poniedziałek, 30 grudnia 2013

Twelve

 **~~**
HAPPY NEW YEAR, EVERYONE! 
**~~**

Ignorując dalsze majaczenia chłopaka, weszłam do środka i szybkim krokiem pokonałam schody, dostając się do mojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam granatową sukienkę przed kolano, którą planowałam założyć na zakończenie roku szkolnego, podeszłam do szuflady i wyjęłam z niej czystą bieliznę, po czym zamknęłam się w łazience, na wypadek gdyby Niallowi zachciało się tu wejść.
Zdjęłam z siebie jego ciuchy i założyłam sukienkę, wcześniej wkładając biustonosz i koronkowe majtki. Przystanęłam przed lustrem i starając się szybko wszystko zrobić, nałożyłam lekki podkład, zrobiłam kreski eyelyner'em i kilka razy przejechałam mascarą po rzęsach.
Włosy rozpuściłam i założyłam gumkę na nadgarstek, w momencie gdy moje oczy spotkały się ze skórą na rękach, zbladłam. Miałam na nich obu, lekko fioletowe sińce, a częściami lekko zielonawe.
Serce zaczęło bić mi szybciej, musiałam podtrzymać się zlewu, by nie upaść.
To ślady po wczorajszym... Ślady po węzłach... Boże...
Pukanie do drzwi.
-Pośpiesz się...- Usłyszałam warknięcie chłopaka, podskakując w strachu. Musiałam jakoś zakryć  te ślady... Otworzyłam w panice szafkę i wyjęłam z niej wszystkie bransoletki, jakie miałam. Pozakładałam je, próbując jakoś porozkładać, by zakryły sińce, aż w końcu mi się w miarę udało.
Na całe szczęście miałam trochę "złomu" i nie wyrzuciłam go...
Wyszłam z łazienki, napotykając palący wzrok chłopaka. Przejechał wzrokiem po mojej sylwetce, lekko rozchylając usta, by po chwili przejechać po nich końcem języka.
-Musisz częściej nosić sukienki. -Powiedział cholernie poważnie.
Zignorowałam jego głupią uwagę i wyminęłam w przejściu, po czym zbiegłam na dół i zaczęłam szukać szpilek w szafce w przedpokoju. Kucnęłam przy niej i przekopywałam wszystkie buty, aż w końcu wyciągnęłam z niej szpilki, obite granatowym zamszem. Zadowolona założyłam buty i podniosłam wzrok na blondyna.
-Co? -spytałam zbita z tropu, gdy tak mi się przyglądał.
-Nic, nic.- potrząsnął głową i wyminął mnie, wychodząc z domu.
Westchnęłam pod nosem i zabrałam z wieszaka małą torebkę, do której wrzuciłam komórkę, wzięłam z komody klucz od domu i wyszłam z niego, zamykając go.
Niall stał już przy drzwiach od strony pasażera, wgapiając się we mnie, co mnie trochę peszyło.
Podeszłam do niego, w momencie gdy otworzył drzwi, a ten zaśmiał się krótko, nie wiedziałam o co mu chodzi, do póki sama się nie domyśliłam.
-Zabawne...-mruknęłam co jeszcze bardziej go rozbawiło i parsknął śmiechem głośniej.
Schyliłam się jak mogłam i z brakiem jakiejkolwiek gracji wpakowałam się na siedzenie, tego mega niskiego samochodu. Że tez musiał wziąć akurat ten, a nie Range'a, którym już wcześniej jechałam...


Podjechaliśmy pod szkołę, gdzie z trudnością znaleźliśmy miejsce parkingowe, ale jeżdżąc tak w kółko złapaliśmy uwagę sporej grupki osób, która wpatrywała się w audi jak w ósmy cud świata.
Chwyciłam klamkę, ale drzwi ani drgnęły, więc wywróciłam oczami i poczekałam aż chłopak podejdzie i otworzy mi je.
Po chwili już stał, wyciągając do mnie rękę, a ja powoli i starając się nie zrobić obciachu wysiadłam z samochodu, zadowolona, że się nie wywaliłam.
-Torebka.- Powiedział i skinął głową na siedzenie.
Ah.
Schyliłam się po nią i poczułam jego rękę na tyłku, przez co momentalnie się wyprostowałam omal nie uderzając głową o dach auta.
Zgromiłam go wzrokiem, nie chcąc się już odzywać, bo byłam niemal pewna, że tego pożałuję.
Zamknęłam drzwi, chyba trochę za mocno trzaskając, bo chłopak nagle chwycił mnie za rękę i szarpnął w tył.
-Uważaj trochę.-warknął mi do ucha i rozluźnił uścisk.
Cholera...
Przygryzłam nerwowo wargę i rozejrzałam się dookoła, oczy wszystkich skupione były na naszych osobach, przez co poczułam jak momentalnie się czerwienię.
-Chodź.- mruknął i chwycił mnie za dłoń, prowadząc do wejścia na boisko, gdzie wygłaszane były mowy.
Mimo szpilek, wciąż byłam niższa od blondyna, posłusznie szłam z nim krok w krok, aż doszliśmy do porozstawianych krzeseł, na których siedziała masa uczniów i rozmawiali śmiejąc się co chwilę.
Szukałam wzrokiem Jess, ale za cholere nie mogłam jej znaleźć.
Idąc z chłopakiem, usłyszałam gdzieniegdzie szepty ludzi, ale i tak większość patrzała się na Nialla z respektem i pewnego rodzaju strachem w oczach.
-Am! -Usłyszałam gdzieś w oddali krzyk przyjaciółki. Zatrzymałam się gwałtownie, powodując, że chłopak stanął ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.
Wypatrzyłam w tłumie, przeciskającą się Jessicę, biegła w moją stronę z bananem na twarzy. Wyrwałam dłoń z uścisku chłopaka i przytuliłam blondynkę, przyciskając ją mocno do siebie.
-Zajebiście wyglądasz!- krzyknęła roztrzepana.
-Daj spokój...- mruknęłam zażenowana.
-Czemu się nie odzywałaś przez te dwa dni?W dodatku ten idiota nie odbiera ode mnie telefonu, dzwoniłaś może do niego? -Nawijała jak katarynka. Jednak moje myśli wstrzymały się w momencie gdy wspomniała o Jacobie. Chryste...
-A on co tutaj robi?-wskazała palcem na blondyna stojącego tuż za mną.
Cholera.
-Ym... Przyjechał ze mną. -powiedziałam ciszej, czując jak moje policzki się czerwienią.
-Żartujesz! -krzyknęła robiąc wielkie oczy.
-Jakiś problem?-Chłopak wciął się w rozmowę i stanął obok mnie, obejmując mnie ramieniem.
-O, mój boże.... -wyszeptała i pokręciła głową, spoglądając na mnie przestraszona.
-Jess...-zaczęłam ale powstrzymała mnie unosząc dłoń.
-Porozmawiamy później...- powiedziała i odeszła, mimo moich wołań.
Odwróciłam się, stając przodem do chłopaka i zrzucając jego rękę.
-Zrobiłeś jej coś?!- warknęłam ciskając w niego piorunami z oczu.
-Daj spokój. -prychnął wywracając oczami.
-Gdzie jest Jacob? -zapytałam nieco spokojniej, a jego źrenice powiększyły się.
-Nie twój interes. -wysyczał podchodząc bliżej.
-To mój przyjaciel.-powiedziałam próbując utrzymać stanowczość w głosie  i pokonać strach.
-To głupi dzieciak, który narobił sobie długów i teraz za nie płaci.- warknął mi prosto w twarz, aż momentalnie pobladłam.
On...Niall... Jezu... Jacob...
-Zro-zrobiłeś... mu...krzywdę? -wyszeptałam wpatrując się w niebieskie tęczówki chłopaka.
-Jeszcze nie.- uciął i oblizał wargi.
Teraz, poczułam się o wiele gorzej. Jacob miał długi? Niemożliwe... Musiałam się więcej dowiedzieć, ale przede wszystkim musiałam sprawdzić, czy wszystko z nim okej. Wiedziałam, że Niall mnie nie skrzywdzi, obiecał mi to. Jednak czasami bałam się go, cholernie się go bałam.
Moja podświadomość mówiła mi, bym uciekała od niego jak najdalej, ale coś ciągnęło mnie do tego bandziora i to nie podobało mi się najbardziej.

niedziela, 29 grudnia 2013

Eleven

 **~~**
Od razu, na wstępie piszę, że cały ten rodział pisałam na telefonie bo miałam problem z laptopem. Nie mam polskich znaków na swoim HTC, bo jest on z Anglii i całe oprogramowanie po ang. więc przepraszam z góry za niewygodne czytanie, ale lepsze to, niż nic :) 
Enjoy! xx
**~~**
 + 
MASSIVE THANK YOU
, nie spodziewałam się tak szybko, aż tylu wejść na stronę *.*
**~~**

