środa, 5 lutego 2014

Nineteen

 **~~**
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział... Przepraszam, ale nie mam czasu dosłownie na nic! Mam przygotowania do matur, dużo nauki a teraz na ferie wyjeżdżam w góry, więc raczej nie będę tam nic pisała, tylko cieszyła się odpoczynkiem... 
Postaram się napisać nowy jak najszybciej :) 
**~~**

Po odczytaniu wiadomości moje serce zaczyna walić w szalonym tempie. Wstaję i kieruję się do szafki po mojej prawej stronie, wyciągam z niej paczkę papierosów i schodzę na dół, starając się ominąć rodziców. Co prawda wiedzą, że palę, ale jeszcze nigdy mnie na tym nie przyłapali. Otwieram drzwi i siadam na schodkach ganku, po czym odpalam fajkę i od razu wciągam nikotynę do płuc.
W sumie to nie rozumiem, dlaczego się przestraszyłam... Myślę nad tym wszystkim i dochodzę do wniosku, że należało mu się. Nie mam pojęcia czemu się tak mnie uczepił, już myślałam, że wyrzucę go z mojej pamięci i znów wejdę w monotonię sprzed paru tygodni.
Jednak nie. Mój mózg zdaje się niedługo eksplodować od natłoku tego wszystkiego, gdy palę staram się myśleć racjonalnie. Rozważam wszystkie za i przeciw tej znajomości.
Jessica ostrzegała mnie przed nim, ale widziałam ten błysk w jej oczach, gdy na niego spojrzała wtedy, przed szkołą. Kocham swoją przyjaciółkę, ale na prawdę jest pogmatwana.
Niall?
Wkurza mnie, drażni i irytuje, ale...ma cudowny uśmiech. A ja? Ja kocham cudowne uśmiechy.
Prycham pod nosem i wypuszczam dym odchylając głowę w tył.
Gdy o nim myślę, mam to głupie uczucie gdzieś wewnątrz mnie. Nie wiem co o tym myśleć, nie lubię CZUĆ. Właściwie, to miło jest nic nie czuć. Nie przejmować się niczym, uśmiechać się, choć nie być szczęśliwym, udawać przed ludźmi, ale mieć spokój od głupich pytań.
Mogę leżeć w łóżku i wpatrywać się w sufit, nie czując nic, nawet nie płacząc, bo nie widzę już  w tym sensu, płacz i tak nic nie da. Mogę przeżywać każdy dzień tak samo, bez zbędnych emocji i problemów, w czystej monotonii. Zawsze sobie jakoś radziłam, więc poradzę sobie i teraz.
Kolejny raz z rzędu wciągnęłam "truciznę" do płuc, przetrzymałam chwilę wewnątrz i wypuściłam dym.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, wtedy, na imprezie. Pamiętam jego spojrzenie i to, jak serce zaczęło mi szybciej bić ze strachu, jak poczułam, że jestem słaba... W zasadzie, to sama nie wiem dlaczego się go boję...bałam... Cholera!
Nie wiem jak on to robi, ale sprawia, że choć bardzo chcę, to nie mogę wymazać go z pamięci i nie myśleć o nim. Chociaż często go denerwuję i robi się agresywny, to jakiś cichy głosik w mojej głowie szepcze do mnie "Bez obaw, on nic Ci nie zrobi".
Robię się wtedy odważniejsza i... potrafię się uśmiechać.
Wibracje w kieszeni przerywają moje rozmyślenia, wyrzucam peta na chodnik i wyjmuję komórkę.
Wiadomość od Nialla. Chyba już się przyzwyczaiłam do tego, że pisze w najmniej oczekiwanym momencie.
"Rodzice w domu?"
Marszczę brwi ze zdziwienia i odpisuję, nieugięta. 
"Nie przeszkadzaj mi w ignorowaniu Cie! "
Wchodzę z powrotem do domu i idę do kuchni, kładę telefon na wysepce kuchennej i podchodzę do szafek ze szklankami, wyjmuję jedną i nalewam do niej soku, który stoi obok chlebaka.
Dźwięki wibracji rozchodzą się po pomieszczeniu, upijam łyk i chwytam w dłoń urządzenie.
"Nie chwytaj się brzytwy, kiedy twoja tratwa tonie, maluchu. " 
Co? Jestem jeszcze bardziej zdziwiona niż przedtem. O co mu chodzi? 
Nie mam żadnej tratwy, bo wcale się nie poddałam w niczym. Jestem silna,tak?
"Co masz na myśli?"
 Piszę do niego i szybko wysyłam. Słyszę grający telewizor w salonie, więc biorę szklankę soku i idę tam. Mama siedzi na kanapie i ogląda jakiś program kulinarny.
Jakby miało ją to nauczyć gotować... Śmieję się w myślach i siadam na fotelu, kierując wzrok na ekran.
Kolejny esemes wyrywa mnie z tego jakże interesującego seansu.
"Po co udajesz cwaną, skoro się mnie boisz?"
Boże, pomóż mi zrozumieć tego chłopaka, bo nie mam pojęcia co o nim myśleć...
Wzdycham głośno i kręcę głową do telefonu, co przyciąga uwagę mamy.
-Wszystko okej?- pyta na co podnoszę na nią wzrok.
-Yhm, tak, tak.- Rzucam jej mały uśmiech na co kiwa głową i wraca do oglądania, a ja biorę się za odpisanie blondynowi.
"Kto powiedział, że się Ciebie boję? Nie jestem taka, jak inne, Niall. " 
Wywracam oczami kończąc esemesa i wysyłam go, po czym przenoszę się do swojego pokoju, zanim mama zacznie mnie wypytywać z kim tak piszę. A potrafi być strasznie uciążliwa. 
Siadam w moim fotelu i czekam aż odpisze, a wiem, że zrobi to niebawem. 
Chcę wstać i wziąć laptopa, ale zatrzymują mnie wibracje telefonu.
"Nie jedna się mnie bała i wciąż boi, maluchu. "
No i co z tego? Grymas wpełza na moją twarz. Idiota. 
Myśli, że kim jest? I co, do cholery ma z tym maluchem? Trudno go zrozumieć... Ale zrobię to. 
Jeżeli myśli, że fakt przelecenia wielu dziewczyn dodaje mu czegoś do "zajebistości" to się grubo myli, bo właśnie wyszedł na totalnego kretyna. 
"Wiesz co, może i miałeś wiele dziewczyn, które się ciebie bały i tylko dlatego się z nimi przespałeś. Nigdy nie miałeś żadnej kobiety, nigdy nie miałeś prawdziwej lekcji, więc zapraszam na wykład, skoro jesteś taki cwany. Nigdy nie czułeś nic, poza popędem seksualnym, jesteś nieczułym chamem, który próbuje oszukać wszystkich i skłonić ich do strachu przed sobą. Nic więcej." 
Zdenerwowana, mocno przyciskam palec do ekranu i wysyłam wiadomość. Nikt nie będzie mnie porównywał do pustych laleczek, czy dziwek. Nie pozwolę sobie na to, nawet przywódcy największego gangu w Londynie. 

Następnego dnia budzę się wypoczęta, a to dlatego, że wczoraj wcześnie poszłam spać. Niall nie odpisał mi już nic więcej, chyba dotarło do niego, że nie jestem taka słaba. 
Podnoszę się z łóżka i biorę do ręki telefon, w celu sprawdzenia godziny. Dochodzi dwunasta, więc postanawiam wstać i się ubrać, a potem pójść z Jess na jakieś zakupy, bo przypomina mi się, że przydałby mi się jakiś strój do kąpania i szorty.
O wpół do pierwszej Jessica mi odpisuje, że spotkamy się w centrum handlowym o trzynastej, więc szybko schodzę na dół i szykuję sobie śniadanie. 
Rodzice chyba wyszli, bo cisza wypełnia cały dom, gdy siedzę i jem szybko czekoladowe płatki z mlekiem. 
Zamykam drzwi na klucz i chowam go do małej torebki, którą przewieszam sobie przez ramię, jest w niej jeszcze portfel, a komórkę wcisnęłam do kieszonki moich jeansowych spodenek.

1 komentarz: