wtorek, 21 stycznia 2014

Seventeen

Kolejka na London Eye ciągnęła się niemal że w nieskończoność. Już wyobraziłam sobie, jak czekamy, co chwilę podsuwając się o krok do przodu. Chłopak jednak zaskoczył mnie, gdy chciałam się zatrzymać za jedną parą, a ten pociągnął mnie dalej.
-Niall... Ale tam jest kolejka...- powiedziałam szybko, machając wolną ręką.
Nie odpowiedział, tylko zaśmiał się pod nosem i brnął dalej, do przodu, na chwilę przystanął i zwolnił tempo widząc, że nie nadążam.
Podszedł do dwóch "goryli" przed kolejką, puszczając moją rękę. 
-Siema.- Usłyszałam jak przywitał się z jednym z ochroniarzy London Eye po czym uścisnęli sobie dłonie.
Przyglądałam się ich krótkiej wymianie zdań, nie rozumiejąc o co chodzi.
-Następna kapsuła jest Twoja. -Powiedział mu po chwili mężczyzna w czarnym mundurze a ten skinął mu głową i podszedł do mnie z powrotem.
-Jax nie czeka w kolejce, maluchu.- Uśmiechnął się dumnie, stając na przeciwko mnie.
-Jax?- uniosłam brwi, nie bardzo podobało mi się to przezwisko.
-No.- Oblizał delikatnie usta i wyprostował się.
-Wolę Niall.- Powiedziałam cicho, wzruszając ramionami.
Chłopak podszedł bliżej, aż przeszły mnie ciarki gdy poczułam jego chłodny oddech na twarzy. Podniosłam wzrok napotykając błękit jego oczu.
-Ewentualnie.- Szepnął i musnął ustami mój policzek, by po chwili odsunąć się.
Stałam oszołomiona tym nagłym gestem, że nawet nie poczułam jak chwyta mnie za rękę a ja zdezorientowana szłam za nim, aż do wejścia do kapsuły.
Boże... on mnie pocałował... W policzek. Ale to nie ważne gdzie. POCAŁOWAŁ MNIE.
Nie rozumiem tego chłopaka... Jest strasznie pogmatwany, w dodatku niebezpieczny.
Aż boję się pomyśleć, co może mi się stać, gdy mu podpadnę, albo któremuś chłopakowi z gangu...
Nagłe przerażenie omiotło mój umysł i zaczęłam panikować. Co, jeśli na prawdę Niall może mnie skrzywdzić?  Co, jeżeli mnie zabije... O, mój boże...
Weszliśmy do kapsuły i od razu wyciągnęłam dłoń z jego uścisku, nie chcąc widzieć jego reakcji, podeszłam do barierki przy szybie i wpatrywałam się w wodę.
Wielkie zdziwienie wymalowało się na mojej twarzy, gdy spostrzegłam, że kapsuła ruszyła, a jest w niej tylko nasza dwójka.
Niemal od razu poczułam, jak moje serce zaczyna szybciej bić, gdy tylko chłopak zrobił kilka kroków w moją stronę.
-Co Ci jest?- zapytał robiąc zdziwioną minę i stanął obok.
-N...nic.- Pokręciłam głową chcąc wyglądać wiarygodnie.
-Nie potrafisz kłamać, Amanda.- westchnął i lekko przeciągnął moje ramię, bym na niego spojrzała.
Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, za bardzo bałam się jego reakcji.
No właśnie... Bałam się tego, że może na mnie naskoczyć, że może nie zapanować nad swoją złością i zrobić mi krzywdę... Nie obawiałam się samego jego, wręcz go... lubiłam. Ale jego agresywna strona gangstera straszliwie mnie przerażała.
-Co się dzieje? - usłyszałam cichy głos chłopaka.
Powiedz mu. Nie bądź tchórzem, Am!
-Chodzi o to, że... -zaczęłam ale wielka gula formująca się w moim gardle nie pozwoliła mi na kontynuowanie.
-Hej, co jest?- Potarł delikatnie moje ramię, wywołując nagłe ciepło w tamtym miejscu.
-Ja... ja się...boję...- Odwróciłam głowę w drugą stronę, bojąc się reakcji blondyna.
-Przestań...- zaśmiał się cicho.- Nic Ci się nie stanie, kapsuła jest zamocowana tak, że nawet tornado jej nie strząśnie. -Powiedział pocieszająco.
Nie o to chodzi, idioto! Nie mogłam opanować swojej podświadomości, torturowałam samą siebie, dusząc to wszystko w sobie. Kiwnęłam tylko głową, dając mu do zrozumienia, że jest okej i podziwiałam widoki, próbując się uspokoić.