-Puszczaj!- Krzyczalam wyrywajac sie z uscisku niejakiego Toma. Na nic byly moje proby wyrwania sie, facet mocno przyciskal mnie do sciany, rozrywajac bluzke, ktora dal mi Niall.
-Nie badz taka niechetna, suko. -Wysyczal mi w twarz i poczulam mocny uscisk na piersi.
-Zostaw mnie! Nie!  Zostaw, blagam...- Wylam zalosne, modlac sie by Niall mnie uratowal.
Rzucalam sie ile moglam, ale byl silniejszy.
-Jeszcze bedziesz blagac o wiecej, dziwko.-warknal mi w twarz i wlozyl reke w moje spodnie, zdzierajac je ze mnie.
-Prosze... daj mi spokoj! - policzki szczypaly mnie niemilosiernie, podczas gdy ja, wyplakiwalam sie niemal na smierc. Chociaz moznaby powiedziec, ze wlasnie umieralam...
-Pokaz, na co Cie stac... dalej malenka! - mezczyzna rozpial rozporek i przyparl mnie do sciany, kopiac mnie w jedna noge, bym je rozchylila.
-Nieee!- krzyczalam, rzucajac sie.
-Hej, hej, hej. - Co? Niall?
Momentalnie otworzylam szeroko oczy, siadajac na lozku. Poczulam dlon na ramieniu, wiec odsunelam sie na ile moglam.
-shhh... -spojrzalam na chlopaka siedzacego na brzegu lozka, przygladal mi sie z troska.
-To tylko zly sen...-wyszeptal i powoli przysunal sie blizej mnie. Kamien spadl mi z serca, mimo ze dalej ciezko oddychalam. To byl tylko sen... Tylko koszmar. Boze...
-N-Niall... -Powiedzialam cichutko ocierajac lze i zblizylam sie do chlopaka, wtem rozlozyl lekko ramiona, a ja wtulilam sie w niego, mocno przyciskajac policzek do cieplej klatki piersiowej blondyna.
-Spokojnie... nic Ci nie grozi...-szeptal w moje wlosy, delikatnie glaszczac mnie po ramieniu.
-Latwo Ci mowic...-wyszeptalam drzacym glosem, a on westchnal.
-To nie mialo sie wydarzyc. Mowilem, zebys wyszla, a Ty jak zwykle sie nie posluchalas... -poczulam jak jego miesnie napinaja sie coraz bardziej z kazdym wypowiedzianym slowem.
-Prze-przepraszam...-pociagnelam nosem, odruchowo kladac dlon na jego klatce piersiowej.
-I co ja mam z Toba zrobic?- Westchnal jakby pytajac sam siebie.
Przygryzlam dolna warge nie chcac juz dluzej plakac i delikatnie potarlam dlonia o jego wloski na piersi, na co wyczulam lekkie drganie.
-Nie pozwol mu sie do mnie zblizyc...blagam.-Odpowiedzialam po chwili ciszy.
-O to sie nie martw.- Szepnal z obietnica w glosie.- Śpij już, rano masz zakończenie roku. -poglaskal mnie po wlosach a gdy kiwnelam glowa, poczulam cieple usta na czole, a po chwili chlopak podniosl sie i usiadl na lozku na co niemal od razu zareagowalam lapiac go za reke, nie rozumiejac samej siebie.
-Nie idź...-szepnelam przejeta.
Na twarz chlolaka wpelz pewnego rodzaju grymas.
-Prosze...- Wystraszylam sie, ze bede sama, bezbronna. Przy nim czulam sie jakby... bezpiecznie, wiec w ciagu sekundy, gdy ponyslalam o tym ze Tom moglby tutaj przyjsc, moje oczy sie zeszklily.
-Dobrze...-Powiedzial i wsunal sie pod koldre, od razu kladac sie blisko mnie, na tyle blisko, ze moglam wyczuc cieplo jego calego ciala na swoim.
-Dziekuje...-powiedzialam najciszej jak moglam i ulozylam sie w miare wygodnie na materacu.
-Śpij już. -mruknal i obsunal sie ciut nizej, wkladajac reke pod poduszke i zamykajac oczy.
-Dobranoc.- szepnelam odwracajac sie plecami do blondyna, jednak wciaz staralam sie byc blisko, by czuc jego obecnosc.
Gdy juz zasypialam, poczulam jak po cichu przysuwa sie do mnie i delikatnym ruchem gladzi moje wlosy.
-Słodkich snów...
Obudzil mnie ostry bol brzucha, jeknelam i obrocilam sie na druga strone, zaciskajac mocno oczy. Skulilam sie i przycisnelam dlon w miejsce bolu, ciezko oddychajac.
-Hej, co sie dzieje?- Otworzylam oczy slyszac glos blondyna, przetarl zaspany twarz i ziewnal glosno poprawiajac sie na lozku.
-Okres sie dzieje...-mruknelam i wzielam gleboki oddech prostujac nogi.
Chlopak podniosl sie i siegnal reka po telefon na szafce, juz po chwili oboje zmruzylismy oczy na zbyt jasny ekran.
-Za niecale pol godziny zadzwoni budzik...-jeknal opadajac z powrotem na poduszke i zamknal oczy.
-Zawieziesz mnie do domu, nie? - Zapytalam cicho, nie wiedzac co mi odpowie.
-Tak, tak...-mruknal ponownie zasypiajac a ja odetchnelam z niemala ulga. Pragnelam znalezc sie w swoim poloju, gdzie bylam bezpieczna i czulam sie dobrze, a nie tutaj, gdzie mialam swiadomos  tego, ze pod tym samym dachem co ja, jest Tom.
Nie moglam zasnac, brzuch bolal mnie juz mniej, ale wciaz dawal sie we znaki. Lezalam najpierw wpatrujac sie tepo w sufit, ale znudzilo mi sie, wiec po cichu wstalam i poszlam do lazienki. Rozczesalam wlosy szczotka blondyna i zwiazalam je w wysokiego kucyka, po czym wrocilam do poloju i stanelam przy oknie, starajac sie jak najciszej podwinac rolety.
Malo zawalu nie dostalam, gdy podwinelam juz jedna i nagle zadzwonil budzik w komorce blondyna, jeknal i po omacku wylaczyl go, obracajac sie na brzuch i wtulil twarz w poduszke. Zasmialam sie cicho pod nosem na ten widok i podeszlam od jego strony, by sprawdzic godzine.
-Niall... wstawaj, juz ósma....-mowilam lekko nim potrzasajac.
-No przeciez wstaje...-Mruknal w poduszke i odwrocil sie na drugi bok.
Wywrocilam oczami i chwycilam w piesc kawalek koldry na jego plecach chcac ja sciagnac, ale uprzedzil mnie warczac.
-Nawet nie probuj.
Szybko zabralam reke slyszac ton glosu chlopaka i przygryzlam z nerwow dolna warge.
Powoli podniosl sie i potarl dlonmi twarz, po czym spojrzal na mnie i tak po prostu sie usmiechnal.
Boze, ale chumorzasty... wez tu go zrozum...
Bez slowa wstal i poszedl do lazienki, po doslownie chwili przyszedl ubrany i schowal komorke do kieszeni, razem z portfelem.
-Chodź.- wyciagnal do mnie dlon, ktora nie mal od razu ujelam, wiedzialam, ze spotkam na dole Toma, ale czulam sie pewniej trzymajac dlon blondyna.
Przeszlismy przez dom, nie napotykajac ani jednej zywej duszy. Chlopak prowadzil mnie za soba przez krotki korytarz, a gdy staneliamy przed metalowymi drzwiami, wpisal jakis kod na alarmie i te sie automatycznie otworzyly.
Jezus, jaki sprzet...Weszliamy do...garazu. stalo tu mnostwo aut i kilka motorow. Podziwialam kazda maszyne, ktora tu byla. Masakra, jakie cuda.
-Wsiadaj.- Wyrwal mnie z zamyslenia i nawet nie czulam ze nie trzymam juz jego dloni, tylko slinie sie na widok czarnego R8, do ktorego otworzyl mi drzwi.
-wow...- szepnelam bedac w srodku, podczas gdy ten okrazal auto by usiasc na miejscu kierowcy.
Dotarlismy pod moj dom w niecale dziesiec minut, Niall nie oszczedzal na benzynie, niekiedy wrecz wciskalo mnie w fotel...
Wysiadlam z auta, dziwiac sie, ze otworzyl zamek w drzwiach pasazera, bo nigdy nie moglam sama wysiasc. Od razu skierowalam sie pod drzwi i wyjelam spod doniczki klucz od domu.
-To niezbyt madre, trzymac tam klucz.-mruknal gdy weszlismy do srodka. Wywrocilam tylko oczami, korzystajac z okazji, ze nie moze zobaczyc mojej twarzy.

piątek, 27 grudnia 2013

Ten

Stałam pod strumieniem gorącej wody, odchylając głowę do tyłu. Po prostu stałam, pozwalając kroplom spływać po mojej twarzy, prze całe ciało, aż do stóp. Chciałam zmyć z siebie brud, jego obrzydliwych rąk. Nie chciałam nosić na sobie tego ciężaru, pragnęłam o tym wszystkim zapomnieć.
Nie potrafiłam. Płakałam, a moje łzy łączyły się z wodą, oczy piekły mnie niemiłosiernie, ale to było nic, w porównaniu z tym, co przeżyłam. Zakryłam twarz dłońmi i łkałam cicho, nie chcąc by ktoś mnie usłyszał. Bałam się wyjść z łazienki, bałam się tego, że mogę spotkać tamtego faceta.
Zakręciłam kurek i wykręciłam wodę z włosów, po czym ostrożnie wyszłam z kabiny, starając się zbytnio nie nachlapać na kafelki. Sięgnęłam po jeden z ręczników na ścianie i powoli wycierałam nim całe ciało, na końcu osuszając nim włosy.
Chwyciłam w dłoń dresy blondyna i włożyłam na siebie, później biorąc koszulkę, zatrzymałam ją w połowie i zaciągnęłam się zapachem.
Nie rozumiałam samej siebie, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
Bałam się tego chłopaka, cholernie się go bałam, ale... Coś mnie do niego ciągnęło. Jakiś wewnętrzny głosik, gdzieś głęboko we mnie ukryty, pchał mnie w jego stronę.
Swoją drogą, lubiłam go, po części. Lubiłam kiedy uśmiechał się szeroko, kiedy mówił ciepłym głosem... Niestety, za dużo o nim nie wiedziałam.... może to i dobrze?
Ubrana, potarłam jeszcze raz ręcznikiem o włosy i odwiesiłam go na miejsce, swoje ciuchy zostawiłam złożone na koszu na pranie.
Powoli nacisnęłam na klamkę i wyszłam z łazienki.  Rozejrzałam się po pokoju, ale był pusty. Na szklanym stoliku stał talerz z kilkoma kanapkami a obok niego, w czerwonym kubku gorąca herbata.
Nie bardzo wiedziałam gdzie się podziać, ale usiadłam na kanapie, podkurczając nogi i wzięłam w dłonie kubek z parującą cieczą.
Wystraszyłam się, słysząc krzyki z dołu,  słowa były niewyraźne, ale byłam w stu procentach pewna, że to Niall. Ciekawość wzięła górę nad strachem, więc karcąc sama siebie, odstawiłam kubek na stolik i podeszłam do drzwi, otwierając je lekko. Wysmyknęłam się na korytarz i kucnęłam na trzecim od góry schodku, by lepiej usłyszeć rozmowę.
-Jax, wyluzuj... To tylko laska. -Ten parszywy głos sprawił, że po moim ciele przeszły ciarki.
-Tom, przysięgam, że jak nie zamkniesz mordy, to dostaniesz kulkę w łeb.- Warknął Niall.
Ma broń? No pewnie, że ma, idiotko!
-Kim ona jest?- Zapytał kto inny.
-Nie wasz inte...
-Spotkał ją na imprezie. -Przerwał mu... Harry?
O, mój boże. Harry też tu jest?!
-Zamknij się.- Syknął blondyn i zapanowała cisza.
-Spokojnie, Alvaro.-Zaśmiał się loczek i mogłam usłyszeć głośne westchnięcie Nialla.
-Jeżeli dowiem się, że któryś z was, choćby jej dotknął... Nogi z dupy powyrywam. Zrozumiano?!
Wzdrygnęłam się, słysząc ton jego głosu. Nie chciałam, żeby na mnie tak wrzeszczał.
-Tak jest, szefie. -Mruknęło kilka osób. -Bez wyjątków, Styles.- Dorzucił i usłyszałam kroki, więc szybko zerwałam się na nogi i wróciłam do pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi i usiadłam na kanapie ponownie biorąc kubek w dłonie.
Po chwili wszedł do pokoju i po zamknięciu drzwi, spojrzał się na mnie i pocierając dłonią kark zaśmiał się cicho pod nosem.
-Co ci dało podsłuchiwanie?- Zapytał rozbawiony, siadając kawałek ode mnie.
O, boże.
-A-ale... -jąkałam się.
-Widziałem, jak zamykałaś drzwi. -Uprzedził mnie, zanim zdążyłam coś wymyślić.
Spuściłam głowę, nie chcąc widzieć jego wkurzonego wyrazu twarzy, oczekiwałam groźnego westchnięcia, ale spotkałam się z cichym chichotem chłopaka, więc podniosłam na niego wzrok, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
-Nic Ci nie zrobię, nie bój się. -Powiedział spokojnie i przysunął się do mnie. -Po prostu więcej tak nie rób, okej?
Kiwnęłam twierdząco głową i upiłam łyk ostudzonego już napoju.
Siedzieliśmy w ciszy, chłopak uparł się, żebym coś zjadła, więc zmuszona byłam przełknąć dwie kanapki, pozostałe dwie zjadł on.
Nie była to niezręczna cisza, wcześniej mnie krępowała, ale teraz... Czułam się przy nim bezpiecznie, z pewnością dlatego, że zabrał mnie z tamtego miejsca, ale też był dla mnie... miły i opiekuńczy.
-Muszę wracać do domu...- Odezwałam się po jakimś czasie, na co uniósł zdziwiony brew.
-Nie ma mowy.- Pokręcił niemal od razu głową, nie dając mi dojść do słowa.
-Ale Niall...- jęknęłam czując, jak moje oczy pokrywa szklana powłoka.
-Nie i koniec.- warknął rzucając mi ostre spojrzenie, po czym gwałtownie wstał z kanapy i wyjął z szuflady bokserki.
Obserwowałam jego każdy ruch, nie wyglądał już na złego, albo nie chciał, bym ja go takiego widziała.
-Nie wychodź nigdzie, zaraz wracam. -Powiedział i zniknął za drzwiami łazienki, już po chwili słyszałam szum wody.

