sobota, 1 marca 2014

Twenty two

Stukam nerwowo palcami o obicie fotela, chcąc by matka wreszcie stąd poszła i zostawiła mnie w spokoju.
-Coś jeszcze?- pytam milutkim głosikiem.
-Tak. Masz jutro być w firmie, czy Ci się to podoba, czy nie. -mówi stanowczym głosem i wychodzi.
Ja pierdole...
Mam ochotę coś rozwalić, poważnie.
Mój dzwoniący telefon, który starałam się zignorować, zaczyna mnie wkurzać więc nie patrząc kto dzwoni przejeżdżam palcem po ekranie i odbieram.
-Czego?- warczę.
Po drugiej stronie słyszę głośny śmiech. Niall.
-Skarbie, nie tak ostro.
Wywracam oczami.
-Co chcesz?- pytam lekceważąc go.
-Trzeba by Ci przykrócić ten języczek, maluchu.- Niemal czuję, jak ledwo powstrzymuje się od śmiechu.
-Niall, do rzeczy, błagam.-wzdycham i zaczynam bawić się kosmykiem włosów.
-Jesteś w domu?- pyta, a ja marszczę brwi.
-No.
-To zaraz będę. -mówi szybko a ja siadam prosto.
-Nie!
-Co?- dziwi się, a w tle słyszę trzaśnięcie drzwi samochodu.
-To znaczy... Cholera. Nie możesz tu przyjechać, bo właśnie jestem po trzeciej wojnie światowej z mamą.-jęczę i przygryzam wnętrze policzka.
-No i?-prycha.
Super.
-No i to, że nie mam zamiaru z nią rozmawiać, a na pewno będzie chciała wiedzieć co tu robisz.-mówię mu, a gdy chce mi przerwać, szybko kontynuuję. -Nie mam zamiaru tu siedzieć, więc właśnie ruszam dupę i mam zamiar wyjść z domu.
Jak mówię, tak robię.
-No to chodź.- mówi miękko, a ja czuję jak moje serce podskakuje.
Nie. Cholera.
Nie wiem co się ze mną dzieje.
Rozłączam się i chowam komórkę do kieszeni, po czym biorę bluzę z fotela i zakładam ją na siebie. Schodzę na dół, starając się zostać niezauważona przez któregoś z rodziców i przemykam się do przedpokoju.
Zakładam przetarte już trampki i nagle słyszę kroki.
Cholera.
-Gdzieś się wybierasz?- mama stoi w progu z założonymi rękami.
-Tak.- syczę i kończę wiązać prawego buta.
-O której będziesz? -pyta.
-Nie wiem.
Szybko chwytam klucze z szafki i wychodzę, jednak podświadomie wiem, że stoi w drzwiach, gdy przekraczam próg.
Czarny Range Rover rzuca się od razu w oczy, no... nic dziwnego, skoro stoi na przeciwko mojego domu, tuż przy chodniku. Za kierownicą widzę blondyna, gdy nasz wzrok się krzyżuje, niemal od razu odpala silnik.
Nie oglądając się za siebie otwieram drzwi do auta i siadam.
-Jedź.- mruczę, chcąc uniknąć kontrowersji z matką. Chłopak śmieje się krótko i odjeżdża, szybko przyspieszając.
Biorę głęboki oddech, mogąc wreszcie odetchnąć ze spokojem.
-Co Cie tak zdenerwowało, maluchu?- pyta patrząc na mnie.
Dziś wygląda inaczej. Nie zaczesał włosów do góry, tylko swobodnie opadają one na jego czoło, musi je często przeczesywać ręką, bo zauważam, że układają się w jedną stronę. Ma na sobie czarną koszulkę, odsłaniającą jego Tattoo Sleeve na lewej ręce.
-Chcą, żebym była jutro na jakimś nudnym spotkaniu prezesów firmy.- wywracam oczami i opieram głowę o szybę, jednak wciąż zostaję w pozycji, z której dokładnie widzę jego profil.
-To w czym problem? Idź.- wzrusza ramionami, a ja czuję jak zaczyna się we mnie gotować.
-A w tym, że nawet mnie nie zapytali o zdanie, wręcz nakazali mi na nim być!- podnoszę głos i wyrzucam ręce w powietrze.
-Przeżyjesz.- komentuje krótko i skręca w dobrze znaną mi ulicę.
-Czemu tam jedziemy?- pytam od razu.
-Bo tam mieszkam?- śmieje się i kiwa głową z dezaprobatą.
Nie wiem co się dzieje... Przy blondynie czuję się bezpieczna, nie mam zmartwień, no... może mam, ale nie wydają się  z nim takie duże. Mogę z nim normalnie porozmawiać i czuję się świetnie...
Jednak ten dom wywołuje u mnie negatywne wspomnienia, a zwłaszcza Toma...
Obleśnego faceta. Przechodzi mnie dreszcz obrzydzenia na samą myśl o nim.
Niall zdaje się zauważać mój niepokój i odzywa się.
-Nie bój się. -mówi cicho spoglądając na mnie.
Patrzę na niego i przełykam ślinę, kiwając głową.Spróbuję, jeśli tylko będziesz ze mną.
-On tam jest? -pytam niepewnie, gdy wjeżdżamy na posiadłość Horana.
-Powinien być.- nim zdążam zareagować, dodaje.- Amanda, nic Ci nie grozi.-zatrzymuje samochód i przygląda mi się.
