierci.
 Nie wiem jak to jest być w kimś zakochanym, ale... Nie wiem też, jak się to objawia. W tych wszystkich ckliwych notkach na blogach większości młodych dziewczyn, pisze, że "czujesz motylki w brzuchu na jego widok". Motylki?!
Co, do cholery.
Jakie znowu motylki.... No błagam....
Rodziców nie było od kilku dni. Jessica pojechała na tydzień do ciotki w Manchesterze. A ja?
Siedzę na kanapie w pustym domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Wstaję nagle, słysząc, że ktoś wchodzi do środka. Co jest? Zdziwiona idę do przedpokoju, powoli stawiając kroki.
-Mamo? Tato? -kładę rękę na piersi, wciągając głęboko powietrze widząc rodziców, zdejmujących buty.
-Coś Ty taka zdziwiona.-  tata śmieje się i podchodzi do mnie, po czym mocno mnie ściska.
-Nie wiedziałam, że przyjeżdżacie. -marszczę brwi odsuwając się od ojca.
-Mieszkamy tutaj, słońce. Nie zapominaj.- Oh, oczywiście matka nie potrafi okazać ani odrobiny czułości.
Wywracam oczami, za co zostaję niemal od razu skarcona.
-To niegrzeczne wywracać oczami!
-Oh, Daj już jej spokój. Dopiero co przyjechaliśmy. - rzucam tacie szybkie, dziękczynne spojrzenie po czym mówię, że idę do pokoju i zostawiam ich samych.
To dziwne, że nie zadzwonili wcześniej, że w ogóle mnie nie poinformowali, że przyjeżdżają... NA całe szczęście w domu nie ma bałaganu, bo miałabym szlaban jak ich mało...
Rzucam się na łóżko i głośno wzdycham. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Teraz, gdy nie ma Jacoba, Jess pojechała na wakacyjny tydzień, zostałam całkowicie pozbawiona zajęć.
Przez sekundę myślę o Niallu, że mogłabym się z nim spotkać, ale odsuwam od siebie ten pomysł najszybciej jak tylko potrafię.
Na całe szczęście nie odezwał się do mnie przez ostatnie trzy dni. Ignoruję cichy głosik w mojej głowie, mówiący, że za nim tęsknie, po czym przeczesuję włosy prawą ręką.
Mój plan na razie działa jak należy, trzymam się od niego z daleka.
A raczej on ode mnie...
Yrgh... Nie ważne.
Staram się zapomnieć o blondynie i tym całym zajściu w tamten felerny dzień u Jake'a.
Wstaję z łóżka słysząc wołanie mamy z dołu. Powolnie schodzę na dół i ziewam przeciągle idąc w stronę drzwi, skąd dochodzi jej głos.
-Ktoś do Ciebie.- podnoszę powoli głowę na jej słowa i mało nie upadam.
O, mój boże.
Przyglądam się chłopakowi stojącemu w progu, ma na sobie granatowe jeansy oraz białą koszulkę, opinającą jego mięśnie. Włosy jak zwykle postawił na żel.
Wpatruję się w niego z szeroko otworzonymi oczami, gdy nonszalancko ściąga z twarzy okulary i zakłada je za koszulkę.
-Mamo, możesz nas zostawić ?- drżącym głosem zwracam się do kobiety na co kiwa głową z wielkim uśmiechem na twarzy i odchodzi.
Wychodzę na zewnątrz i zamykam drzwi, żeby nikt nie mógł nas usłyszeć.
Serce wali mi jak szalone, zasycha mi w gardle i nie mam pojęcia co powiedzieć.
-Dawno Cię nie widziałem.- Mówi spokojnym głosem, a nasz wzrok się krzyżuje gdy podnoszę głowę.
Wzruszam tylko ramionami, nie mogąc pokonać guli, która utknęła mi w gardle.
-Co robiłaś dwa dni temu na Terksie? - Co? Skąd on...
-Co? - rzucam szybko.
-Zadałem pytanie. -chrząka i lekko mruży oczy. Czuję, że to dopiero początek jego nerwów.
-Skąd wiesz, że tam byłam?- pytam i przy nagłym przypływie odwagi krzyżuję ręce na piersi.
Chłopak przygląda mi się, a po chwili słyszę jego pewny siebie śmiech. Unoszę brwi, nie rozumiejąc jego zachowania jednak po chwili jestem zdezorientowana na tyle, że moje ręce opadają wzdłuż ciała.
-To niebezpieczna dzielnica, Ty i twoja koleżanka nie powinnyście się tam pokazywać.- Oh. Tego już za wiele.
-Co Ci do tego, gdzie chodzę i z kim chodzę. - warczę i robię krok w przód.
-Nie podnoś na mnie głosu.- Syczy pochylając się nade mną, ale nie odwracam wzroku. Chcę mu pokazać, że nie będzie mną rządził.
-Nie mów mi co mam robić.- Odpowiadam równie wkurzona jak i on, na co unosi brew.
-Masz zakaz łażenia po nocy na tamtej dzielnicy, zrozumiano?- chwyta mnie mocno za ramię, niemal czuję jak ręka robi się czerwona.
-Wal się. - Wyrywam rękę i szybko wycofuję się do środka domu, zanim zdąża jakkolwiek zareagować.
Serce wali mi jak oszalałe, opieram się o drzwi i przekręcam w nich zamek, tak na wszelki wypadek.
Pochylam się w prawo i spoglądam na ramie, czując, jak mi pulsuje. Jest czerwone, cholera.
Szybkim krokiem kieruję się do schodów i wbiegam po nich, starając się jak najszybciej znaleźć w pokoju.
Zamykam za sobą drzwi po czym podchodzę do szafy i szukam w niej bluzki, z dłuższymi rękawami, żeby tylko rodzice nie zobaczyli tego zaczerwienienia.
Po chwili poszukiwań znajduję idealną i od razu przebieram się, nie chcąc zwlekać.
Już po chwili słyszę kolejne wołania z dołu, tym razem taty.
-Zejdź na obiad!
-Idę!- odkrzykuję równie głośno i wychodzę z pokoju.

Przeżuwam kawałek kurczaka, siedząc przy stole z rodzicami, jemy w ciszy, jedyne odgłosy to stukanie sztućców o porcelanę talerzy.
-Kto to był?- odzywa się mama a ja niemal dławię się mięsem.
Szybko przełykam to, co mam w buzi i wycieram usta chusteczką.
-Erm... Kolega.- mówię cicho i biorę łyka wody.
Kobieta uśmiecha się pod nosem i poprawia na krześle, po czym wymownie spogląda na tatę.
-Ładny ten twój kolega. - dopowiada a ja czuję, jak robię się czerwona.
O, mój boże... Serio?!
Kiwam jedynie głową, nie wiedząc co dalej powiedzieć. Jestem na niego wkurzona.
Jak on śmie mówić mi, co mam robić?! Skąd won w ogóle wie, że tam byłam? I co, do cholery tu robił, skoro nie odzywał się przez trzy, pieprzone dni!
Argh... Zamknij się, Am... Nie myśl o nim w ten sposób.
Moja podświadomość nie daje mi spokoju i co chwilę wkręca, że mi się podoba.
Tak nie jest. Nie lubię go, nikt nie będzie mówił mi, co mam robić. Poza tym, z nim wiąże się niebezpieczeństwo, nie to, że się go boję, czy coś. Ale nie chcę ponownie spotkać się z jego kumplami.

Po obiedzie, który przygotowała mama i o dziwo było dobre, idę do pokoju i siadam w fotelu w rogu pokoju. Wyciągam telefon z kieszeni i wchodzę w książkę telefoniczną. Chcę zadzwonić do Jess.
Muszę z nią porozmawiać, powiedzieć, co się dzisiaj stało. Tęsknię za nią...
Migająca koperta w rogu ekranu irytuje mnie, więc przejeżdżam palcem  po ekranie i wciskam ją.
Wstrzymuję oddech, widząc jej nadawcę.
Od: Niall
Wkurzyłaś mnie, maluchu. Do zobaczenia. 

Wpatruję się w tekst i zakrywam usta dłonią. Co ja najlepszego zrobiłam...


wtorek, 21 stycznia 2014

Seventeen

Kolejka na London Eye ciągnęła się niemal że w nieskończoność. Już wyobraziłam sobie, jak czekamy, co chwilę podsuwając się o krok do przodu. Chłopak jednak zaskoczył mnie, gdy chciałam się zatrzymać za jedną parą, a ten pociągnął mnie dalej.
-Niall... Ale tam jest kolejka...- powiedziałam szybko, machając wolną ręką.
Nie odpowiedział, tylko zaśmiał się pod nosem i brnął dalej, do przodu, na chwilę przystanął i zwolnił tempo widząc, że nie nadążam.
Podszedł do dwóch "goryli" przed kolejką, puszczając moją rękę. 
-Siema.- Usłyszałam jak przywitał się z jednym z ochroniarzy London Eye po czym uścisnęli sobie dłonie.
Przyglądałam się ich krótkiej wymianie zdań, nie rozumiejąc o co chodzi.
-Następna kapsuła jest Twoja. -Powiedział mu po chwili mężczyzna w czarnym mundurze a ten skinął mu głową i podszedł do mnie z powrotem.
-Jax nie czeka w kolejce, maluchu.- Uśmiechnął się dumnie, stając na przeciwko mnie.
-Jax?- uniosłam brwi, nie bardzo podobało mi się to przezwisko.
-No.- Oblizał delikatnie usta i wyprostował się.
-Wolę Niall.- Powiedziałam cicho, wzruszając ramionami.
Chłopak podszedł bliżej, aż przeszły mnie ciarki gdy poczułam jego chłodny oddech na twarzy. Podniosłam wzrok napotykając błękit jego oczu.
-Ewentualnie.- Szepnął i musnął ustami mój policzek, by po chwili odsunąć się.
Stałam oszołomiona tym nagłym gestem, że nawet nie poczułam jak chwyta mnie za rękę a ja zdezorientowana szłam za nim, aż do wejścia do kapsuły.
Boże... on mnie pocałował... W policzek. Ale to nie ważne gdzie. POCAŁOWAŁ MNIE.
Nie rozumiem tego chłopaka... Jest strasznie pogmatwany, w dodatku niebezpieczny.
Aż boję się pomyśleć, co może mi się stać, gdy mu podpadnę, albo któremuś chłopakowi z gangu...
Nagłe przerażenie omiotło mój umysł i zaczęłam panikować. Co, jeśli na prawdę Niall może mnie skrzywdzić?  Co, jeżeli mnie zabije... O, mój boże...
Weszliśmy do kapsuły i od razu wyciągnęłam dłoń z jego uścisku, nie chcąc widzieć jego reakcji, podeszłam do barierki przy szybie i wpatrywałam się w wodę.
Wielkie zdziwienie wymalowało się na mojej twarzy, gdy spostrzegłam, że kapsuła ruszyła, a jest w niej tylko nasza dwójka.
Niemal od razu poczułam, jak moje serce zaczyna szybciej bić, gdy tylko chłopak zrobił kilka kroków w moją stronę.
-Co Ci jest?- zapytał robiąc zdziwioną minę i stanął obok.
-N...nic.- Pokręciłam głową chcąc wyglądać wiarygodnie.
-Nie potrafisz kłamać, Amanda.- westchnął i lekko przeciągnął moje ramię, bym na niego spojrzała.
Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, za bardzo bałam się jego reakcji.
No właśnie... Bałam się tego, że może na mnie naskoczyć, że może nie zapanować nad swoją złością i zrobić mi krzywdę... Nie obawiałam się samego jego, wręcz go... lubiłam. Ale jego agresywna strona gangstera straszliwie mnie przerażała.
-Co się dzieje? - usłyszałam cichy głos chłopaka.
Powiedz mu. Nie bądź tchórzem, Am!
-Chodzi o to, że... -zaczęłam ale wielka gula formująca się w moim gardle nie pozwoliła mi na kontynuowanie.
-Hej, co jest?- Potarł delikatnie moje ramię, wywołując nagłe ciepło w tamtym miejscu.
-Ja... ja się...boję...- Odwróciłam głowę w drugą stronę, bojąc się reakcji blondyna.
-Przestań...- zaśmiał się cicho.- Nic Ci się nie stanie, kapsuła jest zamocowana tak, że nawet tornado jej nie strząśnie. -Powiedział pocieszająco.
Nie o to chodzi, idioto! Nie mogłam opanować swojej podświadomości, torturowałam samą siebie, dusząc to wszystko w sobie. Kiwnęłam tylko głową, dając mu do zrozumienia, że jest okej i podziwiałam widoki, próbując się uspokoić.


