poniedziałek, 16 grudnia 2013

Three


 Właśnie jestem w trakcie ubierania trampek, jest prawie północ, a ja wychodzę z domu. Pewnie domyślacie się, gdzie się wybieram. Tak, na wyścig. Zaraz po tym, jak Harry- tak, poznaliśmy jego imię, pogadał jeszcze trochę poza kawiarnią z oczarowaną nim Jessicą, zostałam obrzucona przez nią wielkimi jękami i prośbami żebyśmy poszły. Jacob umył od tego ręce i od razu opuścił lokal nie chcąc nic słyszeć o gangu Dangerous. Zdenerwował się, ale nie było w tym mojej winy, przecież nie będę za każdym razem za nim biegała, co to, to nie. 
W każdym razie, musiałam się zgodzić na to, żeby iść na te "ściganki" wraz z Jess, by uniknąć jej dupy na mojej głowie, jeżeli mogę nazwać tak jej zachowanie, gdy szłyśmy ulicą a ona klękała co jakiś czas błagając, bym z nią poszła.
Mój telefon zawibrował co oznaczało tylko to, że Jessica jest już pod moim domem. Szybko schowałam komórkę do kieszeni mojej czarnej kurtki i wzięłam klucze z parapetu. 


-WITAMY NA FINALE "MASTER RACING! -Jakiś koleś darł się przez megafon, stojąc na dachu starego kampera. Światło reflektora z jednego z budynków padało na niego, idealnie rozświetlając ludzi.
Byłyśmy już na miejscu od jakiś dwudziestu minut, wokół było pełno facetów, krzyczących i gwiżdżących na zawodników, oraz dziewczyn w delikatnie mówiąc skąpych strojach. Czułam się jak zakonnica, stojąc w ciemnych jeansach, zwykłym T-Shircie i kurtce. Nawet Jess założyła krótką sukienkę i szpilki... Jak ją zobaczyłam myślałam, że padnę ze śmiechu, no sorry, ale bez przesady.
Facet krzyczał coś jeszcze przez megafon, po czym wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać, a ja nie chcąc wyglądać na idiotkę, także zaczęłam uderzać dłońmi o siebie w wolnym tempie i z grymasem na twarzy. 
Stałyśmy w drugim rzędzie, więc mogłam dokładnie obejrzeć samochody, które ustawione były w półokręgu. Stało ich tam sześć. Przy dwóch z nich stało dwóch mężczyzn, wyglądali na mniej więcej 21-25 lat. Opierali się z cwanymi uśmieszkami na twarzy o maski samochodów i rozglądali się co chwilę na boki, jakby kogoś oczekiwali. 
-ZAPRASZAMY KIEROWCÓW!- nagle rozległ się jeszcze większy wrzask. 
Poczułam jak ktoś szturcha mnie za ramię, więc musiałam się obrócić i zobaczyłam Harrego, stojącego między mną, a Jess.
-A jednak przyszłaś. -Zaśmiał się, na co wywróciłam oczami.
Chłopak zaczął gadać o czymś z blondynką, ale nie słuchałam ich. 
Nagle do kolejnych auto podeszło kilka osób, po czym wsiadło do nich, a wszyscy wydzierali się i gwizdali. 
Po kilku sekundach "komentator" odliczył od trzech do zera i jak na zawołanie światła w każdym z aut zapaliły się i wokół rozległ się warkot silników. 
-Chodźcie, mam dobre miejsce do oglądania. -Krzyknął Harry, ciągnąc za rękę Jess, a ja zmuszona byłam sama przepchać się przez tłumy i martwić się o to, żeby ich nie zgubić.