Leżałam na jego łóżku, przykryta puchową kołdrą i nie mogłam zasnąć, podczas gdy on, smacznie spał na kanapie. Nie pozwolił mnie na niej spać, byłam uparta i wykłócałam się z nim o to, ale gdy podniósł głos, a jego oczy powoli ciemniały, wystraszyłam się i zamknęłam buzię na kłódkę. Położyłam się pod pierzyną a on, dopiero gdy zobaczył, że zamknęłam oczy westchnął głośno i ułożył się na skórzanej kanapie. Miałam na niego idealny widok, miał lekko rozchylone usta, wyglądał... pięknie?
Nie wiedziałam która godzina, ale powoli zmęczenie dawało się we znaki i zasnęłam.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Nine

-Nie! Proszę... Nie!- Żałośnie próbowałam się wyrywać, co tylko rozwścieczyło oprawcę.
-Kurwa!- Przeklął głośno i brutalnie obsunął moje spodnie, palącym wzrokiem lustrując moje majtki.
-Bła-agam!- Nie miałam już siły, zaschnięte łzy, szczypały w moje policzki, przypominając o bólu i strachu, jaki właśnie przeżywałam.
Jego palce wsunęły się w moją bieliznę i zaczął brutalnie ściskać moją kobiecość. Płakałam dławiąc się łzami, błagałam co chwilę, by przestał, ale on to wszystko ignorował. Nie było już dla mnie ratunku. Umrę tu...
Rozerwał moją bieliznę i rzucił ją na bok, ciesząc się idiotycznie na mój widok. Przejechał dłońmi po kawałku moich ud i zatrzymał jedną na moim kroczu.Mocno wcisnął we mnie jeden palec, na co krzyknęłam z bólu, dołożył drugi. Brutalnie wpychał je we mnie, dysząc okropnie.
-Spodobasz się Jax'owi, kochanie. -Mruknął zginając palce w moim wnętrzu. -Zaraz tu będzie.
Szepnął pochylając się nade mną, zacisnęłam powieki, próbując się odwrócić, ale nie mogłam. Siedział na mnie, mocno przyciskając moje ciało do materaca. Czułam jego duże palce w sobie, bolało jak cholera.
Jednym ruchem wyciągnął ze mnie palce i po sekundzie poczułam je na swojej szyi. Gdy tylko ze mnie zszedł, skuliłam się jak tylko mogłam i płakałam.
-Spodoba Ci się.- Zaśmiał się, gdy kilka osób weszło do środka.
-O, ho, ho.- Usłyszałam ten okropny głos, z porwania.
-Pokaż ją.-Co?! Nie, to niemożliwe. Nie, nie, nie!
Ktoś podszedł do mnie i obrócił mnie brutalnie w stronę drzwi, wciąż miałam zaciśnięte oczy, bałam się je otworzyć.
-Który, kurwa ją to sprowadził?!- Teraz byłam pewna, czyj to głos.
-Uspokój się, zobaczysz, niezła dupa z niej. -Ktoś się zaśmiał, ale po chwili usłyszałam jęk i warknięcie.
-Jeszcze, kurwa słowo!
-Jax, co Ci się stało?!- Usłyszałam głos gwałciciela. Cała drżałam, będąc przez niego przytrzymywana.
-Wypierdalaj, zanim Cie zabije! Już!- Puścił mnie i chyba odszedł.
Po chwili poczułam dotyk na ramieniu, nie były to dłonie żadnego z tamtych. Te, były miękkie. Wiedziałam czyje są i jeszcze bardziej się bałam.
-Shhh... -szepnął cicho, delikatnie pocierając ręką moje ramię.
Zaczęłam się trząść ze strachu, poczułam jak z powrotem naciąga na mnie spodnie i zapina guzik wraz z rozporkiem. Rozwiązał mi ręce, powoli kładąc je na materacu, otarłam sobie jedną dłonią policzek, i zdecydowałam się otworzyć lekko oczy.
Blondyn pochylał się nade mną, obciągając mi koszulkę w dół. Był zdenerwowany, widziałam to po jego napiętej szczęce i kilku żyłach uwypuklonych na szyi.
Jednak wszystko co robił, jak mnie dotykał, robił to tak delikatnie... Wciąż byłam przerażona.
Gdy poprawił mi Tshirt, kucnął przy mojej twarzy, na co momentalnie zacisnęłam powieki, bojąc się tego, co nastąpi.
-Nie bój się...- szepnął cicho i odgarnął mi włosy z twarzy. -Spójrz na mnie.
Nie mogłam. Za bardzo się bałam. Nie...
-Amanda, otwórz oczy.- Powiedział już głośniej, wykonałam jego polecenie. Od razu spotkałam się z jego błękitnymi tęczówkami.
-Dasz radę wstać?- Zapytał ciszej.
Kiwnęłam twierdząco głową i powoli, przy jego pomocy podniosłam się do pozycji siedzącej. Zignorowałam palący ból w kroczu i pieczenie, z pewnością czerwonego od uderzeń policzka.
-Chodź.- Powiedział nawilżając usta językiem, od razu zaprzeczyłam potrząśnięciem głowy. Nie ma mowy, że pójdę do nich. Nie, nie, nie.
-Proszę...- załkałam czując, jak ponownie moje oczy zapełniają się łzami.
-Nic Ci nie będzie. Przy mnie jesteś bezpieczna.- Wyszeptał, delikatnie trzymając moją twarz w dłoniach. Jego oczy były przepełnione złością, ale też współczuciem. Wiedziałam, że był zły na mnie, że się nie posłuchałam, ale to nie o mnie teraz chodziło.
Powoli kiwnęłam głową, zgadzając się i podniosłam się na proste nogi, przytrzymując jego ramienia. Przeczesał nerwowo prawą ręką włosy, a lewą objął mnie w talii, po czym wyprowadził mnie z tej nory.
-Wezmę Cię teraz na ręce, dobrze?- Powiedział, jakby chciał mnie ostrzec przed nagłym ruchem.
Nie zdążyłam przytaknąć, a już byłam w jego ramionach. Wniósł mnie po białych schodach, obitych kremową wykładziną. Otworzył mahoniowe drzwi i znaleźliśmy się na śnieżnobiałym holu, z wieloma obrazami i białym żyrandolem. Szedł dalej, nie wiedziałam gdzie, ale czułam się... bezpiecznie w jego ramionach.
Weszliśmy chyba do salonu, wielkie pomieszczenie z kilkoma, skórzanymi kanapami, a na ścianie ogromny, telewizor plazmowy. Na kanapach siedziało kilku chłopaków, poznałam ich. Przerwali rozmowy, widząc Nialla, a ja momentalnie schowałam twarz w jego piersi, nie chcąc patrzeć na tych drani.
-Nie macie co robić? -warknął na nich, aż się wzdrygnęłam.
-Dopiero za godzinę mamy robote. -Odezwał się ten, co mnie skrzywdził.
-Stul pysk.- Niall syknął w jego stronę. -Wypierdalać mi stąd! O ile dobrze pamiętam, to mieliście się zająć Giver'em.
-Chodźcie. -Jeden z nich mruknął i uchylając powieki, zobaczyłam jak wychodzą, omijając nas szerokim łukiem.
Westchnął głośno i skierował się ze mną w stronę szerokich, tworzących łuk schodów. Weszliśmy na górę, na przeciwko szczytu schodów były białe drzwi, otworzył je wolną ręką i moim oczom ukazał się przestronny pokój, z dużym łóżkiem po prawej stronie, kawałek za nim były kolejne drzwi, a na wprost mnie stała duża komoda, na której było dużo książek i różnych papierów. Niemal na środku pokoju stała skórzana kanapa, na przeciwko niej wisiał telewizor plazmowy, a między ścianą a skórzanym meblem stał mały, oszklony stolik.
Na prawo, było duże biurko z ozdobnym krzesłem, zaraz obok niego, na trzech stojakach stały gitary, każda inna. Nie wiedziałam, że Niall gra... Co ja gadam, nic o nim nie wiem.
Położył mnie powoli na miękkim łóżku i zdjął mi ostrożnie buty, odstawiając je na podłogę.
Usiadłam na łóżku, pomimo jego protestów.
Chciałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, chciałam też wrócić do domu.
-Powinnaś odpocząć. -Powiedział, upominając mnie.
-O co tu chodzi?- Wyszeptałam cicho, ignorując go.
-Nie mogę Ci powiedzieć...-westchnął i kucnął przede mną.
-Proszę... Chcę wrócić do domu....- poczułam kolejną łzę na policzku.
-Shhh....-Starł ją palcem i spojrzał na mnie. -Jesteś głodna?- uniósł lekko brew.
Pokręciłam przecząco głową, nie wyobrażam sobie, jakbym miała coś teraz przełknąć. Chłopak wziął głęboki oddech i wstał, idąc do wyjścia.
-Niall...-szepnęłam panicznie. Odwrócił się niemal od razu. -Nie... Nie zostawiaj mnie samej...-Pociągnęłam nosem, panicznie bojąc się, że tamten facet wróci.
-Spokojnie. -Uniósł lekko kącik ust, dla pociechy.- Nie mają prawa tutaj wchodzić.-Powiedział, po czym wyjął z kieszeni telefon i wybrał jakiś numer, wciąż na mnie patrząc.
-Jedziecie dzisiaj beze mnie. Nie. Wszystko zgodnie z planem. - Rozłączył się i podszedł do jednej z komód, wyjął z niej czarną koszulkę, oraz szare, dresowe spodnie i podszedł z powrotem do mnie. 
-Przebież się, możesz wziąć prysznic, jeśli chcesz.- Kiwnęłam głową i wstałam z łóżka, biorąc od niego rzeczy. Rozejrzałam się dookoła, nie wiedząc gdzie iść, co zauważył i zaśmiał się cicho, po czym wskazał ręką na białe drzwi i obejmując mnie prawą ręką w talii, zaprowadził do nich. Otworzył je i wpuścił mnie pierwszą. Łazienka była ładna i zadbana. W rogu stał prysznic, na przeciwko niego, była toaleta, po mojej lewej stronie stała umywalka, a nad nią szafka z lustrem. Na barierkach naściennych wisiały ręczniki, a z kosza na pranie wystawało kilka rzeczy.
-Zrobię Ci coś do jedzenia. -Powiedział i opuścił łazienkę, zamykając za sobą drzwi i zostawiając mnie samą z natłokiem myśli.

Eight part Two

 **~~**
Nie sprawdzałam rozdziału, za wszelkie błędy przepraszam! 
Zdecydowałam się go dodać szybciej, bo... bo tak :) 
+
Muszę to dodać, bo po przeczytaniu notki leżałam na podłodze, tarzając się ze śmiechu :)
Odnośnie tego, że "pieniądze szczęścia nie dają"
"JEŚLI KTOŚ WAM MÓWI, ŻE SZCZĘŚCIA NA PRZYKŁAD NIE TO WYBUCHNIJCIE MU ŚMIECHŁEM W TWARZ, BO JAKBYM MIAŁA KASĘ TO BYM SE KUPIŁA ONE DIRECTION ;__; " 
By @zaynlovesthard   HAHAHHA 

No, to tyle :) 
KOMENTUJCIE ! XX 
**~~**

Moja głowa niemal pękała, czułam, jakby mi ktoś wsadził do niej wzmacniacz i włączył dudniącą muzykę na maksa. Ciężko odetchnęłam, gdy próbowałam otworzyć oczy, ale zmęczenie, jakie ogarniało moje ciało, nie pozwoliło mi na to. Nie mogłam nawet ruszyć ręką, czy nogą, nic.
Wystraszyłam się, nie mogłam nic usłyszeć, przez ten cholerny ból głowy, nie mogłam się ruszyć, otworzyć oczu, nawet nie czułam na czym leżę.
Jedynie moje serce waliło jak opętane, mało nie wyrywając się z klatki piersiowej.
Boże, gdzie ja jestem?! Wspomnienie próby ucieczki i wyrwania się od napastnika, naszło moją głowę natychmiastowo, powodując kolejne salwy bólu. Stęknęłam z bólu, to jedyne, co mogłam zrobić.
W jednej sekundzie usłyszałam jakby otwieranie wielkich, metalowych drzwi. Charakterystyczny trzask dobiegł moje uszy, przez co jeszcze bardziej się bałam.
-Co to, kurwa ma być?!- Usłyszałam ciche syknięcie jakiegoś mężczyzny.
-Zabawimy się trochę i się jej pozbędziemy.-Inny głos, n końcu zaśmiał się pod nosem. To był TEN śmiech, który usłyszałam przed straceniem przytomności.
O, cholera.
-Jak Jax się wkurwi, to nie proś mnie, o jebaną pomoc.-warknął ten pierwszy.
-Wyluzuj, stary. Sam bedzie chciał ją wydymać.- Kolejny raz usłyszałam ten przerażający śmiech, po czym chyba wyszli, tak myślę. Usłyszałam zamykanie drzwi i kolejny, głośny trzask ogłuszający mnie.
Kurwa. Jax? Kim był Jax? Kim byli Ci ludzie?! Boże, proszę, pomóż mi!
Czy oni... oni chcieli mnie... zgwałcić?! Boże, nie! Zaczęłam ciężko oddychać, nie mogąc się uspokoić.
Dopiero teraz do mojej głowy dotarło wspomnienie smsa, od Nialla. Ostrzegł mnie, bym wyszła od Jake'a. Kurwa! Jake!
Co z nim? Gdzie jest? Żyje? Boże... Nie myśl tak, Amanda. Na pewno nic mu nie jest...

Nie mam pojęcia, ile przeleżałam, ale zdawałoby się, że wieczność. Po jakimś czasie, mogłam otworzyć oczy, podniosłam rękę i wolnym ruchem przejechałam nią po twarzy.
Otworzyłam powieki i zamrugałam kilkukrotnie, wyostrzając wzrok. Podparłam się na łokciu, leżałam na jakiejś starej leżance. Obskurny, brązowy materac aż wbijał mi się w łokcia. Rozejrzałam się dookoła, analizując pomieszczenie, w którym się znajdowałam.
Byłam w jakiejś piwnicy... chyba. Chociaż tak, jak podejrzewałam, ogromne, metalowe drzwi były na wprost łóżka, oddalone o kilka metrów. Przekręciłam głowę na prawo i zobaczyłam okno. O ile można to było nim nazwać, mała, prostokątna szyba z kratami po zewnętrznej stronie, wpuszczała trochę światła do tej obskurnej nory.
Ostrożnie podniosłam się i opuściłam nogi na podłogę. Moje trampki były całe w kurzu, a spodnie rozdarte na kolanach. Jezus... Gdzie ja jestem?!
Pomieszczenie było zupełnie puste, stało tu tylko to prowizoryczne łóżko, a obok niego szafka z ciemnego dębu, nie duża.
Słysząc czyjeś głowy za drzwiami, skuliłam się na leżance, odwrócona do nich plecami i zaczęłam cicho szlochać. Niech ktoś mi pomoże...

Nie wiedziałam, w którym momencie zasnęłam, ale gdy otworzyłam oczy, na dworze było już ciemno. Boże, chcę wrócić do domu! Mam jutro zakończenie roku, muszę na nim być.
Ygh, Amanda, uspokój się! Jesteś uwięziona w jakiejś dziurze, a Ty martwisz się, że nie będzie Cie jutro w szkole. Starałam się uspokoić, ale na nic. Oczy zaczęły mnie szczypać i już po chwili po policzkach spływały mi słone łzy. Histerycznie zaczęłam wycierać je dłońmi, podczas gdy dławiłam się własnym oddechem.
Podciągnęłam nogi pod kolana i oparłam się o obdrapaną ścianę, chowając twarz w kolanach. Dlaczego ja? Boże, pomóż mi!
Po jakimś czasie, doszły mnie dźwięki kroków, nie jednej, ale chyba dwóch osób. Gdy zamek w drzwiach został otwarty, skuliłam się bardziej, w rogu łóżka, czekając na najgorsze.
Metal zaczął się przesuwać, a ja kątem oka ujrzałam dwie sylwetki, stojące w ciemności pokoju.
-Nareszcie się obudziłaś.- Mruknął jeden z nich, podchodząc bliżej.
Wzdrygnęłam się, kuląc jeszcze bardziej, co spotkało się z gardłowym śmiechem obu postaci.
-Nie bój się, skarbie. Tylko trochę się zabawimy.-Zaśmiał się któryś z nich, będąc już przy mnie.
Odtrąciłam jego rękę, gdy położył ją na moim kolanie, na co westchnął pod nosem i machnął ręką do tego drugiego.
-Jeszcze Ci się to spodoba. No, dalej maleńka.- Podjudzał mnie głosem przepełnionym jadem.
Chwycił mnie mocno za nadgarstek zmuszając bym się położyła.
-Nie!- krzyczałam próbując go odepchnąć, łzy leciały ciurkiem po moich policzkach, podczas gdy ja siłowałam się z mężczyzną.
-Cisza!- Warknął uderzając mnie z otwartej ręki w twarz. Zachłysnęłam się powietrzem, robiąc wielkie, ze strachu oczy. Usiadł na mnie okrakiem, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Bałam się odezwać, byłam cholernie wystraszona. Już po mnie.
-Grzeczna dziewczynka.- zaśmiał sie chytrze, po czym wyciągnął z tylnej kieszeni dżinsów gruby sznur i drastycznie związał mi nim nadgarstki, przywiązując je do szczebla leżanki, nad moją głową.
-Proszę...- łkałam żałośnie.
-O nie, nie.- Zacmokał kiwając palcem.- To dopiero początek.- Uśmiechnął się, był okropny.
Zdążyłam zauważyć krótko zgolone, czarne włosy, miał też ciemne oczy i tatuaż na prawej stronie szyi.
-Błagam... zostaw....- płakałam cicho, gdy wsunął ręce pod moją koszulkę i zaczął ściskać dłońmi moją talię.
-Shhh....- szepnął wpijając się w moją szyję. Mocno zagryzł jej kawałek, przez co zapłakałam ponownie, chcąc, by to był tylko sen. Jebany koszmar!
Podwinął moją koszulkę pod same pachy i uśmiechnął się obleśnie na widok mojego dekoltu. Szorstkimi dłońmi przejechał w górę mojego brzucha, by zaraz ścisnąć boleśnie moje piersi.
-Błagam!- Krzyknęłam dławiąc się łzami, za co ponownie zostałam uderzona w policzek.
-Zamknij się, suko! - syknął i drapieżnie rozpiął mi spodnie, na co zaczęłam się mocniej rzucać.

niedziela, 22 grudnia 2013

Eight part One

 **~~**
Rozdziały nie są dodawane regularnie, przepraszam was, jeżeli będą większe odstępy czasowe, ale po prostu nie wiem jak z czasem :)
**~~**


Odrzucając smsa w niepamięć weszłam za Jakiem do domu i nie ściągając butów poczłapałam za nim do kuchni.
-Co chcesz?- Zapytał stojąc już przy otwartej lodówce.
-Colę.- Uśmiechnęłam się i gdy ten wyciągał puszki z napojem, skierowałam się "na salony".
Fajnie, że Jake mieszkał sam, rodzice opłacali mu dom i rachunki, plus przelewali mu na konto sporą sumkę, dobrze miał, chłopak. Tyle, że z drugiej strony, to miał z nimi bardzo mały kontakt. Rozmawiali ze sobą raz na dwa tygodnie, a przy dobrych wiatrach raz na tydzień. Nie widywali się też za często, zazwyczaj to tylko na Wigilię i inne ważne święta, bo oni mieszkali w Dallas, a on tu, w Londynie.
Rozsiadłam się na kanapie i włączyłam TV czekając na przyjaciela, który jak stwierdziłam po usłyszeniu pikania mikrofali, przygotowywał popcorn. Cwaniak zawsze ma to, co chcę.
Przeskakiwałam kanały, aż w końcu natrafiłam na jeden, na którym właśnie puszczali jeden z moich ulubionych filmów.
-Znowu Titanic? No błagam... Ile można! -Oho, od razu zaczął zrzędzić.
-Nie marudź, tylko siadaj. -Wystawiłam mu język i od razu schowałam pilota za plecy, żeby mi go czasami nie zwędził.
 -Woooow.... Ale impreza...- zaczęło się komentowanie.
-SHHH!- uciszyłam go, dodatkowo uderzając pięścią w ramię chłopaka.
-RANISZ MOJE UCZUCIA!- Wydarł się jak opętany, a wszystko po to, by przerwać mój film.
-Zamknij się w końcu!
Przez kolejne dwadzieścia minut filmu, nie odezwał się ani słowem, ale za to zdążyliśmy pochłonąć półtora miski popcornu i wypić po puszce CocaColi.
-Wsadźcie sobie w dupe te reklamy...- Bąknęłam robiąc nadąsaną minę.
-NARESZCIE! -ten za to był nieziemsko uradowany faktem, że ma chwilę przerwy.
Wywróciłam oczami i wstałam z kanapy, by po chwili wrzucić zgniecione puszki do pustej miski i skierowałam się do kuchni, w celu wyrzucenia odpadów i umycia naczynia.
Po wykonaniu danych czynności, mozolnie wróciłam do chłopaka, niemal od razu wyjmując paczkę papierosów z kieszeni jeansów.
-Idę zapalić. -powiedziałam i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony przyjaciela, przeszłam przez salon i mały korytarzyk, by wyjść na taras z tyłu domu.
Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się mocno przy pierwszym wdechu, od razu chowając zapalniczkę do tylnej kieszeni spodni.
Oparłam się o płotek i oglądałam jak małe ptaszki przelatują z jednej gałązki na drugą. Fascynujące, nie powiem...
Powoli paliłam papierosa, nie zaprzątając sobie myśli niczym. Ledwo zdążyłam wyrzucić peta, gdy poczułam dłonie, na mojej talii. Wzdrygnęłam się.
-Jezus, wystraszyłeś mnie. -Zaśmiałam się, jednak chłopak nie odpowiedział, tylko poczułam jak wolnym i stanowczym ruchem wsuwa palce pod moją koszulkę.
-Jake, nie rób sobie jaj. -Z moich ust wyszedł nerwowy śmiech. Co on robi?!
Gdy poczułam ciepły oddech na szyi wystraszyłam się, na moich biodrach spoczywała już tylko jedna dłoń. W momencie, gdy chłopak zaczął całować moją szyję, moje serce stanęło, gdy moja skóra naprężyła się od styknięcia z zarostem. Przecież Jacob był ogolony.
Serce zaczęło mi mocniej walić, gdy chciałam się wyrwać, ale facet był za silny i stanowczo trzymał mnie w miejscu.
-Pomo...!- Zaczęłam krzyczeć, gdy nagle przytknął mi do twarzy jakiś materiał nasączony czymś bardzo śmierdzącym i jedyne co zdążyłam usłyszeć przed zemdleniem to mroczny śmiech oprawcy.

sobota, 21 grudnia 2013

Seven

Jechaliśmy w ciszy, która swoją drogą nie krępowała mnie aż  tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Mój telefon zaczął wibrować, więc pospiesznie wygięłam się i wyjęłam go z kieszeni, ignorując natarczywe spojrzenia blondyna.
-Tak?- odebrałam od razu, nie wiedząc kto dzwoni.
-Gdzie jesteś?-Oh, Jake.
-Już jadę. Będę za jakieś...- spojrzałam przez szybę lokalizując miejsce aktualnego położenia.- Pięć minut.
-Oh, okej.- mruknął z głośnym westchnięciem.
-Zaraz będę. Pa.- Wywróciłam oczami zrezygnowana i rozłączyłam się.
Super, muszę tylko coś zrobić żeby jak najszybciej wysiąść z auta. Gdyby Jacob zobaczył, kto mnie przywiózł, na pewno nie uszło by mi to na sucho, a tym bardziej, że Jess od razu by się o tym dowiedziała i zalałaby mnie masą pytań. Nie mam zamiaru jej wysłuchiwać.
-O której masz zakończenie? -Wyrwał mnie z zamyśleń głos blondyna.
Cholera, zakończenie. Na śmierć zapomniałam!
-Nie wiem.- Wzruszyłam ramionami. No co? Sama nie miałam pojęcia.
-To lepiej się dowiedz.- Burknął i skręcił na parking przy dworcu.
Powoli podjechał pod samo wejście do kawiarni dworcowej, a ja przeklinałam się w duchu, że nie czekałam na autobus.
-To... Dziękuję za podwózkę.- Powiedziałam drżącym głosem i chwyciłam za klamkę, modląc się, by drzwi się otworzyły.
-Poczekaj. -Wzdrygnęłam się i zbyt szybko odwróciłam głowę w jego stronę.
Nie wiedziałam gdzie podziać wzrok, jak wpatrywał się we mnie niebieskimi tęczówkami, powoli robiło mi się gorąco i to nie dla tego, że było lato.
-Napisz, jak będzie połowa tego całego gówna. I lepiej dla Ciebie jak to zrobisz. -Co? Ciekawe jak mam napisać skoro nie mam jego numeru. Szlag! Amanda, Ty przecież w ogóle nie napiszesz!
-Okej.- Powiedziałam cicho, w duchu gratulując sobie sprytnego planu. Nie napiszę do niego, bo nie mam jego numeru, a wtedy nie będzie miał powodu żeby być na mnie złym.
Cholera, przecież i tak będzie wściekły.
-Wybacz, skarbie, ale muszę załatwić pewne sprawy. - Zaśmiał sie pod nosem i wcisnął jakiś guzik, po czym usłyszałam charakterystyczny dźwięk odblokowania zamków w drzwiach.
Szybko pociągnęłam za klamkę i wyskoczyłam z auta, nie oglądając się za siebie, a mimo to, czułam na plecach palący wzrok Nialla.

-No nareszcie!
-Przepraszam no...- Uśmiechnęłam się niewinnie do przyjaciela, gdy wstawał by się przywitać.
-Ważne, że dotarłaś.- Zaśmiał się, wtulając głowę w moje włosy. Przylgnęłam do niego, mocno ściskając, czułam bijące od niego ciepło.
-Poczekaj, zamówię sobie kawę.- powiedziałam, ale powstrzymał mnie przed odejściem od stolika.
-Ja pójdę. -posłał mi szczery uśmiech, na co kiwnęłam głową i usiadłam na brązowym krzesełku.
Też musiał wybrać stolik przy oknie... rozejrzałam się przez szybę i odetchnęłam z ulgą nie widząc nigdzie auta blondyna.
Pukałam palcami o stolik w wymyślony rytm, gdy czekałam na Jacoba, przez co podskoczyłam, gdy nagle usłyszałam dźwięk smsa. Zaśmiałam się sama z siebie i sięgnęłam po komórkę, by odczytać wiadomość. Nieznany numer...
 "Nie podoba mi się to, że spotykasz się z tym frajerem." 
Co? Wyjrzałam szybko przez szybę ponownie rozglądając się po ulicy, ale nie widziałam nigdzie auta Nialla. Przeszedł mnie mocny dreszcz, tak bardzo chciałam uniknąć tego, by zobaczył, że jestem z Jacobem, a jednak jak zwykle wyszło nie po mojemu. 
"Dlaczego?"
Zdecydowałam się odpisać blondynowi, nie mogąc opanować mojej ciekawości.
"Dużo o nim nie wiesz."
Okej... zdziwiło mnie to, i to bardzo. Przecież znam go od bardzo dawna, nie mam podstaw by go osądzać, a  tym bardziej nie wierzę w to, że czegoś o nim nie wiem. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Na pewno to wymyślił. Jestem tego pewna.
-Latte.- Z zamysłów wyrwał mnie przyjaciel, stawiając przede mną kawę w wysokiej szklance.
-Dzięki.- Uśmiechnęłam się, starając przybrać normalną pozę. 
-Masz z kim jechać na zakończenie? Jessica zarezerwowała już sobie miejsce w aucie.- Zaśmiał się, poprawiając włosy. 
-Ym... No raczej nie, więc wychodzi na to, że moje Vip'owskie miejsce w twoim samochodzie dalej będzie moje.
Chłopak zawtórował mój śmiech i pokręcił głową z dezaprobatą.
-I jak zwykle mam po Ciebie podjechać, tak?- uniósł brew, robiąc śmieszną minę, ledwo co powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem.
-Czytasz mi w myślach. -Puściłam mu oczko, co wywołało kolejną salwę śmiechu. 

-Gdzieś jedziemy czy cumujemy przy Twoim domu?- zapytałam, gdy wsiedliśmy do auta.
-Myślałem o Jessice, ale napisała mi, że mama ją uziemiła bo wróciła za późno z imprezy.- Spojrzał na mnie znacząco i już wiedziałam o co chodzi.
-Na mnie nie patrz! Byłam w domu już o wpół do drugiej, to ona mnie zostawiła i nie wiedziałam gdzie jest. -Skrzyżowałam ręce na piersi i usiadłam prosto w fotelu.
Ruszyliśmy spod kawiarenki, jadąc w stronę domu chłopaka.
-Czemu w ogóle poszłyście tam i jak wróciłaś? Przecież Jess miała samochód. -Zmarszczył brwi.
Super. Co ma mu powiedzieć?
-Wiesz jaka ona jest, jak się na coś uprze, to nie odpuści.- wywróciłam oczami.
-Tsaa.... Cała ona.- westchnął głośno i pokręcił głową.
Ygh. Odpuścił. Nie mam pojęcia co miałabym mu powiedzieć, jakby upomniał się o to, kto mnie odwiózł. Dodatkowo zaczął mnie męczyć ten sms od Nialla. Próbowałam ciągle wyrzucić te myśli z mojej głowy, ale nie potrafiłam.
Co, jeśli Jacob na prawdę coś przede mną ukrywa? Co, jeśli nie jest tym, za kogo się podaje? Nie. To niemożliwe, przecież znam go od lat! A Nialla... Od kilku dni. Nie mogę uwierzyć jednemu, głupiemu smsowi. To chore. Jednak... Nialla zna cały Londyn i okolice, przecież jest w gangu. Bierze udział w nielegalnych wyścigach. Nielegalnych. No właśnie.
Nie, to niemożliwe. Niall kłamie. Napisał to specjalnie, żebym nie spotykała się... Stop! Po co Niall miałby nie chcieć, żebym się spotykała z Jakiem? To popieprzone.
-Hej, śpiąca królewno.- otrząsnęłam się, gdy zaczął pstrykać palcami przed moim nosem.
-C-Co? -rozejrzałam się dookoła.
-Jesteśmy, nie śpij.- Zaśmiał się i wysiadł z auta, zostawiając mnie oszołomioną. Zapukał w szybę, dzięki czemu obudziłam się z tego transu i wysiadłam z auta.  Wibracje w kieszeni wyczułam natychmiastowo i szybko wyciągnęłam komórkę. Znów nieznany numer.
"Za pół godziny ma Cie u niego nie być. Uważaj na siebie." 

piątek, 20 grudnia 2013

Six

-Pewnie. Ale licz się z tym, że nie na długo, kochanie.- Puścił mi oczko i wstał, wyciągając dłoń w moim kierunku.
Spojrzałam na jego rękę, a później na niego, stał jak gdyby nigdy nic z lekki uśmiechem na twarzy. Taki mi się podoba, miły i uśmiechnięty. A nie przerażający i taki, którego się boję.
-No, dalej. -Ponaglił.
-Ale co?- zdziwiłam się nie wiedząc o co mu chodzi.
-Podwiozę Cię, skarbie. Wstawaj.- Pociągnął mnie za nadgarstek  w stronę samochodu. Co on ma z tymi nadgarstkami?
Dopiero po chwili zorientowałam się, co robi i zaczęłam stawiać opór.
-Co znowu?-Westchnął zatrzymując się przed maską auta.
-Nie chcę z Tobą jechać.- Powiedziałam cicho, a widząc jak powoli jego twarz zmienia wyraz, zaczęłam się bać.
Kurwa.
Chłopak zamknął oczy i wziął głęboki oddech, jakby próbując się uspokoić, po czym otworzył je ponownie i zlustrował mnie wzrokiem.
-Dlaczego?- uniósł brew, patrząc na mnie wyczekująco.
I co mu powiedzieć? "Nie chcę, bo się Ciebie boję."? Pewnie. Zrób z siebie jeszcze większą idiotkę, Am.
-Bo... bo mam zaraz autobus. - Świetnie. Teraz to już w ogóle weźmie Cię za kretynke.
Zaśmiał się krótko po czym spojrzał na mnie rozbawiony.
-Poważnie? Autobus? Amanda, wsiadaj do tego samochodu i nie pierdol, że masz za chwilę autobus, bo dobrze wiemy, że to nie prawda.- Powiedział poddenerwowany.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę  nie wiedząc co robić, co powiedzieć.
-Nie rób tego. -warknął, przez co podskoczyłam ze strachu.
-Cz...czego? -jęknęłam.
-Nie przygryzaj wargi. -syknął robiąc krok w moją stronę.
-Co? Ale...Czemu? -pokręciłam głową nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Chryste... Po prostu tego nie rób, jasne? A teraz wsiadaj i ani słowa.- Wysyczał mi prosto w twarz i pociągnął do drzwi, po czym otworzył je przede mną i czekał aż wsiądę.
O Boże... Panie, czuwaj nade mną.
Weszłam ostrożnie do samochodu, a on trzasnął mocno drzwiami, jakby to był jakiś golf czy coś...
Zdziwiło mnie to, jak traktuje mercedesa... Takie auto, a  tak szargane. Niedorzeczne.
Chłopak wsiadł na miejsce kierowcy i odpalił samochód, by po chwili ruszyć.
-To dokąd? -Zapytał zerkając w moją stronę.
-Ym... King's Cross. -Powiedziałam szybko i krótko, nie chcąc wywoływać w nim jeszcze większej agresji.
-Aż tam? -zdziwił się.
-Sam chciałeś mnie podwieźć. -wzruszyłam ramionami patrząc na drogę przed nami.
-Nie wiedziałem, że będę musiał jechać przez całe miasto...- mruknął poirytowany i przyspieszył.
-Wcale, że nie całe miasto i równie dobrze, mogłabym jechać tam autobusem.- Odburknęłam i obrzuciłam go morderczym spojrzeniem.
-Dobra, dobra. Nie denerwuj się już tak. Złość piękności szkodzi. -Zaśmiał się.
Ten człowiek mnie rozbraja. Najpierw jest super, uśmiecha się, jest miły, później ma atak furii i boję się chociażby na niego spojrzeć, a po sekundzie znów wraca radosny Niall. I weź tu człowieka zrozum.
-Bardziej już nie zaszkodzi. -westchnęłam i oparłam głowę o szybę, jednak szybko ją podniosłam gdy usłyszałam głos blondyna i poczułam jego dłoń na kolanie.
-Nie mów tak. -Spojrzał na mnie błękitnymi tęczówkami, a gdy nasz wzrok się skrzyżował poczułam dziwne ciepło w brzuchu.
Szybko jednak się opamiętałam i zabrałam jego rękę z nogi, czując jak moje policzki stają się coraz bardziej czerwone, gdy zaczął się śmiać.

środa, 18 grudnia 2013

Five

Na dworze panował pełen mrok, w dodatku siedziałam w samochodzie jednego z najgroźniejszych bandziorów Londynu, co dodatkowo sprawiało, że bałam się jeszcze bardziej.
Wśród oświetlonych światłami ulicznymi budynków, rozpoznałam kilka. Pocieszyłam się myślą, że jedzie w dobrym kierunku i być może trafię cała do domu.
Cholera.
On wie gdzie mieszkam. Skąd? Zmarszczyłam brwi, zapewne wyglądając jak niedorozwinięte dziecko.
-Chwila.- Pokręciłam głową, co spowodowało, że chłopak spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Kurde...
-Co?- zaśmiał się krótko pewnie z powodu tego, jak musiałam wyglądać.
-Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
Brawo Amanda, udało Ci się wykrztusić tych kilka jakże trudnych słów. Pogratulowałam sobie w myślach, patrząc z respektem na chłopaka.
-Kochanie, mam dostęp do wielu informacji.- Uśmiechnął się lekko zerkając na mnie.-Poza tym, nie powinno Cię to interesować.- Wysyczał drugą część, hamując nagle, aż pas wbił mi się w szyję i skrzywiłam się na to odczucie.
Jak on mógł tak szybko zmieniać nastroje? Jakby miał różne osoby wewnątrz i każda po kolei sterowała nim. Dziwne...
Dlaczego stanęliśmy?Dopiero po chwili zorientowałam się, że stoimy pod moim domem. Pustym, ciemnym domem. Świetnie.
-Yhm... to... dzięki. Cześć.- Chwyciłam za klamkę, chcąc otworzyć drzwi, ale nie uległy mojemu naciskowi, usłyszałam jedynie śmiech blondyna.
-Nie tak szybko.- Zacmokał śmiejąc się pod nosem.
Okej. To jest dziwne. Czułam powoli jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej i brakowało mi tchu.
Wpatrywałam się w blondyna z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc co zrobić.
-Nie bój się, przecież nic Ci nie zrobię. -Powiedział spokojnie i wyszedł z auta. Dokładnie obserwowałam jego każdy ruch, gdy wyszedł z auta i przeszedł dookoła niego, by podejść od mojej strony i otworzyć mi drzwi. Stał przy nich, podczas gdy ja wygramoliłam się ze środka, chciałam jak najszybciej wejść do domu, więc z myślą niezauważonej ucieczki po cichu ruszyłam w stronę ganku.
Poczułam jednak uścisk na nadgarstku i zostałam brutalnie odwrócona w stronę złoczyńcy.
Skrzywiłam się, gdy przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, pochyliłam głowę w dół, bojąc się spojrzeć mu w oczy.
-Hej, maluchu... -Szepnął mi do ucha, przez co przeszły mnie dreszcze i wzdrygnęłam się, gdy poczułam jak pociera ręką moje plecy. Że to ma mnie niby uspokoić? Dobre żarty.
Próbowałam się odsunąć, ale to tylko wzmocniło uścisk wokół mnie, więc zrezygnowana westchnęłam pod nosem i przygryzłam wargę, nie wiedząc co robić.
-Dobrej nocy.- Powiedział po czym poluźnił uścisk i puścił mnie całkowicie, wycofując się do swojego samochodu, a ja dalej stałam jak sparaliżowana.
Patrzyłam jak odjeżdża, nie mogąc się ruszyć, dopiero po kilku minutach, gdy zawiał wiatr i chłód owiał moje ciało, otrzeźwiałam i szybkim krokiem skierowałam się do domu.

Następnego dnia, gdy się przebudziłam od razu rozciągnęłam się na łóżku i westchnęłam głośno. Obróciłam leniwie głowę w stronę biurka i zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie zaraz obok tablicy korkowej. Kurwa.
Zerwałam się nagle z łóżka, zbierając po drodze ciuchy z podłogi i pognałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, bo wczoraj nie miałam już na nic siły, ubrałam się i rozpuściłam ponownie włosy, które musiałam związać do kąpieli.
Chwyciłam komórkę i widząc, że jest już za piętnaście druga, nie jedząc nic, pognałam do drzwi, pokracznie ubierając na nogi trampki po czym zamknęłam dom i biegłam w stronę Jacoba.
Mam nadzieję, że się nie wkurzy... Miałam być u niego na pierwszą. Kurwa.
Szybko spojrzałam na prawo i widząc, że jedyny samochód który jedzie jest daleko ode mnie, przebiegłam przez ulicę, dalej prując w stronę domu chłopaka.
Zdyszana chwyciłam za klamkę i byłam gotowa do wejścia, jednak przyjebałam perfidnie twarzą w białe drewno.
Co, do cholery?
Szarpnęłam kilkukrotnie za metal, ale drzwi nadal były zamknięte. Wyjęłam z kieszeni komórkę i wybrałam numer do przyjaciela.
-No? -super. Jest wkurzony.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam!- Jęczałam do słuchawki.
-Okej...- chłopak westchnął i mogłabym przysiąc, że wywrócił właśnie oczami.
-Jestem u Ciebie i jest zamknięte. Gdzie się podziewasz, przystojniaku?- Powiedziałam przesłodzonym głosem, chcąc go jakoś rozbawić, co mi niestety nie wyszło.
-Jestem w kawiarni, przy King's Cross'ie.
-Dalej się nie dało? - Jęknęłam poirytowana i zaczęłam iść w stronę najbliższego przystanku autobusowego.
-Jakbyś była na czas, to pojechalibyśmy razem, samochodem.-mruknął.
-Przecież przeprosiłam...- westchnęłam.- Będę niedługo. Buziaki.- Cmoknęłam do słuchawki i rozłączyłam się, słysząc jego chichot.
Warknęłam głośno, aż w końcu dotarłam na pierwszy lepszy przystanek autobusowy i obleciałam wzrokiem tabliczkę informacyjną. Zajebiście.
Usiadłam na ławce przystankowej i czekałam na ten zasrany miejski autobus. W tym momencie żałowałam, że kupiłam nowej dętki do roweru.
Po mniej więcej piętnastominutowym siedzeniu na ławce, przy braku jakiegokolwiek ruchu na ulicy, zdziwiłam się, jak usłyszałam silnik samochodu, a po chwili zatrzymał się przede mną czarny Mercedes GLK z ciemnymi szybami.
Okej.... To trochę dziwne...
Rozejrzałam się na boki, szukając osoby po którą mógł owy samochód podjechać, ale nie zauważyłam nikogo. W pewnym momencie obniżyła się szyba i ukazała mi się twarz nikogo innego jak Nialla.
-Potrzebujesz podwózki?- Zapytał, zdejmując czarne okulary z oczu.
Omiotłam wzrokiem samochód, po czym zatrzymałam go na blondynie. Ja pierdziele, ile on ma tych samochodów?
-W zasadzie, to za chwilę powinien być autobus. -Powiedziałam odwracając wzrok.
Usłyszałam otwieranie drzwi, a po chwili chłopak pojawił się obok mnie i przeleciał wzrokiem po tabliczce z rozkładem jazdy.
Super. Wkopałam się.
-No, jeżeli chwila to niecałe 45minut, to spoko. -Zaśmiał się perfidnie i usiadł obok mnie. Blisko. Za blisko. Odsunęłam się tyle, ile mogłam, ale to tylko rozśmieszyło go bardziej i przyciągnął mnie z powrotem do siebie.
-Możesz mnie puścić?- Zapytałam trochę speszona.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Four

Spojrzałam na blondyna robiąc wielkie oczy. Czy on właśnie powiedział, że nie mogę wyjść?
-Słucham???- uniosłam brwi zakładając ręce na piersi.
-Kochanie, jak będziesz się stawiać, to skończymy tą jakże miłą rozmowę i przejdziemy do tej mniej miłej. - Powiedział spokojnym głosem, jak człowiek może tak szybko zmieniać postawy?
-Nie jestem twoim kochaniem. -warknęłam na co zaśmiał się głupkowato pod nosem po czym obleciał wzrokiem ludzi dookoła, jakby sprawdzając czy wszystko w porządku. Zatrzymał oczy na mnie i niemal mogłam dostrzec jak zmieniają barwę z błękitu na granatowy.Przeszły mnie ciarki i speszyłam się, głupi chłopak! Głupie oczy! Głupi Dangerous!
-Umówmy się tak, złotko. -Podszedł do mnie powoli, chciałam odejść, ale czułam jakby coś trzymało mnie przy ziemi i nie mogłam się ruszyć.Przełknęłam ślinę czując na twarzy jego ciepły oddech.
-Będziesz trzymać język za zębami, a nic Ci się nie stanie.- Wyszeptał mi do ucha, sprawiając, że zadrżałam. Patrzyłam się na wprost pustym wzrokiem, czując jak moje serce bije coraz szybciej.
-Zrozumiano?- warknął, ściskając ręką moje biodro. Kiedy on mnie chwycił? Boże, nawet nie zorientowałam się...
Kiwnęłam lekko głową, jednak chwycił mnie mocniej i poczułam miękkie wargi na uchu.
-Grzeczna dziewczynka.- Wyszeptał i musnął ustami moją szyję, podczas gdy ja, stałam sparaliżowana.
Odsunął się po chwili i spojrzał na mnie, zmuszając tym samym bym przeniosła swój wzrok na jego oczy. Już nie były granatowe, powoli odzyskiwały swoje piękno.
Piękno? Jezus, Amanda! Nie, on wcale nie ma pięknych oczu. TY się go BOISZ!
Rozejrzałam się speszona wokół i aż zachłysnęłam się powietrzem, nigdzie nie widząc Jess, ani Harrego.
-Nie bój się, jest bezpieczna póki jest z Harrym.- Usłyszałam TEN głos za sobą i szybko odwróciłam się, niezdarnie wpadając na chłopaka. Zaśmiał się, gdy błyskawicznie odskoczyłam od niego przestraszona.
-Chcę jechać do domu. -Ucięłam krótko, nie wiedząc gdzie się podziać.
Miałam tylko nadzieję, że rzeczywiście nic nie stanie się Jessice, jeżeli Harry należy do Dangerous, a Niall stwierdził że nic jej nie będzie, to muszę mu uwierzyć. Nie mam  wyjścia.
-Odwiozę Cie. - Powiedział nawet na mnie nie patrząc po czym ruszył w stronę domu.
Ehe, i co teraz? mam za nim iść, czy co?
-Niall! - Krzyknęłam, ale nawet się nie obrócił.
YGHHHHH.
Podbiegłam szybko w jego kierunku omijając ludzi, na szczęście zatrzymał się przy kilku kolesiach.
-Niall!- Krzyknęłam, szarpiąc go za ramię by się odwrócił.
Kilku chłopaków spojrzało na mnie z uniesionymi brwiami, jakbym co najmniej kogoś zabijała.
Obrócił się mrużąc oczy i zacisnął wargi w jedną, wąską linie.
Kurwa.
-Czego?- Warknął niskim głosem.
Kurwa, kurwa, kurwa. Gdzie moja pewność siebie? Nagle obleciał mnie strach. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, czując jak jego oczy wypalają we mnie dziurę, patrzałam na niego przestraszonym wzrokiem, czując wielką gulę w gardle.
-Oddychaj.- Nawet nie zorientowałam się, że wstrzymuję oddech. Zachłysnęłam się powietrzem, gdy stanął krok bliżej i pochylił się lekko do mojej twarzy.
-Teraz grzecznie poczekasz, aż skończę rozmowę. - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu, a ja stałam jak kołek.
Odwrócił się ponownie do kilku chłopaków, a ja wycofałam się kilka kroków i nerwowo bawiłam się końcówkami włosów. Przyjrzałam się tym trzem, jeden z nich był niewiele niższy od blondyna, miał krótkie, brązowe włosy i nie wydawał mi się być bandziorem, ale cóż, pozory mylą.
Drugi zaś był ciemniejszej karnacji, w lewym uchu miał czarny kolczyk, a kruczoczarne włosy miał postawione na żel. Zauważyłam, że też ma nie mało tatuaży, wokół szyi dostrzegłam jakieś wzory, a na kawałku odsłoniętej ręki były jakieś znaki.
Trzeci chłopak, był z kolei trochę wyższy od Nialla, ale za to był słabszej postury. Szatyn miał granatowe spodnie i Vansy, ale chyba nie miał skarpetek, bo dostrzegłam gołe kostki.
Po kilku minutach czekania, zauważyłam jak ściskają sobie dłonie i podśmiechują się pod nosem, zerkając na mnie.
Super, śmiejcie się z przestraszonej dziewczyny, która popełniła wielki błąd przyjeżdżając tutaj i pewnie popełnia go drugi raz, jadąc z jednym z Dangerous do domu.
-Chodź. -Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę bramy.
Czułam na sobie spojrzenia dziewczyn w krótkich spódniczkach, patrzyły na mnie z pogardą, jakbym zabiła ich rodziny, co najmniej.
Wyszliśmy przed dom, szłam obok blondyna, ściskającego moją dłoń, aż do czasu gdy dotarliśmy pod czarnego Range'a. Otworzył mi drzwi i skinął ręką żebym wsiadła, tak też zrobiłam. Zapięłam od razu pas, gdy ten okrążył samochód i wskoczył zwinnie na miejsce kierowcy.
-Nie zapinasz pasa?- Zapytałam cicho, gdy wyjechaliśmy na ulicę.
Zaśmiał się głośno i pokręcił głową, rozbawiony, jakbym rzuciła jakimś kawałem o blondynce.
-O mnie się nie bój, maluchu. -powiedział ze śmiechem.
Wzruszyłam ramionami i oparłam głowę o szybę, czując narastające zmęczenie.
-Wiesz, gdzie jechać?- zapytałam, gdy wyjechaliśmy na główną drogę.
-O to się nie martw.- Uciął krótko, więc stwierdziłam, ze nie powinnam się wiecej odzywać.

Three


 Właśnie jestem w trakcie ubierania trampek, jest prawie północ, a ja wychodzę z domu. Pewnie domyślacie się, gdzie się wybieram. Tak, na wyścig. Zaraz po tym, jak Harry- tak, poznaliśmy jego imię, pogadał jeszcze trochę poza kawiarnią z oczarowaną nim Jessicą, zostałam obrzucona przez nią wielkimi jękami i prośbami żebyśmy poszły. Jacob umył od tego ręce i od razu opuścił lokal nie chcąc nic słyszeć o gangu Dangerous. Zdenerwował się, ale nie było w tym mojej winy, przecież nie będę za każdym razem za nim biegała, co to, to nie. 
W każdym razie, musiałam się zgodzić na to, żeby iść na te "ściganki" wraz z Jess, by uniknąć jej dupy na mojej głowie, jeżeli mogę nazwać tak jej zachowanie, gdy szłyśmy ulicą a ona klękała co jakiś czas błagając, bym z nią poszła.
Mój telefon zawibrował co oznaczało tylko to, że Jessica jest już pod moim domem. Szybko schowałam komórkę do kieszeni mojej czarnej kurtki i wzięłam klucze z parapetu. 


-WITAMY NA FINALE "MASTER RACING! -Jakiś koleś darł się przez megafon, stojąc na dachu starego kampera. Światło reflektora z jednego z budynków padało na niego, idealnie rozświetlając ludzi.
Byłyśmy już na miejscu od jakiś dwudziestu minut, wokół było pełno facetów, krzyczących i gwiżdżących na zawodników, oraz dziewczyn w delikatnie mówiąc skąpych strojach. Czułam się jak zakonnica, stojąc w ciemnych jeansach, zwykłym T-Shircie i kurtce. Nawet Jess założyła krótką sukienkę i szpilki... Jak ją zobaczyłam myślałam, że padnę ze śmiechu, no sorry, ale bez przesady.
Facet krzyczał coś jeszcze przez megafon, po czym wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać, a ja nie chcąc wyglądać na idiotkę, także zaczęłam uderzać dłońmi o siebie w wolnym tempie i z grymasem na twarzy. 
Stałyśmy w drugim rzędzie, więc mogłam dokładnie obejrzeć samochody, które ustawione były w półokręgu. Stało ich tam sześć. Przy dwóch z nich stało dwóch mężczyzn, wyglądali na mniej więcej 21-25 lat. Opierali się z cwanymi uśmieszkami na twarzy o maski samochodów i rozglądali się co chwilę na boki, jakby kogoś oczekiwali. 
-ZAPRASZAMY KIEROWCÓW!- nagle rozległ się jeszcze większy wrzask. 
Poczułam jak ktoś szturcha mnie za ramię, więc musiałam się obrócić i zobaczyłam Harrego, stojącego między mną, a Jess.
-A jednak przyszłaś. -Zaśmiał się, na co wywróciłam oczami.
Chłopak zaczął gadać o czymś z blondynką, ale nie słuchałam ich. 
Nagle do kolejnych auto podeszło kilka osób, po czym wsiadło do nich, a wszyscy wydzierali się i gwizdali. 
Po kilku sekundach "komentator" odliczył od trzech do zera i jak na zawołanie światła w każdym z aut zapaliły się i wokół rozległ się warkot silników. 
-Chodźcie, mam dobre miejsce do oglądania. -Krzyknął Harry, ciągnąc za rękę Jess, a ja zmuszona byłam sama przepchać się przez tłumy i martwić się o to, żeby ich nie zgubić.


Wyścig trwał zaledwie kilka minut, ale był na prawdę mrożący krew w żyłach. Nie mam pojęcia ile mieli km na licznikach, ale wiem jedno... Jechali zajebiście szybko. 
Na prowadzeniu było czarne audi, nie wiem jakie, bo się na tym najzwyczajniej nie znam, ale wyglądało na naprawdę odjechany samochód. 
Nie mogłam zobaczyć prze tłumy ludzi, kto wygrał, zapamiętałam jedynie wygląd dwóch chłopaków, którzy stali przy autach na samym początku. 
Po wszystkim, spora grupka osób szła w tym samym kierunku, gdzie prowadził nas brunet. Nie bardzo miałam ochotę na imprezowanie, ale nie miałam wyboru, bo przyjechałam z Jess, a sama nie miałam prawa jazdy, ani samochodu... 
Dom, w którym była zabawa, wyglądał na cholernie drogi, był dwupiętrowy z dodatkowym poddaszem, miał ogromny ogród i basen. Wiele osób tańczyło już na zewnątrz w rytm głośnej muzyki, wydobywającej się gdzieś z głębi budynku. 
Czułam się tu dość nieswojo, wciąż starałam się nie oddalać od blondynki, ale gdy ja skupiłam się na podziwianiu bogactwa właściciela domu, ona zniknęła mi z zasięgu wzroku wraz z brunetem. 
Weszłam do środka, obijając się o kilka osób i dotarłam do kuchni. Wyglądała jak po wojnie, dosłownie. Wszędzie były butelki z piwami jak i te po nim, litry wódek, czerwone oraz niebieskie kubeczki plastikowe, paczki z chipsami, paluszki, orzeszki, pizze. Było tu dosłownie wszystko. Wzięłam głęboki oddech i wyciągęłam sobie z tuby jeden czerwony kubek i chwyciłam puszkę z piwem, po czym wlałam jej zawartość do niego a resztę wypiłam z gwinta.
Rozejrzałam się dookoła i jedyne co widziałam to ludzie. Ogrom osób w tym miejscu wręcz mnie przerażał. Pełno dziewczyn, liżących się z chłopakami gdzieś po kątach, później tańczący ludzie ocierający się o siebie jak w jakimś striptizie. 
Nie wiem ile siedziałam w środku, ale po czasie zrobiło mi się duszno i przebiłam się do wyjścia, gdzie skierowałam się do ogrodu z myślą, że może gdzieś tam znajdę przyjaciółkę. 
Nie myliłam się, stała razem z grupką chłopaków i śmiała się razem z nimi głośno. 
Ruszyłam w jej stronę, ale zatrzymał mnie jakiś chłopak, chwytając mnie za rękę i przyciągając do siebie. 
-Spierdalaj!- Krzyknęłam uderzając go pięścią w ramię. Spojrzał na mnie krzywo, po czym prychnął i odszedł. Kutas.
 -O! Tu jesteś!- Zaśmiała się nerwowo blondynka, gdy stanęłam obok niej i cisnęłam w nią gromami z oczu.
-Tak się składa, że Cię szukałam. Możemy już wracać? -Uniosłam brew i czułam na sobie spojrzenia chłopaków, którzy jej towarzyszyli.
-Wyluzuj, księżniczko.- Zaśmiał się loczek. 
-Zamknij mordę, nie mówię do Ciebie.- Syknęłam co skomentowali śmiechem.
-Mała, uważaj na słowka. - Wtrącił się jakiś głos, a reszta ucichła, nawet Harry.
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam blondyna, z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Był ode mnie wyższy o jakieś półtora głowy, nie to że ja byłam niska... 
-Mała to jest twoja pała, kretynie.- Prychnęłam, słysząc "uuu" w tłumie. 
Chłopak uniósł brew i zaśmiał się krótko, po czym nagle spoważniał.
-Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz, kochanie. Radzę Ci  trzymać ten niewyparzony język za zębami. -Warknął podnosząc wytatuowaną rękę i grożąc mi palcem.
Czułam jak serce zaczyna mi coraz szybciej bić, nie mogłam pokazać że się boję, mimo to, że byłam teraz cholernie przestraszona. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, totalnie nic.
-Am, przestań. -Usłyszałam cichy głos przyjaciółki przy uchu, więc lekko odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam w jej jakże przestraszone oczy. 
-Wracajmy.- Powiedziałam stanowczo, potrząsając głową i odgarnęłam włosy do tyłu.
-To ja zdecyduję kiedy wyjdziecie.- Usłyszałam jego stanowczy głos ponownie i przeszedł mnie dreszcz.

sobota, 14 grudnia 2013

Two



Poniedziałkowy poranek i już slyszę głos Jess, pod kamienicą. Ona chyba nigdy nie przestanie drzeć mordy na wszystkie strony... Niechętnie zwlekłam się z łóżka i przecierając twarz dłonią weszłam do łazienki. Ziewnęłam przeciągle i spojrzałam w lustro, automatycznie zmarszczylam brwi widząc to coś na mojej głowie... Pukanie do drzwi i przekręcenie zamka w drzwiach. Wywróciłam oczami i wyszłam z łazienki, przy okazji biorąc z niej jeansowe szorty.
-Ty jeszcze nie ubrana??? - Wytrzeszczyła oczy i podparła się dłonią na biodrze, robiąc minę jakby miała mnie zaraz zabić.
-Obudziły mnie twoje krzyki z dołu...-mruknęłam i wciągnęłam na tyłek spodenki.
-Tak, tak. Też Cię kocham, ale błagam! Pośpiesz się trochę, bo zamkną mi ten sklep co ostatnio były promocje na koszulki, a Jake chce jeszcze skoczyć po kawę... - rzuciła we mnie białą bokserką i przysiadła na łóżku.
-A gdzie on jest?- zapytałam zdziwiona, jednak nim ta zdążyła odpowiedzieć usłyszałam głośny trzask zamykanej lodówki.
Spojrzałyśmy po sobie z dezaprobatą i już znałam odpowiedź.

-Ej, laski... A co powiecie na tą? -Jake wystawił przed siebie koszulę w niebiesko-białą kratę.
Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową, mówiąc bezgłośnie "nie". Brunet westchnął i odwiesił ją na miejsce, po czym wszedł w głąb sklepu i zniknął z mojego pola widzenia.
Rozejrzałam się dookoła próbując zlokalizować Jess, ale nigdzie nie mogłam jej dostrzec. Zaczęłam znudzona chodzić między wieszakami i co jakiś czas przeglądałam rzeczy, ale nie mogłam znaleźć nic ciekawego.
Gdzieś po drugiej stronie sklepu, mignęła mi czupryna Jacoba więc szybko udałam się w tamtą stronę. Nie myliłam się, stał tam, tyle że przy nim trzepotały rzęsami  dziewczyny ze szkoły. Aż mnie obrzydzenie wzięło widząc taką warstwę pudru na ich twarzach. Podeszłam do niego i chwyciłam go pod ramię, szczerząc się jak idiotka do tych dwóch. Odeszły po kilku sekundach, zdegustowane.
-Dzięki...- odetchnął i poklepał mnie po plecach.
-Czemu to zawsze ja muszę wyciągać Cie z sideł tych plastików???- teatralnie uniosłam wzrok ku górze i stuknęłam dwa razy palcem wskazującym o policzek, wystawiając go do chłopaka.
-Tak, tak, tak...- westchnął i złożył głośnego buziaka na wyznaczonym miejscu.

-A tam co tyle ludzi?- zapytałam zdezorientowana, widząc przy ruchomych schodach sporą grupkę osób.
-Czekaj, wbiję tam i obczaję o co im biega.- powiedziała Jess i szybkim krokiem podeszła do zbiegowiska, przeciskając się między ludźmi. Chyba nawet ktoś od niej z łokcia... Auć. Musiało zaboleć.
-A co jak zginęła?- zapytał Jake pochylając się nade mną, spojrzałam na niego i oboje parsknęliśmy śmiechem.
Po chwili przyszła zdyszana blondynka trzymając w rękach jakąś kartkę.
-Nie gadaj że komuś to zwinęłaś... - Jacob zaśmiał się głośno widząc minę Jess, coś w rodzaju "Are U Fuckin' kiddin' me?!".
-Debil. -skomentowała krótko, wywracając oczami. - Leżała na posadzce, jak przeciskałam się z powrotem, to ją podniosłam. -Wzruszyła ramionami.
-Kartka kartką, ale co tam jest grane? -wróciłam do tematu.
-Aaaa no tak. No to tam jest jakiś dwóch gości z Dangerous, rozdają to i mówili coś o jakimś wyścigu. -wyszczerzyła sie zadowolona. Pewnie teraz pomyślała sobie coś w rodzaju "Mission Completed". Zastanawiało mnie tylko to, czemu rozgłaszają nielegalny wyścig w takim miejscu? Przecież to niebezpieczne i... głupie. 
Owszem, znałam grupę Dangerous, bo kto by ich nie znał? Chyba każdy, kto choć raz był na jakiejś większej imprezie, musiał o nich słyszeć. To najlepsi kierowcy w Londynie i okolicach. Nie jestem pewna ile dokładnie osób należy do ich gangu, ale z tego co wynika z plotek, to liczy on około 20 osób. Założyciel jak i najlepszy z najlepszych jest jeden. Mówią, że jest niebezpieczny, działa pod wpływem impulsu i  nie warto mu się stawiać. Aż mnie ciarki przechodzą na myśl o nim. Nie wiem jak wygląda, nie wiem ile ma lat. Wiem tylko tyle, że każdy boi mu się postawić i wszyscy czują ogromny respekt do jego osoby. Ma kilku kumpli, wysoko ustawionych w Dangerous, którzy tak jakby rządzą pozostałymi... Jednak cała ich grupa jest niebezpieczna...

-A patrz na tamtą! - Rozbawiony Jake wskazał palcem na jakąś krótko włosą brunetkę, która właśnie poprawiała włosy, chcąc się przypodobać brunetowi, który należał do grupy ścigających się.
Zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać, siedząc na ławce. Tak na marginesie, oglądaliśmy to dziwne przedstawienie, gdzie laski usilnie próbowały zwrócić na siebie uwagę tych dwóch.
-Ej... One mnie obrzydzają.- mruknęłam przybierając na twarzy grymas.
Po chwili ciszy, gdy się im przyglądaliśmy jednocześnie stwierdziliśmy, że czas na nas.


-Jaką chcesz Am? - usłyszałam głos Jacoba, który stał przy kasie w Starbucksie.
-Ym.... Weź mi waniliowe Latte. - Skinął głową i wrócił do składania zamówienia.
-Może powinnaś przestać wlepiać wzrok na tą ulotkę...- zwróciłam jej uwagę na co uniosła brwi i spojrzała na mnie krzywo.
-Tak sobie myślę...-zaczęła
-NIE! Nie myśl lepiej.- wystawiła mi język na co zaśmiałam się krótko.
Po kilku chwilach na naszym stoliku pojawiły się trzy kawy, a Jake zajął miejsce obok mnie.
-Kiedy wracają twoi rodzice? - Zapytał Jacob rozciągając się na sofie.
-Jutro wieczorem. Chyba....- mruknęłam. Nigdy nie lubiłam rozmawiać na ich temat. Wolałam go raczej omijać.
-Pójdziemy na wyścig?!- wykrzyknęła blondynka, zwracając na siebie uwagę całej kawiarni i ludzi, którzy właśnie do niej wchodzili.
-Stul dziób cioto!- syknęłam a ta spaliła raka i opuściła głowę.
Brunet zaśmiał się pod nosem, ale zmroziłam go wzrokiem i przybrał poważną minę.
-Chyba Cie posrało...- odpowiedziałam po chwili na co zrobiła krzywą minę.
-Sory, ale przechodziłem i tak jakby trochę podsłuchałem waszą rozmowę... -Do stolika podszedł chłopak w białym T-shircie, czarnych rurkach i czarnej, skórzanej kurtce.
-Tak jakby?- mruknęłam Jess, a Jess zaczęła przyglądać mu się dokładnie.
-Ty nie jesteś czasem z Dengerous? -zapytałam wyrywając go z kontekstu, chociaż wydawał mi się zbyt... miły jak na jednego z nich.
Brunet podrapał się po karku po czym zaczesał włosy do tyłu i lekko się uśmiechnął, wpatrując we mnie.
-Tak jakby.
-Nice.... -mruknęłam nie wiedząc co dalej. No gadaj coś !
-No więc... -Na szczęście blondynce wróciła mowa.
Chłopak odwrócił ode mnie wzrok i przeniósł go na nią.
-Macie zamiar wpaść?
-Ym...No widzisz, właśnie jestem w trakcie namawiania przyjaciół.- Jess chyba nie wiedziała jak wybrnąć z tej sytuacji i uśmiechała się głupkowato, za to Jacob mierzył go zabójczym wzrokiem.
-Szykuję się ostra bitwa.- Poruszył brwiami w dziwny sposób i zaśmiał się.
-Nic ciekawego...-prychnęłam pod nosem, co jednak nie uszło ich uwadze.
Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony, aż poczułam się głupio.
-Wiesz, może jednak przyjdziesz i sprawdzisz jak to wszystko się rozgrywa, bo nie wyglądasz na taką, co lubi zaszaleć.-Powiedział z wyczuwalnym jadem w głosie. Koleś, wyluzuj!
-Słucham?! - prawie wykrzyknęłam, ale szybko zatkałam sobie usta dłonią, a ten spojrzał na mnie rozbawiony
-Jest trochę poddenerwowana, daj jej spokój. -Powiedziała szybko Jess chcąc opanować sytuację.
-Wiecie co, laski... Robimy after party po wyścigu, wpadnijcie.- Puścił Jessice oczko, uśmiechając się cwanie.
-Aha...-zdziwił się Jake.
Czułam na sobie jego wzrok, więc zmuszona byłam na niego spojrzeć, wtem uniósł kącik ust.
-To jak, Pani Grzeczna? -zaśmiał się, a ja myślałam, że zaraz eksploduję.
-Odwal się.-syknęłam w jego stronę, zaciskając dłonie w pięści.
-Woah, księżniczko... Spokojnie.- Parsknął śmiechem, unosząc teatralnie ręce w geście obronnym.
-Dobra, będziemy. -ucięłam krótko na co uśmiechnał się cwanie.
-See ya.- Machnął ręką i odszedł jak gdyby nigdy nic.