Już dziesięć minut temu, siedziałam na kanapie w domu z komórką w dłoni i wybierałam numer do Jess. Teraz czekałam na nią, bo zgodziła się przyjść i ze mną porozmawiać.
Nerwowo tupałam nogą o panele, nie mogąc opanować emocji. Musiałam z nią pogadać, potrzebowałam swojej przyjaciółki i to cholernie mocno.
W końcu usłyszałam dźwięk dzwonka i szybko skierowałam się do drzwi, od razu je otwierając.
-Jess...- wyszeptałam i rzuciłam się na nią z mocnym uściskiem. Już po chwili także mnie przytuliła i skinęła głową, byśmy weszły do środka.
Usiadłyśmy na kanapie, podkurczyłam nogi pod pupę i wzięłam głęboki oddech.
-Spotykasz się z nim?- No tak... ta dziewczyna nie ma żadnych skrupułów...
Pokręciłam przecząco głową, zgodnie z prawdą.
-To o co w tym wszystkim chodzi?! - warknęła zdenerwowana i przeczesała dłonią swoje gęste, blond włosy.
-Bo...- zająknęłam się.- Jacob zadłużył się u Dangersów....- powiedziałam cicho, nie znając jej reakcji.
-CO?!- wykrzyknęła i od razu zakryła usta dłonią.
-Też o tym nie wiedziałam, ale po jego nagłym zniknięciu i... uprowadzeniu mnie...- dodałam cicho, jednak przerwała mi.
-STOP. -Spojrzałam na nią, gdy zrobiła wielkie oczy.- Jak to... uprowadzeniu?!
Przygryzłam dolną wargę, spuszczając głowę w dół i zmusiłam się do wygadania. Potrzebowałam tego.
-Gdy przyszli po Jake'a... Zabrali też mnie... Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodziło... do czasu.... -zaczęłam, a ona słuchała, przerażona z każdym moim kolejnym słowem.

-O, mój boże!- wyszeptała panicznie i przytuliła mnie mocno do siebie, gdy opowiedziałam jej wszystko aż do dnia dzisiejszego włącznie.
-Jess... Ja się go boję... - Jęknęłam pociągając nosem i wytarłam dłonią mokry od łez policzek.
-Shhh.... Poradzisz sobie, pomogę Ci, skarbie... - powiedziała, głaskając mnie pocieszająco po plecach.
Prawa była taka, że okropnie się bałam Horana, nie wiedziałam w co się pakuję, a teraz tego żałuję. Ten chłopak zabijał ludzi i nawet nie wiem czy dalej tego nie robi. Każdy mądry człowiek trzyma się od niego z daleka... A ja? Ja boję się mu odmówić, wiem, że dla niego to nie problem, by się mnie pozbyć. Jest przywódcą wielkiego gangu, którego strzeże się cały Londyn i  okolice.
Ja pierdole...
-Wiesz co...- odsunęła mnie od siebie i poprawiła mi włosy. -Wiem, że się go boisz, każdy się boi. -mówiła spokojnym głosem. -Ale musisz być silna. Rozumiesz? Nie możesz okazać swojej słabości, nie spotykaj się z nim. Nie odbieraj telefonów, nie odpisuj na smsmy, nie otwieraj drzwi, gdy przyjedzie.
-Ale nie wiem czy potrafię....- jęknęłam i usiadłam prosto.
-Am...- westchnęła. -Nie potrafisz, czy nie chcesz? -spojrzałam na nią z obawą.
Co? Ale... Nie. Ja się go boję... Co z tego, że uwielbiam jego szczery uśmiech i dźwięk jego chichotu, co z tego, że mi się podo...NIE.
On wiąże się z samymi kłopotami, z lękiem, ze strachem...
-Am?- pokręciłam głową wracając do przyjaciółki.
-Pomóż mi... Ja już nic nie rozumiem....- Wyrzuciłam ręce w powietrze i wstałam pod wpływem emocji.
-Podoba Ci się. -stwierdziła na co obrzuciłam ją morderczym spojrzeniem.
Gdyby wzrok mógł zabijać, już dawno leżałaby trzy metry pod ziemią.
-Nawet nie próbuj zaprzeczać, Jax jest mega przystojny.- zaśmiała się, na co sama nie mogłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ale jest taki porywczy... -powiedziałam cicho, po chwili przerwy.
-Ergh... Odpuść. Am, nie pakuj się w to bagno, nawet jeśli wygląda ono jak bóg.
Spojrzałam na nią i kiwnęłam głową, biorąc głęboki oddech.
To niebezpieczne. Ona ma rację. Będę silna, nie okażę strachu. Dam radę.

czwartek, 16 stycznia 2014

Sixteen

Niemal od razu podbiegałam do chłopaka, przyciągając go do siebie. kilka łez spłynęło po moich policzkach ale wiedziałam, że to dopiero początek.
-Jesteś cały? -zapytałam po chwili ściskania.
-Trochę poobijany ale przeżyję. -posłał mi blady uśmiech i założył mi kilka pasm włosów za ucho.
-O co w tym chodzi? Dlaczego Ci to zrobili ?- zapłakałam patrząc na jego pełną sińców twarz.
-Nie mogę ci powiedzieć...- westchnął i skinął głową na kanapę byśmy usiedli.
-Nikt nie chce mi nic powiedzieć! Dlaczego?! O co tu chodzi? -wybuchłam wybierając oczy.
-Będzie dobrze... Nie martw się na zapas...
-Nie... Nie mów mi, żebym się nie martwiła, bo dobrze wiesz, że i tak będę.
Chłopak westchnął i przeczesał ręką włosy.
-Nie mówiłem wam o wszystkim...- zaczął cicho, przyciągając moją uwagę.
-Co masz na myśli?
-Ja... zadłużyłem się u Dangersów...
Spojrzałam na niego nie wiedząc za bardzo co powiedzieć, jedynie się domyślałam.
-Na...narkotyki?-Z trudem to słowo wyszło z moich ust.
-Tak...-zamknęłam oczy czując jak brakuje mi powietrza.
-N-nie mogę w to uwierzyć... jak mogłeś ?! nic mi nie powiedziałeś, ukrywałeś to całe bagno przede mną.... jaka ją byłam głupia.... -wstałam nagle i chodziłam w kółko pełna nerwów.
-To nie tak, że nie chciałem Ci powiedzieć.... po prostu nie mogłem.-chłopak zaczął się bronic, pochylając na kanapie.
-Nie... to...to jakiś żart, tak? płakałam przez noce, nie wiedząc gdzie jesteś i czy jesteś cały, martwiłam się, a dostaję w zamian kłamstwa. Parszywe kłamstwa, o które bym Cię w ogóle nie podejrzewała... -spięłam się i powiedziałam, co mi leży na sercu, po chwili odwracając się w stronę okna.
-Żałuję, na prawdę żałuję że musiałem was oszukiwać. Proszę Cię, Am... spójrz na mnie... przepraszam.- Szepnął cicho, wstając i podszedł do mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się by spojrzeć mu w oczy.
-Co teraz z tobą będzie ? -zapytałam cichym głosem.
Jake zawahał się na chwilę, ale ostatecznie mi odpowiedział.
-Muszę wyjechać. - że co ?! już otwierałam usta by coś powiedzieć ale chłopak przerwał mi.
-Wrócę... po prostu muszę odpracować dług.
Spojrzałam w jego pełne troski oczy i po prostu się w niego wtuliłam. Wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. Nie miałam żadnego wpływu na gang, bałam się go. No... może nie całego. Harry wydawał mi się w porządku.
- Co u Jess? - zapytał a ja momentalnie się skrzywiłam i odsunęłam kawałek.
- Nie odzywa się do mnie, od kiedy zobaczyła mnie z Niallem na zakończeniu... -wyruszyłam ramionami, pociągając nosem.
-Co? Jak to z Niallem? -chłopak nawet nie starał się ukryć zdziwienia.
-To... długa historia. Nie martw się. -posłałam mu blady uśmiech odwracając wzrok.
-Zrobił Ci coś? szantażuje Cię?!- pd razu zaczął sie unosić.
-Nie, nie, nie. Spokojnie, Jake...-westchnęłam przeciągle.
-Ja po prostu się martwię...
-Nie musisz.-Nagle oboje zwróciliśmy twarze ku wejściu, gdy Niall wcisnął swoją wypowiedź w naszą rozmowę.
Blondyn podszedł do nas a za nim weszło dwóch osiłków i stanęli przy moim przyjacielu.
Niall skinął na nich głową, na co chwycili Jacoba za ramiona i chcieli go wyprowadzić.
-Poczekajcie!- Krzyknęłam podbiegając do nich, ale jeden z nich odsunął mnie bez problemu jedną ręką.
-Niall... proszę....-poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy.- Daj mi się z nim pożegnać... -spojrzałam na jego twarz, która w tym momencie nie wyrażała żadnych emocji. Wpatrywał się we mnie chwilę po czym wywrócił oczami i skinął ręką na goryli na co puścili chłopaka w ciągu sekundy.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, wiedząc, że trochę może minąć do naszego następnego spotkania.
-Wróć do mnie...-Szepnęłam w jego pierś.
-Wrócę. A ty... trzymaj się, Am... po prostu się trzymaj. -Westchnął tuląc mnie do siebie.
-Zabierzcie go.- rozkaz blondyna został natychmiast wykonany a my zostaliśmy rozdzieleni.

Siedziałam cicho w samochodzie blondyna, czekając aż wyjdzie z tego cholernego domu. Nie miałam bladego pojęcia, co on tam jeszcze robił, powiedział mi tylko, żebym wsiadła do auta, a on zaraz wróci. Zaraz... Jego zaraz trwało już dobre dziesięć minut.
Westchnęłam głośno, próbując się na czymś skupić, ale najzwyczajniej w świecie mi się nudziło. Nie chciałam myśleć o tym, gdzie jest Jake. Bałam się tych myśli i utrzymywałam się w pewności, że "niedługo" się zobaczymy.
Klepnęłam się dłonią w czoło, widząc kluczyki w stacyjce, że o tym wcześniej nie pomyślałam...
Przechyliłam się w stronę kierownicy i przekręciłam kluczyk, odpalając samochód, gdy już to zrobiłam, usiadłam normalnie i włączyłam radio.
Chwilę skakałam po kanałach, aż w końcu zostawiłam na The Hits Radio i oparłam się wygodnie o fotel, słuchając dźwięków "Deamons".
Zdziwienie, jakie wymalowało się na twarzy chłopaka, gdy wyszedł z budynku i zobaczył odpalony silnik było nie do opisania. Szybkim krokiem podszedł i szybko wsiadł do środka od razu piorunując mnie wzrokiem.
-Nie odpalaj auta, gdy nie ma kierowcy, Amanda. To niebezpieczne. -syknął wściekle i ruszył z podjazdu.
Boże, chłopie. Ogarnij się...Nic by mi się nie stało... Wywróciłam oczami i westchnęłam.
-Nie wywracaj na mnie oczami.- Warknął gardłowo nawet na mnie nie patrząc.
Jak on to, do cholery zauważył?!
-Gdzie jedziemy?- zapytałam, widząc, że zmierzamy w nieznanym mi kierunku.
-Doszedłem do wniosku, że przyda Ci się dobre rozpoczęcie wakacji.- uśmiech formował się w kąciku jego ust, ale skutecznie go zwalczył. -Zobaczysz.
-Powiedz mi.- fuknęłam krzyżując ręce na piersi i wyprostowałam się.
-Chciałabyś.- zaśmiał się krótko i znów przybrał poważną minę.
-A żebyś wiedział, że bym chciała.- Wyrzuciłam ręce w powietrze, pełna frustracji.
Chłopak spojrzał na mnie z uniesioną brwią i zaśmiał się głośno.
Pięknie, śmieje się ze mnie.
-Nie wkurzaj mnie.- mruknęłam i odwróciłam się od niego, wpatrując w obraz za szybą.

Jechaliśmy kilkanaście minut, aż w końcu dotarliśmy do... centrum miasta. Co?
Rozejrzałam się niespokojnie,  nie wiedząc o co tu chodzi. Blondyn zaparkował przy jednym ze spożywczaków i wysiadł, podchodząc z mojej strony, by otworzyć mi drzwi. Gentelman. WoW...
-Po co tu jesteśmy?- zapytałam. Brawo dla mnie, idiotko.
-Byłaś kiedyś na London Eye?
Co?
-Ym. Nie...- zdziwiłam się trochę.
-No to masz okazję być.- Uśmiechnął się tym swoim pięknym uśmiechem i skinął głową w stronę ogromnej  kolejki.
Ledwo ruszyliśmy z miejsca, poczułam jak ujmuje moją dłoń w swoją. Spojrzałam najpierw na nie, a później na niego, ale był obojętny. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, nic.
Za to ja, poczułam przyjemne ciepło w brzuchu i mimowolnie uniosłam kącik ust, lekko ściskając jego rękę.

niedziela, 12 stycznia 2014

Sorry...

Przepraszam, że tyle nie ma rozdziału, ale najzwyczajniej w świecie nie mam czasu, żeby go dokończyć... 
Postaram się jak najszybciej go dodać... 
+Komentujcie :)

xx

wtorek, 7 stycznia 2014

Fifteen

No i pierwszy dzień wakacji w połowie przespany. Obudziłam się przed trzynastą, przez ten nieszczęsny telefon... Warknęłam pod nosem i po omacku odnalazłam go w czeluściach pościeli, od razu odbierając.
-Zabije Cie... -mruknęłam próbując kolejny raz zasnąć.
-To nie będzie takie proste.- Usłyszałam stłumiony głos Nialla.
Momentalnie otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku poprawiając telefon przy uchu.
-Uwierz, jak chcę to potrafię. -Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Mogę Ci nawet pomóc.- niemal mogłam wyczuć jego cwany uśmieszek.
Westchnęłam i ponownie opadłam na łóżko, przymykając oczy.
-Nie zasypiaj.- Powiedział cicho, jakby widząc co robię.
-Ja wcale nie...aaaah śpię...- Ziewnęłam głośno przez co zaczęliśmy się oboje śmiać.
Nastała cisza, ale żadne z nas nie rozłączyło się, ani nie chciało się odezwać. Było miło, po prostu miło.
Wczorajszego popołudnia Niall odwiózł mnie pod same drzwi i... przytulił. To było bardzo, ale to bardzo dziwne, ale poczułam nieznane mi mrowienie w brzuchu. Chłopak nie bardzo wiedział co zrobić, więc po prostu przysunął się i objął mnie ramionami, chwilę zajęło mi zorientowanie się, co się dzieje i także objęłam go w pasie, lekko przyciskając do swojego ciała.
Po tym zdarzeniu, odsunął mnie od siebie na kilka centymetrów, uniósł kącik ust, w słodkim uśmiechu i szepnął "pa", po czym odwrócił się na pięcie i wsiadł do samochodu, a ja z wymalowanym uśmiechem na ustach, weszłam do domu.
-Amanda... -wyszeptał, gdy już prawie spałam.
-Mhmmm...- mruknęłam na wydechu i poczułam jak telefon zsuwa się z mojego policzka na pościel.
-Otwórz oczy...- usłyszałam jego głos, a po chwili poczułam ciepły oddech na twarzy.
Co? Coś tu jest nie tak...
Powoli uchyliłam powieki i jakby nie dowierzając, zamrugałam kilkukrotnie.
Przy mojej twarzy kucał Niall. Ale, jak on się tutaj znalazł?! Przecież, sekundę temu rozmawialiśmy przez telefon... O, boże...On jest niemożliwy.
-Co tu robisz?-zapytałam przecierając dłonią oczy, wciąż leżąc na boku.
-Wiedziałem, że nie wstaniesz jak zadzwonię, więc przyjechałem. -zaśmiał się cicho.
Westchnęłam głośno i ziewnęłam, obracając się na plecy.
-Zamykałam wczoraj drzwi.- zmarszczyłam brwi, odwracając w jego stronę głowę.
-Poważnie sądzisz, że nie dam rady wejść do domu z zamkniętymi drzwiami?- Uniósł zabawnie brew i dźwignął się na rękach, siadając na skraju łóżka.
-Dobra, wygrałeś.- Zaśmiałam się na co zawtórował mi, wciąż mi się przyglądając.
-Wstawaj.- Zarządził, nagle zmieniając ton głosu na pełen powagi.
Zmarszczyłam brwi, nie bardzo rozumiejąc jego zmiany nastrojów, lecz pod wpływem jego stanowczego wzroku, nie chcąc za bardzo pokazać uległość, powoli odrzuciłam kołdrę na bok i leniwie wstałam z miękkiego materaca.
-Tak właściwie, to po co mam wstawać?- mruknęłam niezadowolona, szperając w szufladzie w poszukiwaniu sparowanych skarpetek.
-Nie chcesz zobaczyć się z Jacobem?
O, mój Boże. Jacob. Niall właśnie zabiera mnie do Jake'a. O, boże...
Ostatnim razem jak go o niego zapytałam, bałam się, że nie przeżyję tej sytuacji... a tu takie coś...
W tym momencie moje ruchy zatrzymały się, a ja ledwo łapiąc oddech odwróciłam się w stronę blondyna  i spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Po-poważnie?
-Nie, na żarty.- Wywrócił oczami niewzruszony. Wrócił oschły Niall...
W ciągu kilku minut byłam już gotowa do wyjścia, chłopak czekał na mnie przed domem z odpalonym już silnikiem swojego Range Rovera.

Nie wiedziałam czemu, ale strasznie się denerwowałam przed spotkaniem z przyjacielem, którego nie widziałam od  kilku dni... W sumie, to wiedziałam czemu. Wiedziałam i bałam się widoku, jaki mogę zastać. Nawet nie chciałam myśleć o tym, co gang Nialla mógł mu zrobić...
Potrząsnęłam głową i odgarnęłam włosy do tyłu, biorąc głęboki oddech.
-Chodź.- Głos chłopaka przywrócił mnie na ziemię.
Rozejrzałam się dookoła, odpinając pas. Byliśmy na jakimś osiedlu... Każdy dom wyglądał tutaj tak samo, czułam się jak w Harrym Potterze, na ulicy Little Whinging...
Wysiadłam z auta, starając się delikatnie zamknąć drzwi, żeby ten znowu na mnie nie nawrzeszczał, po czym szybkim krokiem skierowałam się w jego stronę.
Szliśmy obok siebie na drugą stronę ulicy, gdzie otworzył furtkę i przepuścił mnie pierwszą, po czym szybko wyminął mnie i otworzył drzwi od domu.
Moje serce z każdym krokiem biło coraz bardziej, próbowałam brać głębokie oddechy, ale to na nic.
Szłam przez mały przedpokój, czując za plecami blondyna.
W końcu dotarłam do salonu, szybko omiotłam go wzrokiem i zobaczyłam siedzącą na kanapie, tyłem do mnie postać, a na przeciwko niej stało dwóch mięśniaków z wrogimi wyrazami twarzy.
Nie miałam pojęcia, że wstrzymuję oddech, dopóki nie poczułam na biodrze dłoni Nialla i nie zachłysnęłam się nagle powietrzem.
Blondyn skinął głową na tych dwóch i bez słowa opuścili dom, spojrzałam się na niego nie wiedząc co począć, ale on wybrnął z tej sytuacji, najwyraźniej miał już wszystko zaplanowane...
-Masz dziesięć minut, maluchu.- szepnął muskając ustami moje ucho i wyszedł.
Wpatrywałam się w postać na kanapie, dobrze wiedząc kto tam siedzi. Zrobiłam niepewne kilka kroków w przód, do póki przyjaciel nie odwrócił się, a ja momentalnie zakryłam usta dłonią, czując jak do moich oczu napływają łzy.
-Jake...- wyszeptałam i poczułam jak pierwsze krople spływają po moich policzkach. 

sobota, 4 stycznia 2014

Fourteen

 **~~~**
Kolejny chapter pisany na telefonie, na szczęście tylko połowa :) xx
**~~**

Nasza "podroz" w ciszy, ktora zarzadzil Niall,przerwal jego dzwoniacy telefon. Chlopak westchnal po zobaczeniu kto dzwoni i odebral po chwili.
-Co chcesz?- mruknal do sluchawki.
Chwila ciszy.
-Co?! -wykrzyknal, az podskoczylam.-Jade. -Rozlaczyl sie i zawrocil nagle samochod, dobrze,ze zawsze zapinam pas bo wyladowalabym z twarza w szybie.
-Czemu zawracamy? -zapytalam cicho, bojac sie, ze zaraz na mnie naskoczy.
-Musze zajechac do domu.-ucial.
Do domu?  Cholera!  Ja nie chce tam jechac.... tam jest Tom, reszta.... O, Boze.
-Nie. Nie chce. Odwiez mnie.-Zaczelam panikowac, nie chcac tam byc.
-Uspokoj sie.- Warknal i przyspieszyl.
-Ale Niall...
-Nie.-spojrzal na mnie.- Nie panikuj, nic Ci nie bedzie.
Otworzylam usta,zeby cos powiedziec, ale podniosl reke mierzac mnie wzrokiem, wiec wolalam sie nie odzywac.
Najwyzej poczekam w aucie. Tak, zamkne sie i poczekam...
Po przyjezdzie na miejsce, chlopak wysiadl a ja dalej siedzialam.
-idziesz? - Otworzyl z mojej strony drzwi i uniosl brew.
-Nie ma mowy.-mruknelam i zalozylam rece na piersi.
-Chodz.- wywrocil oczami i odpial moj pas.
-Nie.-mimo jego prob wyciagniecia mnie z auta, nie dalam za wygrana.
-Amanda, nie mam na to, kurwa czasu. Wychodz z tego jebanego samochodu. -Powiedzial niskim glosrm, zaciskajac reke na drzwiach.
Przygryzlam policzek, nie chcac  dopuscic do lez.
-Ej!-uslyszelismy krzyk Harrego.-Dawaj! -zwrocil sie do Nialla, idac w nasza strone.
-Pojdziesz z Harrym.-Zwrocil sie do mnie blondyn, mowiac glosem nie znoszacym sprzeciwu. Spojrzalam sie na nich obu i powoli wysiadlam z auta.
-Jaka sukienka...-zacmokal brunet za co dostal po glowie od Nialla.
-Badz z nia przez ten czas.-powiedzial blondyn gdy szlismy do drzwi.
Chlopak widzac moje zawahanie zwrocil sie do loczka.
-Jezeli Tom tylko sie zblizy, mozesz mu wpierdolic.
-Z przyjemnoscia.-zasmiali sie oboje i weszlismy do srodka.
Dom wydawal sie byc pusty, ale krzyki gdzies z glebi zaprzeczaly temu twierdzeniu. Niall szybkim krokiem poszedl w tamta strone, a mnie Harry zaciagnal do kuchni.
-Chcesz cos do picia?-Zapytal otwierajac lodowke i wyjal sobie piwo.
-Na pewno nie to co Ty.- zasmialam sie a ten tylko sie usmiechnal.
-Mamy jeszcze cole i jakis sok.-Dodal zagladajac do szafki.
-Cole.
Chlopak wyjal puszke i podal mi, na co skinelam glowa w podziekowaniu i usiadlam na wysokim krzesle przy wysepce kuchennej.
-Jakies plany na wakacje?  -zapytal podpierajac sie o zlew.
-Nie sadze... chyba, ze rodzice znowu cos wymysla...-wzruszylam ramionami.
-Moge sie zalozyc, ze jak nie oni to Jax cos wykombinuje. -Zasmial sie pod nosem.
-Co masz na mysli? -Unioslam ciekawa brew.
-No wiesz... Tak jakby jestes jego pierwsza dziewczyna.-wzruszyl ramionami i odwrocil wzrok.
Ze co? 
-Ale ja nie jestem jego dziewczyną... -zmarszczyłam brwi i wzięłam łyka napoju.
-Chodzi mi o to, że... szlag by to... za dużo gadam.- Przeklął pod nosem.
-Jak zacząłeś, to skończ.- Spojrzałam na niego znacząco  na co wywrócił oczami.
-Wiesz... To on jest przywódcą Dangers, i raczej nie marnował nigdy czasu na jakieś dziewczyny...- zaczął mówić, dziwnie gestykulując. Uniosłam brew.
-Bez urazy, oczywiście. -Widząc moje zmieszanie, dodał po czym machnęłam ręką, by kontynuował.
-W tym sensie, że zawsze były takie na jedną noc, Jax nigdy nie miał jakiegoś wielkiego szacunku do lasek, przeruchał je i do widzenia. -Zrobiłam wielkie oczy i niemal zachłysnęłam się colą.
Podszedł szybko i poklepał mnie po plecach, wzdychając.
-Okej?- zapytał na co kiwnęłam głową.
-Po prostu... To trochę... dziwne...- przyznałam uciekając wzrokiem.
-Dlatego też jesteśmy w jebanym szoku, że utrzymuje z Tobą kontakt.-Powiedział niemal od razu.
-Co? - spojrzałam na niego, czując jak moja twarz wykrzywia się w grymasie.
Super...
-Nie myśl, że Cię nie lubię, czy coś. -Podniósł ręce w geście obronnym na co zaśmiałam się krótko.
-Więc... Jax...- Nie wiem dlaczego, ale strasznie dziwnie wypowiadało mi się jego pseudonim, jakoś tak... obco.
-Tak, tak, tak. -Chłopak wywrócił oczami.- Tak jakby dziwkarz, ale nie mów mu, że tak go nazwałem, bo dostanę po pysku.
-Ym... Nie ma sprawy...- Zmieszałam się.
Dziwne uczucie w środku spowodowało, że poczułam się źle, gdy tylko pomyślałam o tym, że Niall sypia z dziewczynami tylko dla seksu, że nie szanuje ich...
To dziwki, idiotko! 
Moja podświadomość niemal od razu zareagowała, broniąc blondyna w mojej mózgowej bitwie.
W sumie miała rację... Ale nie. Dlaczego w ogóle się z nim zadaję?!
Bo Ci się podoba, kretynko!
Ygh.... Nienawidzę siebie za tą mende, co siedzi wewnątrz mojej głowy.
-Żyjesz?- usłyszałam pstrykanie przed oczami i po chwili potrząsnęłam głową.
-Zamyśliłam się.- Chłopak zaśmiał się i dokończył piwo.

Siedzieliśmy w kuchni już jakieś pół godziny, aż powoli zaczynałam tracić cierpliwość i byłam już znudzona opowiadaniami Harrego... Chwilami nawet mnie denerwował, gdy rzucał jakieś cwaniackie teksty, nie wiem co sobą reprezentując.
Westchnęłam głośno, na co chłopak nawet nie zareagował, tylko dalej gadał coś o jakimś samochodzie, jak to go naprawiał i co tam mu się przydarzało.
W pewnym momencie usłyszałam śmiech kilku osób, na co Harry przestał gadać i podnieśliśmy wzrok na cztery postacie, wchodzące do kuchni.
-Ou...- Jeden z nich gdy mnie zobaczył, od razu się zamknął.
Spojrzałam na niego ze strachem ale po chwili zorientowałam się, że nie ma tutaj Toma.
Moje szczęście nie trwało nawet sekundy, gdy uświadomiłam sobie, że do kuchni wszedł mój porywacz i ten, który całował mnie po szyi.
Grymas niemal od razu wpełzł na moją twarz, a serce zaczęło mocniej bić.
Mulat przystanął i zatrzymał na mnie swój wzrok, lekko się uśmiechając.
-Erm... Chłopaki? -Loczek chyba widział moje zmieszanie i spróbował ich jakoś ruszyć, żeby nie stali tak gapiąc się na mnie.
-Jak długo tu jesteś?- Zwrócił się do mnie szatyn, z dziwnym znamieniem na szyi.
Nie wiedziałam, czy mam się odezwać, czy też nie, ale w ostatniej chwili postanowiłam nie dać za wygraną i udawać pewną siebie.
-Nie wiem.- wzruszyłam ramionami. -Pół godziny?- Nie będąc pewną odwróciłam twarz w kierunku Harrego.
-Taaa, jakoś tak.-Odpowiedział niemal od razu.
-Jax Cie tu przyprowadził? -zapytał mulat, na co moje serce zaczęło szybciej bić.
Spojrzałam na niego, wpatrywał się we mnie, zawzięcie nad czymś myśląc.
Otworzyłam usta, by mu odpowiedzieć, ale w tym momencie wszedł Niall lustrując wszystkich groźnym wzrokiem.
Żyłka na jego szyi była uwypuklona, a on sam zaciskał szczękę, cholera. Jest wkurzony.
-O co tu chodzi?- zapytał powoli, a oni spojrzeli po sobie.
-Przywiozłeś ją tu?- odezwał się mój oprawca.
-Masz z tym jakiś problem?- Niall uniósł brew wchodząc głębiej do pomieszczenia.
-Nie... Ale to jest jakieś porąbane...- mruknął pocierając kark.
-Zayn, lepiej nie zaczynaj...-Ostrzegł go ten szatyn ze znamieniem.
A więc ma na imię Zayn...
-Nie chce Ci, kurwa przypominać, że to Ty spierdoliłeś robotę.- Blondyn warknął podchodząc do niego i stając z nim twarzą w twarz.
-Skąd miałem wiedzieć, że ma z Tobą coś wspólnego?!- Podniósł głos oddalając się o krok.
-Chłopaki, dajcie już spokój.
-Liam, zamknij się.- Niall syknął do szatyna.
Oh, Liam...
-Słuchaj, to, że łaskawie puściłem w niepamięć to, co zrobiłeś, nie znaczy, że nie mogę sobie o tym przypomnieć! -Krzyknął  popychając Zayna w tył.
Zakryłam usta dłonią, by nie wydostał się z nich krzyk.
-Jax, uspokój się!-Harry podbiegł i chciał odciągnąć blondyna, ciągnąc go za ramię.
-Styles, obiecuję, że jeżeli mnie nie puścisz to wpierdolę Ci jak nigdy...- wysyczał cicho, wciąż wpatrując się w mulata.
Loczek westchnął i puścił go, po czym podszedł z powrotem do mnie.
-Daj spokój...- W momencie, w którym Zayn wywrócił oczami, blondyn zamachnął się i uderzył go pięścią w twarz.
Zachłysnęłam się powietrzem, widząc tak wściekłego chłopaka.
-Ha-Harry, zrób coś...- powiedziałam cicho potrząsając jego ramieniem.
-Spoko, zaraz przestanie. -Uśmiechnął się do mnie i wrócił do oglądania rozmowy.
Boże....
Zayn podniósł się z podłogi i niemal od razu skierował się do wyjścia z domu. Wystarczyło jedno spojrzenie blondyna, żeby chłopacy stojący w przejściu, odsunęli się.
Moje serce wybijało szalony rytm, wpatrywałam się jak Niall bierze szklankę i nalewa sobie wody z kranu, po czym bierze kilka łyków, następnie strzepuje kropelki z dna i odkłada ją na suszarkę.
-Co?- spojrzał na mnie robiąc głupią minę.
-Nic... -mruknęłam, pragnąc odwrócić wzrok, ale nie mogłam. To tak, jakby jego oczy były dwoma magnesami, a mój wzrok szpilką, którą on przyciąga. 
-Mów. -sapnął opierając się o blat, obok Liama.
Przygryzłam dolną wargę, ale widząc jego zmieniający się wzrok, od razu wypuściłam ją z uścisku zębów.
-Możemy już jechać do domu?-zapytałam nieśmiało, tym razem przenosząc wzrok na Liama, który zaśmiał się cicho pod nosem.
-Taaa...- Blondyn mruknął i trącił szatyna ramieniem, idąc w moją stronę.
-Narazie!- Liam pomachał mu, niczym dziecko a ten wystawił w jego stronę środkowy palec co wywołało śmiech u wszystkich tu zebranych, oprócz mnie.
-Chodź.- Powiedział z pełnym uśmiechem, na co sama się rozweseliłam.
Mówiłam już, że uwielbiam uśmiechniętego Nialla?

środa, 1 stycznia 2014

Thirteen

Siedziałam na plastikowym krzesełku, obok koleżanek z klasy, nie mogąc się skupić na tym, co mówią dyrektorzy i przedstawiciele rady rodziców. Moje myśli były w pełni skupione na Jacobie i Niallu. Modliłam się, by nic mu się nie stało, jednak byłam cholernie ciekawa o co w tym wszystkim chodzi.
Niall odjechał chwilę po naszej "sprzeczce", mówiąc, że ma sprawy do załatwienia.  Bałam się nawet myśleć o tym, co musi "załatwić". Trudno było mi go rozgryźć, ale byłam pewna, że potrafi być dobry, z resztą... już mi to udowodnił...
-Bezpiecznych wakacji, moi drodzy! Bawcie się dobrze!-Usłyszałam słowa zakończenia tej całej szopki, wszyscy wstaliśmy, klaszcząc w dłonie i powoli rozchodziliśmy się.

-Wyjeżdżasz gdzieś, Am?- Zapytała Charlotte, z którą właśnie opuszczałam teren szkoły,
-Nie wiem...-wzruszyłam ramionami.- Chyba zostaję tutaj, ale nigdy nie wiadomo co wymyślą rodzice.- Posłałam jej lekki uśmiech na co zarzuciła mi rękę na ramiona.
-W razie czego, wpadaj do mnie, na pewno zrobię nie jedna impreze.- zaczęła się śmiać.
-Wariatka.- Skwitowałam dołączając do rechotu koleżanki.
-Masz czym wrócić?-Zapytała, gdy dotarłyśmy na parking.
-Erm... nie bardzo...- mruknęłam poirytowana
-To chodź! Przyjechał po mnie Marcus, podrzucimy Cię do domu.- Powiedziała wesoła, na co uśmiechnęłam się wdzięcznie i z ulgą ruszyłam z nią do samochodu jej chłopaka.
Gdy tylko podeszłyśmy do jego auta, ta rzuciła mu się na szyję i obdarowała go czułym pocałunkiem, uśmiechnęłam się na ten widok i lekko zawstydzona odwróciłam wzrok.
-Am!- krzyknął i podszedł, by mnie przytulić.
-Marc!- Odwzajemniłam uścisk i odsunęłam się od chłopaka, mając uśmiech na twarzy.
-Dawno Cie nie widziałem, co słychać?
-Nic ciekawego, u mnie po staremu.- zaśmiałam się z żenady własnego życia.
-Oh, na pewno coś tam jest, cwaniaro.-poruszył znacząco brwiami na co parsknęłam śmiechem wraz z Charlotte..
-Nie... nie.- Powiedziałam czując piekące policzki.
-Jasne, jasne.- Zaśmiał się ponownie i otworzył Charlotte samochód, by wrzuciła torebkę.
Odwrócił sie w moją stronę i otworzył usta by coś powiedzieć, ale momentalnie zamknął je, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Co jest?
Odwróciłam się, by zobaczyć o co chodzi i zobaczyłam idącego w naszą stronę... Nialla?
Miał zaciśniętą szczękę i szybkim krokiem zmierzał tutaj.
Cholera.
Nim zdążyłam zareagować, blondyn podszedł pchnął Marcusa na maskę samochodu, zakryłam usta dłonią  nie chcąc krzyknąć ze strachu. Widziałam przerażoną twarz Charlotte i ludzi, którzy powoli przysuwali się w naszą stronę, chcąc zobaczyć co chce blondyn.
-Czy Ty kurwa nie wiesz, że nie rusza się cudzego?!- Warknął mu w twarz i ponownie uderzył nim o samochód.
-Niall!- krzyknęłam, mając nadzieję, ze to coś pomoże.
-Ale...ale...- Marcus próbował coś powiedzieć, ale oberwał pięścią w twarz.
-Zostaw go!- chwyciłam chłopaka za ramię, odciągając do tyłu, ale wyszarpnął rękę nie zwracając na mnie uwagi.
Widziałam, że ponownie chce go uderzyć, a nie wiedziałam co robić.
Zdjęłam szybko szpilki zn nóg i cisnęłam jedną w plecy chłopaka, a następnie drugą i dostał w głowę, tym samym powstrzymując uderzenie.
Powoli odwrócił twarz w moją stronę, puszczając bruneta i z zaciśniętą szczęką zmierzył mnie wzrokiem.
O, cholera. Zaczęłam ciężko oddychać, czując napływ strachu.
Chłopak powoli schylił się i podniósł moje buty i trzymając je w jednej dłoni podszedł do mnie, pochylając się do mojej twarzy, podczas gdy ja stałam sparaliżowana.
-Wiesz, co właśnie zrobiłaś?- warknął mi w twarz, opuściłam wzrok, nie chcąc widzieć jego wyrazu twarzy. Wiedziałam, że będę miała kłopoty.
-Patrz, jak do Ciebie mówię.- chwycił mój nadgarstek i szarpnął nim.
Przestraszona,podniosłam na niego wzrok, jedyne co zobaczyłam, to ciemne tęczówki chłopaka, wypalające mi dziurę w twarzy.
-Nie wiem co Ci zrobię, jeżeli jeszcze raz wyskoczysz z czymś takim. -Powiedział po czasie, już nieco luźniejszym głosem.
Przygryzłam wargę ze zdenerwowania, wciąż wpatrując się w jego oczy, chłopak podniósł dłoń, na co wzdrygnęłam się, myśląc, że coś mi zrobi, ale ten tylko chwycił mój podbródek w dwa palce, uwalniając moją wargę z uścisku zębów.
-Nie przygryzaj tej cholernej wargi, Amanda...- mruknął i po chwili odsunął się, słysząc otwieranie drzwi.
Marcus chciał wsiąść do auta,w  którym siedziała już Charlotte. Spojrzałam na nią przepraszającym wzrokiem, lecz ta miała kamienny wyraz twarzy. Bała się.
Niall podszedł do niego, na co chłopak zrobił większe oczy, w strachu, chwyciłam dłoń blondyna, nie chcąc by coś zrobił brunetowi. Mocno ściskałam jego palce, żeby tylko się nie wyrwał, stałam trochę za nim, gdy zatrzymaliśmy się przy Marcusie.
-Nie waż się, tego robić ponownie. -warknął na niego i odwrócił się, ciągnąc mnie kawałek za sobą.
-Niall... -powiedziałam cicho, gdy odeszliśmy kilka metrów.
-Co?- warknął nawet na mnie nie patrząc.
-O-Oddasz mi...buty?-  mruknęłam, na co zaśmiał się krótko.
-Żebyś mnie znowu nimi zaatakowała?-uniósł brew spoglądając na mnie.
-Nie będę szła do domu na boso... -stanęłam w miejscu, próbując utrzymać neutralny wyraz twarzy.
Chłopak westchnął i stanął na przeciwko mnie, cofając się o krok.
Wywrócił oczami i upuścił szpilki pod moje nogi, mruknęłam mu suche "dzięki" i założyłam buty, czując ulgę w stopach.
-Odwieziesz mnie? -przygryzłam wargę, nie będąc pewną po co idę za nim do samochodu.
-Tak. -uciął krótko i więcej się nie  odezwałam.