Wyścig trwał zaledwie kilka minut, ale był na prawdę mrożący krew w żyłach. Nie mam pojęcia ile mieli km na licznikach, ale wiem jedno... Jechali zajebiście szybko. 
Na prowadzeniu było czarne audi, nie wiem jakie, bo się na tym najzwyczajniej nie znam, ale wyglądało na naprawdę odjechany samochód. 
Nie mogłam zobaczyć prze tłumy ludzi, kto wygrał, zapamiętałam jedynie wygląd dwóch chłopaków, którzy stali przy autach na samym początku. 
Po wszystkim, spora grupka osób szła w tym samym kierunku, gdzie prowadził nas brunet. Nie bardzo miałam ochotę na imprezowanie, ale nie miałam wyboru, bo przyjechałam z Jess, a sama nie miałam prawa jazdy, ani samochodu... 
Dom, w którym była zabawa, wyglądał na cholernie drogi, był dwupiętrowy z dodatkowym poddaszem, miał ogromny ogród i basen. Wiele osób tańczyło już na zewnątrz w rytm głośnej muzyki, wydobywającej się gdzieś z głębi budynku. 
Czułam się tu dość nieswojo, wciąż starałam się nie oddalać od blondynki, ale gdy ja skupiłam się na podziwianiu bogactwa właściciela domu, ona zniknęła mi z zasięgu wzroku wraz z brunetem. 
Weszłam do środka, obijając się o kilka osób i dotarłam do kuchni. Wyglądała jak po wojnie, dosłownie. Wszędzie były butelki z piwami jak i te po nim, litry wódek, czerwone oraz niebieskie kubeczki plastikowe, paczki z chipsami, paluszki, orzeszki, pizze. Było tu dosłownie wszystko. Wzięłam głęboki oddech i wyciągęłam sobie z tuby jeden czerwony kubek i chwyciłam puszkę z piwem, po czym wlałam jej zawartość do niego a resztę wypiłam z gwinta.
Rozejrzałam się dookoła i jedyne co widziałam to ludzie. Ogrom osób w tym miejscu wręcz mnie przerażał. Pełno dziewczyn, liżących się z chłopakami gdzieś po kątach, później tańczący ludzie ocierający się o siebie jak w jakimś striptizie. 
Nie wiem ile siedziałam w środku, ale po czasie zrobiło mi się duszno i przebiłam się do wyjścia, gdzie skierowałam się do ogrodu z myślą, że może gdzieś tam znajdę przyjaciółkę. 
Nie myliłam się, stała razem z grupką chłopaków i śmiała się razem z nimi głośno. 
Ruszyłam w jej stronę, ale zatrzymał mnie jakiś chłopak, chwytając mnie za rękę i przyciągając do siebie. 
-Spierdalaj!- Krzyknęłam uderzając go pięścią w ramię. Spojrzał na mnie krzywo, po czym prychnął i odszedł. Kutas.
 -O! Tu jesteś!- Zaśmiała się nerwowo blondynka, gdy stanęłam obok niej i cisnęłam w nią gromami z oczu.
-Tak się składa, że Cię szukałam. Możemy już wracać? -Uniosłam brew i czułam na sobie spojrzenia chłopaków, którzy jej towarzyszyli.
-Wyluzuj, księżniczko.- Zaśmiał się loczek. 
-Zamknij mordę, nie mówię do Ciebie.- Syknęłam co skomentowali śmiechem.
-Mała, uważaj na słowka. - Wtrącił się jakiś głos, a reszta ucichła, nawet Harry.
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam blondyna, z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Był ode mnie wyższy o jakieś półtora głowy, nie to że ja byłam niska... 
-Mała to jest twoja pała, kretynie.- Prychnęłam, słysząc "uuu" w tłumie. 
Chłopak uniósł brew i zaśmiał się krótko, po czym nagle spoważniał.
-Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz, kochanie. Radzę Ci  trzymać ten niewyparzony język za zębami. -Warknął podnosząc wytatuowaną rękę i grożąc mi palcem.
Czułam jak serce zaczyna mi coraz szybciej bić, nie mogłam pokazać że się boję, mimo to, że byłam teraz cholernie przestraszona. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, totalnie nic.
-Am, przestań. -Usłyszałam cichy głos przyjaciółki przy uchu, więc lekko odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam w jej jakże przestraszone oczy. 
-Wracajmy.- Powiedziałam stanowczo, potrząsając głową i odgarnęłam włosy do tyłu.
-To ja zdecyduję kiedy wyjdziecie.- Usłyszałam jego stanowczy głos ponownie i przeszedł mnie dreszcz.

1 komentarz:

  1. Zrobiło się groźnie :)
    Ciekawe o co chodzi tajemniczemu blondynkowi :P

    OdpowiedzUsuń