-Jasne.- prycham pod nosem, dziwiąc się, że się na to zgodziłam.
-Słuchaj.- chwyta mnie za rękę, przybliżając się. Patrzę na nasze dłonie i przechodzi mnie przyjemne ciepło.
Mam wrażenie, jakbym nigdy nie chciała zabierać ręki. -On Cie nawet nie dotknie, rozumiesz?-unosi brwi.
Spuszczam wzrok w podłogę auta i płytko oddycham. Na prawdę nie chcę ponownie tego przeżyć...
-Spójrz na mnie. -mówi cicho, ale stanowczo.
Chcąc nie chcąc, po sekundzie wpatruję się w jego błękitne oczy.
-Ufasz mi?- pyta, a ja przełykam ślinę.
Czy mu ufam? Z pewnością. Nie jestem pewna, czy dobrze robię, być może jestem głupia i naiwna, ale nie mogę powstrzymać tego, co się ze mną dzieje, gdy go widzę, lub z nim przebywam.
-Tak.- kiwam lekko głową na co posyła mi malutki uśmiech.
-Nic Ci przy mnie nie grozi.- szepcze a po chwili wychodzi z samochodu, a nim zdążam się otrząsnąć, już otwiera drzwi z mojej strony.
 Wysiadam, ale zostawiam klucze od domu na siedzeniu, nie chcąc z nimi łazić. Chłopak chwyta moją dłoń i kieruje mnie do dużych, białych drzwi jego domu.
Chwyta za klamkę i przepuszcza mnie pierwszą, wciąż trzymając moją rękę w uścisku. Wchodzimy do salonu, który jest pusty, ale telewizor jest włączony i leci jakiś mecz. Na stoliku przed kanapą stoi kilka puszek po piwie i miska z resztką chipsów.
Niall puszcza mnie i przeczesuje ręką włosy, widząc bałagan w salonie.
-Ja ich kiedyś pozabijam... -mruczy gniewnie i idzie do kuchni. Nie chcąc zostać sama, a też nie wiedząc co zrobić, idę za nim.
Wchodzimy do pomieszczenia, a tam, na stołku barowym siedzi ten oprych i na przeciwko niego mulat, chyba nazywał sie Zayn.
Patrzą najpierw na Nialla i kiwają mu głowami, a później wzrok przenoszą na mnie i posyłają sobie małe uśmieszki, co wprawia mnie w zakłopotanie.
-Witamy ponownie.- odzywa się Tom, a ten drugi cicho się śmieje.
Patrzę na blondyna, który teraz wyciąga z lodówki puszkę piwa i sok. Nalewa go do wyjętej wcześniej szklanki i wystawia ją do mnie, więc robię kilka kroków i staję obok niego, biorąc na pój.
-Dzięki. -mówię cicho na co unosi kącik ust.
-Nie przywitasz się z nami?- mówi cwaniackim głosem mulat.
-Nie macie nic do roboty?- odzywa się Niall, widząc mój niepokój.
Patrzą po sobie i więcej się nie odzywają. Dziękuję mu w duchu za interwencję, nie wiem co bym zrobiła, gdybyśmy zostali sam na sam.
Chłopak otwiera puszkę piwa, co przyciąga moją uwagę.
-Będziesz musiał mnie odwieźć. - Mówię, patrząc na niego, gdy bierze łyk alkoholu.
-Wiem.- nie robi sobie nic z mojej wypowiedzi.
Odstawiam sok i sięgam ręką po puszkę, którą trzyma, po czym odstawiam ją za siebie.
-Co Ty robisz?- unosi się, a ja czuję na sobie wzrok całej trójki.
-Nie będziesz pił, gdy masz prowadzić.- mówię, starając się zachować poważny ton.
-Maluchu, nie denerwuj mnie.- ostrzega wbijając we mnie gniewny wzrok.
Sięga za mnie i ponownie unosi puszkę do ust, biorąc duży łyk.
-Załatwiliście dzisiejsze zamówienia? -blondyn odwraca się w stronę chłopaków, mówiąc stanowczym głosem.
Jejku, na prawdę jest liderem Dangers'ów... Przechodzi mnie dreszcz, gdy wpatruję się w ich rozmowę o... jakimś zamówieniu. Mulat mówi mu, że kasa się zgadza i za tydzień mają to samo spotkanie.
Nie wiem o czym mówią, ale mogę się jedynie domyślać...
Wiem, że Niall jest przywódcą gangu, ale nie myślę o tym. Jedyne co mnie przeraża, to jego złość, ale tylko wtedy, gdy obawiam się, że nad nią nie zapanuje.
Nie boję się go, wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził, ale demony głęboko w nim drzemiące, mogą się kiedyś obudzić... A wtedy może stać się wszystko. 

3 komentarze:

  1. Rozdział super :) czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Czekam na następny: ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale dopiero teraz zauważyłam,że jest rozdział... ale i tak cudowny! Uwielbiam to fanfiction! Jest niesamowite! Świetna, oryginalna fabuła, super akcja... Dziękuję, że piszesz! Trzymaj się! :) ~Benge

    OdpowiedzUsuń