Już dziesięć minut temu, siedziałam na kanapie w domu z komórką w dłoni i wybierałam numer do Jess. Teraz czekałam na nią, bo zgodziła się przyjść i ze mną porozmawiać.
Nerwowo tupałam nogą o panele, nie mogąc opanować emocji. Musiałam z nią pogadać, potrzebowałam swojej przyjaciółki i to cholernie mocno.
W końcu usłyszałam dźwięk dzwonka i szybko skierowałam się do drzwi, od razu je otwierając.
-Jess...- wyszeptałam i rzuciłam się na nią z mocnym uściskiem. Już po chwili także mnie przytuliła i skinęła głową, byśmy weszły do środka.
Usiadłyśmy na kanapie, podkurczyłam nogi pod pupę i wzięłam głęboki oddech.
-Spotykasz się z nim?- No tak... ta dziewczyna nie ma żadnych skrupułów...
Pokręciłam przecząco głową, zgodnie z prawdą.
-To o co w tym wszystkim chodzi?! - warknęła zdenerwowana i przeczesała dłonią swoje gęste, blond włosy.
-Bo...- zająknęłam się.- Jacob zadłużył się u Dangersów....- powiedziałam cicho, nie znając jej reakcji.
-CO?!- wykrzyknęła i od razu zakryła usta dłonią.
-Też o tym nie wiedziałam, ale po jego nagłym zniknięciu i... uprowadzeniu mnie...- dodałam cicho, jednak przerwała mi.
-STOP. -Spojrzałam na nią, gdy zrobiła wielkie oczy.- Jak to... uprowadzeniu?!
Przygryzłam dolną wargę, spuszczając głowę w dół i zmusiłam się do wygadania. Potrzebowałam tego.
-Gdy przyszli po Jake'a... Zabrali też mnie... Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodziło... do czasu.... -zaczęłam, a ona słuchała, przerażona z każdym moim kolejnym słowem.

-O, mój boże!- wyszeptała panicznie i przytuliła mnie mocno do siebie, gdy opowiedziałam jej wszystko aż do dnia dzisiejszego włącznie.
-Jess... Ja się go boję... - Jęknęłam pociągając nosem i wytarłam dłonią mokry od łez policzek.
-Shhh.... Poradzisz sobie, pomogę Ci, skarbie... - powiedziała, głaskając mnie pocieszająco po plecach.
Prawa była taka, że okropnie się bałam Horana, nie wiedziałam w co się pakuję, a teraz tego żałuję. Ten chłopak zabijał ludzi i nawet nie wiem czy dalej tego nie robi. Każdy mądry człowiek trzyma się od niego z daleka... A ja? Ja boję się mu odmówić, wiem, że dla niego to nie problem, by się mnie pozbyć. Jest przywódcą wielkiego gangu, którego strzeże się cały Londyn i  okolice.
Ja pierdole...
-Wiesz co...- odsunęła mnie od siebie i poprawiła mi włosy. -Wiem, że się go boisz, każdy się boi. -mówiła spokojnym głosem. -Ale musisz być silna. Rozumiesz? Nie możesz okazać swojej słabości, nie spotykaj się z nim. Nie odbieraj telefonów, nie odpisuj na smsmy, nie otwieraj drzwi, gdy przyjedzie.
-Ale nie wiem czy potrafię....- jęknęłam i usiadłam prosto.
-Am...- westchnęła. -Nie potrafisz, czy nie chcesz? -spojrzałam na nią z obawą.
Co? Ale... Nie. Ja się go boję... Co z tego, że uwielbiam jego szczery uśmiech i dźwięk jego chichotu, co z tego, że mi się podo...NIE.
On wiąże się z samymi kłopotami, z lękiem, ze strachem...
-Am?- pokręciłam głową wracając do przyjaciółki.
-Pomóż mi... Ja już nic nie rozumiem....- Wyrzuciłam ręce w powietrze i wstałam pod wpływem emocji.
-Podoba Ci się. -stwierdziła na co obrzuciłam ją morderczym spojrzeniem.
Gdyby wzrok mógł zabijać, już dawno leżałaby trzy metry pod ziemią.
-Nawet nie próbuj zaprzeczać, Jax jest mega przystojny.- zaśmiała się, na co sama nie mogłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ale jest taki porywczy... -powiedziałam cicho, po chwili przerwy.
-Ergh... Odpuść. Am, nie pakuj się w to bagno, nawet jeśli wygląda ono jak bóg.
Spojrzałam na nią i kiwnęłam głową, biorąc głęboki oddech.
To niebezpieczne. Ona ma rację. Będę silna, nie okażę strachu. Dam radę.

1 komentarz: